To zabawne, ale włączyłem film, gdzie akcja toczy się w śnieżnobiałej scenerii, i to w żeńskim akademiku. Za oknem jeszcze lato - zniecierpliwiony kinoholik zagląda do starej daty. Wygrzebuję Czarne święta. Zanim powstał fantastyczny Halloween, dwa lata później Piątek trzynastego, a potem jeszcze rok później Martwe zło, pojawił się tytuł, który miał zapoczątkować horror z podgatunku slasher. Wyjątkowo znienawidzony przeze mnie, gdyż z nastaniem lat 80' produkowali tak wiele nieznośnie wtórnych historii z seryjnym killerem w tle, że wolałbym samemu pobawić się w ,,straszenie''.
Kiedy człowiek uwielbia filmy z zeszłej epoki, to łatwo przyzwyczaić się do pewnych uproszczeń wynikających z gatunku, albo tego, że kiedyś horrory miały paraliżować atmosferą tajemnicy - nie ,,napadano'' widza dosłownie. Czarne święta o bardzo znajomej fabule są wystarczająco opakowane w drastyczne sceny, aby nie dopowiadać. Nie starać się robić z widza upośledzonego człowieka. Przed Bożym Narodzeniem widzimy, jak nieznana nam postać z perspektywy pierwszej osoby wdziera się do cudzej posiadłości - zamieszkując strych.
Spora liczba mieszkanek wyjechała do swoich rodzin. Tylko kilka dziewcząt pozostało na miejscu. Gdy oprawca dopada pierwszą ofiarę - nikt nie zauważa jej zniknięcia. Dopiero gdy ojciec niepokoi się o to, że nie dotarła na umówione spotkanie (nigdy się nie spóźnia) postanawia wszcząć poszukiwania. I tak rozwija się wątek główny. Głównym podejrzanym staje się Peter, gdyż będzie miał podstawy, aby zabijać niewinne dziewczęta.
To wszystko są jeno tropy, do których zaprowadzić nas chcą twórcy. Bob Clark (reżyser) z czułością struny, pomalutku snuje historię. Nie napędza ją jak ciuchcię. Opiera zestaw technik napięcia z pomocą dialogu i telefonicznych rozmów przeprowadzonych przez - głównie poszukiwanego mordercę i Jess. I oto mamy zaletę - każde odebranie słuchawki wiąże się z ciekawą, chorą ,,gadką''. Podczas projekcji łatwo dostrzec, że zbrodniarz ma problemy psychiczne. Nie radzi sobie z emocjami. Rozmawia z Billym, o którym też nic nam nie wiadomo. Policja będzie starała się dopaść skrytobójcę, ale nie wiedzą, że przechytrzył ich, zanim zaczęli działać.
Film ma wyśmienitą ścieżkę dźwiękową. Szpilki na plecach pojawiają się w kulminacyjnych momentach. Cień rzucony na ścianę potrafi doprowadzić do wzmocnionej pracy serca, a ciśnienie paruje w sytuacjach, gdy najmniej spodziewamy się tego, co nami wstrząsa. Nie ma epatowania krwią na ścianach, czy innego rodzaju obrzydlistwa. Jest czysta, niegorsząca obawa o bohaterów, którzy jak to w slasherach, do najinteligentniejszych nie należą i należeć nie będą. Produkcja do końca seansu stara się utrzymać człowieka w niepewności, w gorączce rozmów i nowych okropności dziejących się na święta.
Jak każdy horror przed upływem cyfryzacji posiada niebywały klimat. To nic, że za oknem pogodna pogoda. Czarne święta sprawiają frajdę z jeszcze jednego prostego powodu. Mamy niewyszukany humor na granicy ordynarnego gustu - przygotujcie się na sporo brzydkich, wulgarnych tekstów. Są jednak na tyle przyjemne, że sam miałem niemałą uciechę z języka młodocianych siks. To horror traktujący się serio, ale skierowany dla młodocianej publiki. Na całe szczęście nie ma golizny, która zawsze ma zwyczaj pojawiać się w tym podgatunku. To świetny tytuł, gdy odwiedza cię grono znajomych i macie ochotę na przyzwoity horror. Bez tłumaczenia, co dzieje się wewnątrz budynku. Nie atakuje w bezwstydny sposób, jak najtańszym kosztem, byle przestraszyć. Jeśli kontratakuje, to świadomie i w konkretnym celu. Warto.
Chris nadchodzi nocą - Czarne święta online
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz