środa, 8 stycznia 2014

Czas na miłość - Czas na relaks




Nie jestem wyznawcą komedii romantycznych, ale gdy dowiedziałem się, że Richard Curtis postanowił opatentować elementy Sci-Fi w swoim filmie skusiłem się na seans. Nie jest to amerykańska produkcja, dlatego też czułem się spokojniejszy, bo wiedziałem, że schemat pozostawi słabym scenarzystom z Zachodu. Poza tym lubię brytyjski humor. Obejrzałem i jak było?


Nie miałem wygórowanych oczekiwań. Zresztą, czego ja niby mam oczekiwać po filmach, które mają być słodkie, miłe i sentymentalne w odbiorze? Za dużo tego twórcy upychają wystarczająco na walentynki, by nie poczuć się przesycony. Jeśli jednak męczy Was szaruga za oknem śmiało możecie pominąć tekst i przejść do oglądania.

Poznajemy Tima, rudzielca, wysokiego faceta o przeciętnych gabarytach, który dogaduje się ze swoją siostrą uważającą się za ,,ofiarę losu'', ale ogólnie biorąc jego kontakty z kobietami są, krótko mówiąc, niezdarne. Chłop nie ma doświadczenia. Z pomocą ojca dowiaduje się o wehikule czasu, który przechodzi z rodziny Lake z pokolenia na pokolenie.


Tim w odróżnieniu od taty, nie będzie podróżować po to, by czytać Dickensa, jego zamiarem jest znalezienie dla siebie dziewczyny. Nie jest to jednak typowy wehikuł czasu wysnuty z opowieści Wellsa. Jest łatwy w obsłudze i z chęcią sam chciałbym posiąść moc podróżowania w przeszłość. Tak, działa tylko w jedną stronę. Nie można przejść do świata, który dopiero nastąpi. Z pomocą ,,wynalazku'' bajeruje Charlotte. Jednak po wszelkich wysiłkach i wyczynach wyjeżdza z Kornwalii do Londynu.

Tam poznaje zabawnego kolegę z pracy, który nieustannie będzie mu towarzyszyć. Obaj wybierają się do miejsca, gdzie poznaje Mary i po raz kolejny się zakochuje. Może wydawałoby się, że teraz finał jest prosty i jasny. Nie do końca. Podobnie, jak w historiach o wehikule czasu są przepisy, które trzeba przestrzegać. W innym wypadku coś się zmieni, coś się nie wydarzy lub stanie się nieoczekiwane niedowierzanie. Reżyser sprytnie szafuje technikami spowodowanymi przez ,,logikę wehikułu czasu'' i nie ominie nas wracanie do tych samych miejsc, wydarzeń i osób, co też powoduje powód do śmiechu, zadowolenia lub smutku. Bo co jak co, ale film urzeka prostotą. Zgrywa się z klisz gatunkowych, zaskakuje, nawet jeśli nasze przewidywania się sprawdzają.

To, co przeszkadzało mi podczas seansu, to nie zawsze dobrze dobrana ścieżka dźwiękowa. Czasem bywała smętna i całkowicie nie pasowała mi do klimatu opowieści. Można się popukać w głowę, dlaczego komedia romantyczna trwa dwie godziny. Można się pokłócić o to, że dałoby radę skrócić go o dziesięć minut, ale wyraźnie film porusza tyle wątków, że nie dziwię się, że pozbawia się nas dwóch godzin z życia. Obowiązkowo pojawia się morał, a miłość poruszana jest w dwóch sferach. Kobiety z mężczyzną i relacji ojciec - syn.


Film ma ciekawych i przezabawnych bohaterów. Polubiłem Wujka D, który jak tylko się pojawił na ekranie rozbawił mnie swoją nieporadnością, braku obycia w towarzystwie. Harry, to idealny dramaturg, ale też jako osoba cholerycznie egotyczna. Przerysowany i niesamowicie zabawny z powodu żółci, jakie zalewa słowem inne postacie. Są też osoby mniej charyzmatyczne lub wpisujące się w stały repertuar komedii romantycznych tj. dziewczyna, która chętnie poszłaby do łóżka z dawnym znajomym.

Polecam, nawet jeśli nie przepadacie za komediami romantycznymi. Nie brakuje wątków dramatycznych, bardziej poważnych i zastanawiających, ale bez przesady, przede wszystkim macie się dobrze bawić i odprężyć. Miłego seansu.



Kino z Chrisem: Czas na miłość

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz