czwartek, 3 lipca 2014

Breathe In - Kameralny sakrament twórczy


Polska to kraj absurdów - słyszeliśmy to wielokrotnie. Hasło powtarzane jak mantra, natrętnie i nie do podważenia. Nie tylko nadmierna biurokracja rujnuje biznes oraz hamuje rozwój. Do Polski nie trafia wiele produkcji, albo potrafią zostać powołane w projektorze dwa lata po premierze! Jednym z takich filmów jest Breathe In, o którym na razie nic nie wiadomo, czy pojawi się na polskim rynku. No ale mniejsza, obraz mam za sobą i nie muszę czekać za dystrybucją - całe szczęście, bo ominęłoby mnie wielkie szczęście.

Główny wątek - powtarzany do mdłości. ,,Szczęśliwa'' rodzina gości u siebie studentkę z wymiany granicznej. Pojawienie się jej przynosi zmiany na gorsze. Gospodarz nie jest bierny na zachowania nie stroniącej od kokieterii nad wyraz dojrzałej studentki Sophie. Dogadują się, nawiązują wspólny język, z ujęcia na ujęcia są coraz bliżej. Cudowne jest to, że ,,para'' ma niepowtarzalny sposób na rozmowy. Ich zdania są swoistym polotem, wygłaszane z namaszczeniem i z poczuciem głębokiej myśli. W tle dramat córki Keitha (głównego bohatera).

Ślepota na potrzeby innych zostaje przemilczana. Uczennica rozumie stłumione uczucia nauczyciela od muzyki. Rozchwytuje je dając wyraźne znaki, że mu się podoba. Niewinny flirt staje się bombą zegarową, która wybucha w napiętym rytmie nut. Festiwal zmysłów zostaje otwarty na wszelkie propozycje. Felicity Jones jako Sophie z wyglądu wygląda jak nastolatka, która w rzeczywistości jest 30-letnią kobietą! Ma się wrażenie, jakby czas ją nie obowiązywał. Angaż jak najbardziej trafny - raz, jest szalenie zdolna, po drugie, jako ,,nastolatka'' potrafi się podobać męskiej publiczności. A po trzecie wyrasta na muzę Drake'a Doremusa (jej drugi film u boku tego reżysera). Młodzi chłopcy będą mieli okazję pooglądać śliczne pannice. Doremus rozumie problemy nastolatków, toteż prezentuje je z wyczuciem (o niskiej samoocenie, fałszywych plotkach, młodzieńczej zazdrości, szalonej imprezie).




Reżyser dokonał trafnych doborów w sferze aktorów i scen, którym przyjdzie buzować romans powszechnie uznany za niestosowny. Symbioza dotyku z podwyższonym ciśnieniem i przyspieszonym oddechem to asumpt wzniosłej miłości, której przyglądamy się z rozmarzeniem. Montaż dramatyczny nakręca hiperbolę zdarzeń. Twórca wie, kiedy należy wkomponować muzykę do obrazu, aby zbudować nastrój, rozumie, że trzeba uciec się do najbardziej przewidywalnych sytuacji, by ukazać rodzinę wypaloną, bezradną, pogodzoną ze stanem fatalnej kondycji stosunków relacji międzyludzkich. Familia uwikłana w kłamstwo ma kulminacyjny moment, bardziej gorzki od rodziny Rizzów z City Island. Matka i żona zapatrzona w tradycję nie dostrzega, że wybranek marzy o odrobinie nowoczesności - chce przypomnieć sobie romantyczny eskapizm, przydałby się restart snów o miłości. 




Breathe In jest wyważony emocjonalnie, subtelny, nie stroszy na zawołanie. Nie przesadza z nadmiarem wydarzeń, nie ułatwia dokonać wyboru. Ma znamiona przerośniętego uczuciami filmu, po którym zaglądając do kolejnej produkcji, będzie nam stanowczo brakować. Kameralne kino melancholii. Cieszę się na myśl, że czas bogotrwonię przy tak pięknie udramatyzowanych obrazach. To jest moje kino - uwielbiam je!

Breathe In online

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz