skip to main |
skip to sidebar
Nie trawię współczesnych komedii romantycznych, a w szczególności polskich produkcji, które wcale mnie nie bawią. Ci, którzy są odpowiedzialni za bohomaz powinni dostawać bilet na Alaskę, by zrozumieli, że nie pisze się prymitywnych, sztucznych i nie eleganckich żartów.
Także bez wzruszenia i z dozą sceptycyzmu podszedłem do filmu wzorowanym na brytyjskim To właśnie miłość, który jakoś nie bardzo mi podszedł. Może za drugim podejściem zyska u mnie wdzięczność (muszę go sobie odświeżyć).
Obserwujemy na zmianę dziesiątkę blisko powiązanych ze sobą osób (pięciu mężczyzn i pięć kobiet). Każda z tych par szukać będzie odpowiedniej dla siebie miłości. I to nie tylko w wymiarze kobieta - mężczyzna. Otóż mamy odmianę matczyną, rodzicielską, na zasadzie ,,kumpli od piwa''. Film o prostej konstrukcji stara się pokazać nam mniej barwną stronę świąt. Mamy do czynienia z ludźmi, którzy albo muszą radzić sobie z samotnością, upadkiem małżeństwa lub kryzysem wiary w Wigilijny cud a praca za przebranego brodacza nie stanowi powodu do radości (zły mikołaj, który zostanie ukarany).
Miałem ogromne wątpliwości do par aktorskich. Młody Stuhr radzi sobie bezbłędnie, ale jego Bożonarodzeniowa ,,miłość'' w roli Romy Gąsiorowskiej jest nie najlepszym wyborem, lecz na ogół nie przeszkadzała mi w odbiorze luźno powiązanych ze sobą scen. Tomasz Karolak - aktor, który nie ma wyczucia, nagle okazuje się trafny i jako złośliwy przebieraniec radzi sobie nad wyraz dobrze. Piotr Adamczyk, o niego nigdy się nie obawiałem. W roli Szczepana odnalazł się bez zarzutu. Ogólnie rzecz biorąc gra aktorska ku mojemu zdumieniu stanowi trzon, tego, że to jedna z najlepszych polskich komedii ostatnich lat. Nie naciągam Was na słabe kino - serio.
Chcecie przyjemnie spędzić święta, a Kevin stał się dla Was niestrawny, nieznośny i bez chwalipięctwa znacie rzucane teksty na pamięć Listy do M. to twór idealny do oglądania w dzień, w którym spada gwiazdka z nieba (aczkolwiek chyba jej nigdy nie widziałem). Świetna okazja, by się pośmiać, niegłupia, nieco przelukrowana komedyja, ale w swoim gatunku trudno o mniej sentymentalne i naiwne historie.
To ciepły i pogodny film. Polacy jak chcą, potrafią stworzyć dobrą i prześmiewczą komedię z problemami natury świątecznej. Jak za dawnych wspaniałych lat, gdy Machulski był w formie i mimo, że to nie jest ten poziom warto się przy nim rozluźnić (choćby przed pasterką). Nie chcę w tym dniu pastwić się dramatami i sensacyjną zawieruchą. Na to przyjdzie czas po świętach. Jak mam płakać, to przez szczęście, gorzko - słodkie łzy. A tutaj uronić parskliwie łzę przy nadwrażliwości niezmiernie łatwo.
Gorąco zachęcam, nawet jeśli nie lubisz rozczulających opowiastek.
Gwiazdka z Chrisem: Listy do Mikołaja
Piosenka z filmu, która stała się dla mnie drogowskazem przez święta :)
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz