Woody Allen to taki reżyser, który bawi mnie z każdym kolejnym napotkanym filmem. Nie licząc jego dramatów na wzór Ingmara Bergmana i Antoni Czechowa (do których również mam wielką słabość). Prześmiewczy intelektualista skierował kroki ku historii i postanowił zrobić fikcyjny dokument, w której zagra główną rolę. Sam pomysł z pewnością był ryzykowny, gdyż to co uznaje się za błyskotliwe, często nie odnosi zamierzonego sukcesu.
Woody Allen jako że tworzy kino osobiste (inaczej zwane kinem autorskim) idzie po swoje i tworzy historie, na jakie chce sobie pozwolić. Już jako debiutant z filmem Bierz w forsę i w nogi deklaruje, że żyje jako artysta po to, żeby rozśmieszać widownię: robiąc go w formie pseudo dokumentu. Teraz postanowił przemodelować obrany kierunek i połączył prawdę historyczną z człowiekiem, który nigdy nie zaistniał pod koniec lat '20.
Fabuła kręci się wokół Leonarda Zeliga, który niczym kameleon dostosowuje swój wygląd i osobowość do okoliczności w jakich się znajduje, żeby być lubianym i ukryć przed światem brak własnej wartości. Film jest połączeniem czarno-bieli z kolorem, aby odróżnić przeszłość od teraźniejszości. Przedstawia Amerykę w latach wielkiej depresji przez krach gospodarczy, który objął niemal cały świat. Dzięki zastosowaniu starej kamery z lat '30 przez operatora udało się uzyskać efekt pasków na ekranie, co automatycznie przypomina dawne dzieje kinematografii, gdzie obraz był poszarpany, a kopie filmu nie wyglądały obiecująco.
Naszemu Zeligowi chce pomóc pani doktor Eudora Nesbitt Fletcher, która jako jedyna zauważa, że jej pacjent jest człowiekiem cierpiącym. Media natomiast wolą pożywiać się sensacją XX wieku i czynią z niego epokową gwiazdę. Pomimo ogromnego entuzjazmu ze strony dziennikarzy i wielu obywateli miasta - jest także posądzany o wcielenie kapitalizmu, stając się symbolem dyktatorskiej władzy. Na cześć Leonarda powstają piosenki, co sprawia, że marketing kwitnie z jego z wizerunkiem na ,,bazarach''.
Gdy Leonard Zelig staje się sławny niczym gwiazda filmowa, na ekranie ,,towarzyszą'' mu takie indywidua, jak Charlie Chaplin, Adolf Hitler, Al Capone czy arcybiskup Pius XI, przez którego narobi sobie niezłego bałaganu. Film skrzy całą paletą najważniejszych postaci złotego okresu Hollywood, ale poza tym, że Leonard ,,skrzywia'' historię ludzkości mamy wątek romantyczny, mnóstwo odniesień do poprzednich dokonań Allena - nie brakuje Żydów, czy neurotycznych skłonności do błazenady.
Zelig należy do tych filmów, w których nie ma już tak abstrakcyjnego poczucia humoru, jak w Śpiochu. Mamy za to skrótowe 80-minutowe wyśmianie Wielkiego Kryzysu i niedostrzegalną refleksję na temat zagubienia jednostki w masie otoczenia. Naigrywa się z Mussoliniego, przemysłu kulturowo-gospodarczego, z całej rzeszy wielkich przywódców, przez których dojdzie do II wojny światowej. Woody pod przykrywką komika potrafi oddać ducha bezsilności w obliczu publicznego oskarżenia przez wywołane szkody, gdy Zelig pozostawał kameleonem bez wyraźnej tożsamości.
Film jak najbardziej polecam, ale docenią go głównie ci, którzy rozumieją rozterki Allena, znają jego kino i styl narracyjno-stylistyczny. Film idealny dla fanów jego twórczości, mniej dla osób, które dopiero zaczynają przygodę z nowojorskim jajcarzem. Osobiście twierdzę, że Zelig ociera się o arcydzieło, ale to opinia, którą lepiej się nie kierować, gdyż możecie poczuć się zawiedzeni po seansie. Tak czy inaczej - warto!
Zelig online
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz