niedziela, 16 listopada 2014

Definicja strachu: Alicjo, słodka Alicjo - Z nożem ci do twarzy



Recenzję dedykuję użytkowniczce Majeranek2013. Baw się dobrze na seansie. 

Oglądając Alicję, słodką Alicję nie mogłem oprzeć się porównaniom do Alicji z Krainy Czarów lub wariacji na jej temat od Americana Jamesa McGee, który przerobił ją na pacjentkę ze schizofrenią katatoniczną. Pierwszy wniosek jest taki, że jest ona autentycznie przerażająca. Ten film miał za zadanie utwierdzić mnie w przekonaniu, że prawdziwa Alicja to nie ta, co pije z buteleczki u Lewisa Carrolla (u McGee jest to alkohol), aby zasmakować fantazji - tylko taka, co cierpi na zaburzenia dychotomiczne, która przeżywa kryzys tożsamości lub ulega zdeprawowaniu. 

Fabuła opiera się na rodzinie Spages, która zostanie ,,pokarana'' śmiercią najbliższych. Podczas komunii, gdy Karen miała otrzymać ciało Chrystusa, dochodzi do zbrodni. Okrutnej, nikczemnej i podstępnej niczym wąż. Oskarżenia padają na jej starszą, dwunastoletnią siostrę, tytułową Alicję. Zwalanie winy na dziecko wydaje się żałosne w założeniu, ale nie bez podstaw zostaje typowana na morderczynię. Jej tłumaczenia o znalezieniu welonu na podłodze, który należał do Karen, jest niepokojące dla policjantów. Rodzice Alice (pozwólcie, że będę korzystał z innej wymowy), głównie matka, jest oburzona, że komuś taki pomysł przyszedł do głowy, żeby dziecko znajdowało się wśród podejrzanych. 



Pierwsza zbrodnia zapowiada śledztwo, które wydaje się być na straconej pozycji, ale nikt nie przewidział, że ktoś w żółtym płaszczu przeciwdeszczowym - podobnie jak w kościele - powróci, aby zabijać dalej i prowokować organy śledcze do tego, by przeprowadzić przesłuchanie z Alicją, której reputacja opada w dół, z każdą uciekającą minutą. Alice to niegrzeczna dziewczynka, od wstępu filmowego pokazuje, że docina siostrze, uprzykrza się Karen. Nie słucha matki, nie cierpi widywać się z Alphonso - właścicielem kamienicy, który ma problemy z otyłością i wyraźne zapędy do małych dziewczynek. Nienawidzi familii za to, że jest kochana ,,mniej'', będąc zawsze drugą w kolejności. Niedomiar zainteresowania mógłby posłużyć za motyw jej czynu, ale czy to aby na pewno ona dopuściła się złamania piątego przykazania Bożego?

Filmowi nie brakuje rozpędu. Stara się utrzymać suspens, pragnąc widzowi zademonstrować sztuczki na pograniczu elastycznego thrillera, który potrafi chwytać za wiotkie części naszego ciała. Jest to połączenie slashera z giallo (motyw maski czy płaszcza przeciwdeszczowego nie trudno skojarzyć z Halloween lub Nie oglądaj się teraz). Krew nie leje się strumieniami, ale dodaje uczucie zgorszenia, ciskając zagrożenie po naszych gałkach ocznych. Obraz dostaje okazję zaprezentować widzowi zaskoczenie, zwrot akcji, a nawet chowanie i mylenie tropów. To odbiorcy mają ostatnie zdanie, kto zabił Karen. 




Alicjo, słodka Alicjo to film przepełniony religijnym kultem. Pierwsze morderstwo jest tak ukazane, jakbyśmy zostali zdradzeni przez samego Boga. On to dokonanie obserwuje otępiałym wzrokiem. Spojrzał obojętnie, że komuś dzieje się krzywda. Dużo mocnych fragmentów wiąże się z jakimś przedmiotem lub rekwizytem. Są częścią złożonego procesu, który dzieje się na naszych oczach (ma symboliczny wdzięk i zdradza knowania postaci). Podglądamy, rozmyślamy i oczekujemy na finał, coby rozjaśnił tajemnicę, ale zakończenie sugeruje, że ktoś jest jednak bardziej przechytrzały od ,,normalnych'' ludzi. Nie jest ani jednoznaczny, ani nie spieszy z wyjaśnieniami. Jest po prostu konsekwentny i nie robi papki z mózgu. 

Zawsze intrygowała mnie Alicja, która nie jest słodką dziewuszką żyjącą w kolorowych krainach. Wolałem ją w mrocznych toniach Hadesu. Alicja według Alfreda Sole'a jest w takim wieku, gdy stoi na rozdrożu: między traktowaniem ją jak dziecko, a jej dojrzewaniem do roli kobiety. Alice rosną piersi, ma wahania nastroju, nie potrafi pogodzić dwóch stron skłóconej siebie: tej, co pragnie przebywać z mamusią, i tej, co chce się usamodzielnić, być z dala od rodziców, zachowaniem przypominając nastolatkę. Ciężko dociec, czy zasługuje na odkupienie. Przez prawie sto minut miałem ochotę rzucić pilotem w jej nieprzyjazną twarz. Dawno nie miałem styczności z tak okropnym dzieciakiem, którego musiałem widywać na ekranie. 




Alicjo, słodka Alicjo to całkiem dobry tytuł. Jest zrobiony w starym, klasycznym ujęciu, gdy aktorzy w horrorach mieli pojęcie, w kogo się przeistoczyć. Dopracowany na wielu płaszczyznach, z przyjemną ścieżką dźwiękową, która służy obrazowi - nie na odwrót. Nie jest to bezczelne kopiowanie cudzego stylu, nie straszy na chama, wie że wystarczy wprowadzić zamieszanie, aby pobudzić do myślenia. Czy dzień, czy noc - bądźcie gotowi na to, że fanatycy religijni zginą z czyjejś ręki.  

Alicja krąży w internecie

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz