Na początku słyszymy, jak ktoś dzwoni telefonicznie. To Trip, bodaj nasz bliski przyjaciel, który zaprasza gracza do jego mieszkania. Nikt po drugiej stronie się nie sprzeciwia. Wybieramy sobie jedno imię pośród innych i natychmiast wchodzimy w interakcję. Odwiedzamy go przed progiem domu. Słuchamy, jak parka używa słów podniesionym głosem, kłócą się. Pukamy do drzwi, knock knock, witamy się z przyjacielem, kumplem - sami ustanawiamy, kim dla nas będzie. Poznajemy Tripa, a chwilę później Gracę - jego śliczną żonę. Małżonkowie tego dnia są w nerwowym nastroju, ale wystarczy moment i ubierają maski, udając, że jest w porządku. Podejmij drażliwy temat, a wrzawa w pokoju gotowa.
Wystrój w Facadzie jest oszczędny, ale efektywny. Grace uznaje się za artystkę - dom przyozdobiony jest pracą kubistyczną, zdjęciem z Włoch, czy portretem kochanków w dniu ślubu. Na szafkach stoją statuetki, a za oknem metropolie wykonane aparatem fotograficznym. Meble odrysowane są od linijki, kształty mają symetryczne. Szkoda, że twórcy nie postawili na pełen asortyment mieszkania. Zobaczyć możemy jedynie pokój i kuchnię - w ubogiej wersji. Ale to nie anarchiczna grafika zadziwia. Sztuczna inteligencja stanowi wyzwanie. Potrafią powiedzieć to, co ich boli. Śmieją się, zmieniają tematy. Mimika twarzy pozostaje w ruchu. Wzdychają, gdy są podenerwowani, albo jak zastanawiają się, co do wypowiedzi. Chcą przykuć naszą uwagę. Oferują drinki - od soku bez procentów do alkoholu. Są towarzyscy, a jednocześnie potrafią być ,,głusi'' na wezwania, gdy wciąga ich własny konflikt małżeński poparty frustracją.
Od naszej pomocy zależeć będzie, czy sprawimy, że się rozstaną lub powściągną emocje ponad rozum. Flirtowanie z Grace zostanie szybko zauważone, a wspominanie o seksie skończy się podejrzeniem o maniakalstwo seksualne. W trakcie pogawędki potrafi zadzwonić telefon komórkowy, który możemy wziąć do ręki i posłuchać, kto się dodzwonił do państwa niepogodzonych. Oni będą przeciwko temu, ale swoboda działania pozwala na więcej niż w przeciętnej grze. Bycie obleśnym, natarczywym złamasem nie przyniesie nam korony - domownik wyrzuci gracza z domu, a program potraktuje to jak zakończenie wieczoru. Restart, pędzimy przed drzwi, by na nowo wpisać się w rozmowy. Pod żadnym pozorem nie mówcie o melonach - Trip ich nie cierpi, na słowo owoc reaguje niezadowoloną miną, od razu kieruje nas do wyjścia, by wyrzucić za drzwi. Ech, co jest złego w melonach? Za mało witamin? Zabawić długo w domu klasy średniej to wyczyn, jeśli nie traktujecie ich za poważnie i na serio. Mają poczucie humoru, ale nie znoszą, gdy przekraczamy granicę otwartości na drugą osobę. Całowanie cudzej żony może być niewygodne, a robienie czegoś wbrew zasadom dialektycznym doprowadzić potrafi do rozdziawionych twarzy małżonków.
Co prawda nie unikniemy powtarzających się linijek wypowiadanych przez A.I., ale zareagować na nasze wybryki potrafią w piorunującym tempie. Nie ujdzie płazem przewinienie gościa. Wadą okazać się może także to, że nie ma wystarczająco miejsca na długo rolkowane, rozbudowane zdania. Program oczekuje, że będziemy zwięźli, unikając rozpraw krasomówczych. Widać, że nie jest jeszcze na tyle rozwinięty, żeby mówić o rewolucji. Jednak, co by nie było, jest to przełom w dziedzinie branży gamingowej. Aż dziw bierze, że do dziś nikt nie postanowił rozszerzyć potencjał tkwiący w tak skomplikowanych algorytmach oprogramowania. Żadne RPG ani na milimetr nie zbliżyły się do klasy Facade - do teraz obowiązują linijki tekstu - niezmienne i uprzednio spisane przez scenarzystów dając w zamian iluzję wyboru, bo tak naprawdę nigdy nie wypowiadamy się we własnym imieniu. Sprawiamy, że ktoś czuje się tak, jakbyśmy chcieli, lecz nie możemy przemówić słowami wymyślonymi dla naszych potrzeb. Jeszcze daleka droga przed nami, naczekamy się zanim ktoś ruszy z koncepcją, w której widzę przyszłość.
Facade to system artystyczno-naukowy, który oddziałuje tak, jak mu zagramy. Jesteś chamski, nie licz, że będziesz mile widziany. Marzysz przespać się z wybranką Tripa? - Zapomnij! Gospodarza gdzieniegdzie idzie podejrzewać o gejostwo, a Grace wydaje się mieć niezaspokojone ego. Zepsuć związek w którym parują negatywne emocje, albo ratować go przed rozpadem? Drobnostka, która w trakcie imprezy nie jest pewniakiem, gdy zbaczamy ze ścieżki dialogowej, ale nigdy, przenigdy nie powiem, że jest to projekt skończony. Bardziej przypomina wersję beta, za którą nikt nie chce się wziąć, aby dokończyć to, co napoczęli Michael Mateas i Andrew Stern.
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz