piątek, 17 czerwca 2016

Obecność 2 - Wymarzony sequel



Wakacyjna pora sprzyja tytułom z numerkiem ,,2'' albo ,,3''. Mamy wysyp sequeli, letnich rozluźniających komedii i horrorów na ciepłe, długie noce. Każdy miłośnik gatunku musiał mieć styczność z ,,Obecnością'', ponieważ był szeroko reklamowany, podziwiany i komentowany, na ogół z wysoką rekomendacją. Czy jest najlepszym horrorem ostatnich lat? Nie do końca - ,,Obecność'' żonglowała pomysłami, gdzie sprawne oko wychwytywało podobieństwa do mistrzów grozy korzystając z dobrodziejstwa Carpentera (budowa nastroju), Kubricka (jedność stylistyczna) czy Hitchcocka (wzbudzanie napięcia). Część druga ma tę przewagę, że nie przejmuje się fabularną sztancą, gdyż za cel wybiera widza, którym chce potrząsnąć, skonfundować czy też wytrącić człowieka z rozmysłu lub równowagi. 

Wracamy do starych znajomych: Lorraine i Eda Warren, którzy mają za zadanie wypędzić złe duchy w północnej części Londynu, gdzie samotna matka musi opiekować się czworgiem dzieci, w tym dziewczynki podatnej na opętanie (obejdzie się bez egzorcyzmów). Reżyser i spółka niczego nie udaje, bo historia oparta na faktach odchodzi do lamusa tuż po wprowadzeniu i przez cały czas stara się nastraszyć obserwatora wydarzeń, czyli nas. Bez zbędnego dialogowania nasila się mroczna atmosfera mieszkania - gasną światła dając jasne ostrzeżenie, że nadchodzą upiory nocy. W ciszy rozgrywa się pojedynek między wystraszonym dzieckiem a psotną zjawą. Pierwsza scena w filmie wskazuje, że największym horrorem pozostanie dramat ludzki skupiony na porytej psychice, z okaleczającym okrucieństwem, przemocą oraz prawami karmicznymi (dharma). Nakierowuje na podatny grunt, gdzie zło przybiera różne formy lub odcienie. 



Mocne wejście, chwila oddechu i tytuł kontynuuje nieklasyczne straszenie. Bawi się z naszymi oczekiwaniami. Widzisz lustra i przeczuwamy, że coś się pojawi. Widzę kształt obcego człowieka, co automatycznie podburza komfort mentalny. Bohater potyka się o coś, co wygląda jak wskazówka przez czyhającym zagrożeniem. I nie wiesz, czy zagrają w sposób asekurancki - zgadując niebezpieczeństwo, czy może utrze ci nosa i utrzyma w niepewności, nie wiedząc co się wydarzy. Sprytnie lawiruje między tym, co widzieliśmy w innych pokazach filmowych, a tym co może się zdarzyć, jeśli poprzestawiają akcenty podczas niepokojących scen. Cały czas miałem się na baczności, bo nie wiedziałem, kiedy uderzy. Klarowne napięcie spada wówczas, kiedy autor zaczyna dopowiadać. Pierwsza połowa seansu jest zdecydowanie lepsza, ponieważ manewruje detalami, które decydują o przebiegu sytuacji. Ostre, żywe obrazy zostają zdetronizowane przez dosłowność, gdyż to, czego nie widzieliśmy stało się widzialne. A w momencie, gdy widzimy zagrożenie - przestałem wierzyć, że mię czymś zaskoczy. 

Druga połowa filmu okazuje się stronnicza, ponieważ znamy ducha domu, wiemy, z czym mamy do czynienia i rzadziej stara się być wywrotowa. Na szczęście twórca miał kilka pomysłów, które potrafią uruchomić wyobraźnię. Stosuje patent Jennifer Kent z ,,Babadook'' zamieniając nieżywe przedmioty w chodzący postrach. Bardzo mądrze rozładowuje napiętą sytuację. Pozwala sobie na śmiech i odrobinę luzu, przypominając, że oglądamy letnią produkcję, przy której masz się dobrze bawić. Zabawa z widzem od początku do końca, bo potrafi budzić lęki i niepokoje, a jednocześnie nie traktuje się jak bożka wzbudzającego podziw, co wychodzi ,,Obecności 2'' na plus. Reżyser wybornie organizuje przestrzeń dla obcych w domu. Daje im czas i miejsce, by mogli zorganizować przedstawienie, aby newralgicznie zadziałać na naszą niekorzyść - budząc demony ciemności. 



Nie mogło zabraknąć nawiązań do części pierwszej - pojawiają się sporadycznie, nieprzymusowo, nic na siłę. Efekt końcowy psują niestety zbiegi okolicznościowe (nasilające się w finale) czy wrzaski, które mają podkreślić, że bohaterowie się boją. Cieszy minimalizm muzyczny, że ścieżka dźwiękowa jest ograniczona i opatentowana na zasadzie: im mniej, tym lepiej. Największy strach czułem wtedy, gdy panowała bezwzględna cisza, a przed nami ,,gapiący'' się użytek domowy przypominający ludzkie oblicze. Wciąż jestem zdania, że ,,The Witch'' jest najciekawszym horrorem roku, ale gdybym miał wytypować, który robi większą ,,krzywdę'' psychiczną - bez wahania odpowiedziałbym ,,Obecność 2''. Pierwsza połowa filmu bezdyskusyjnie pozamiatała. Szkoda, że prędko odsłania swoje atuty i brnie w sztampową historię o duchach, ale obawiam się, że w tym temacie nie da się nic świeżego opowiedzieć. Warto dodać, iż w sequelu rozwija się znajomość Lorraine i Eda, poznawszy ich relacje w przyziemnych stosunkach (prywatnie), co umiarkowanie pozwala z żyć się z postaciami. 

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz