wtorek, 10 grudnia 2013

Kochankowie z Księżyca - Młodzieńcza miłość od pierwszego wejrzenia



Jak miło jest powspominać pierwsze miłości. Niewinne i niedojrzałe, gdy spojrzy się na nie przez pryzmat uciekających lat. Dobrze jest jednak marzyć o idealnej i romantycznej przygodzie, w którą uwikłać mógłby się każdy z nas przy odrobinie dobrej woli i potrzebie kochania. 

Nastawiam zegarek na 1999 rok - historyczna data mojego pierwszego zauroczenia skierowanego w stronę pomocnej koleżanki. Wracam do wspomnień po filmie Wesa Andersona, czasami, gdy wejście omyłkowo do damskiej toalety staje się powodem zawstydzenia i zaczerwienia policzek a dziś budzi jedynie chichot na mojej twarzy.

Film opowiada o dwóch niechcianych nastolatkach przez bliskie ich osoby. Sam i Suzy postanawiają uciec z domu. Umówili się na dziesięciodniową intymną i osobistą wyprawę do miejsca, gdzie morze uderza o pobliski ląd. Sam jest skautem, dlatego jego umiejętności będą przydatne podczas zdobywania pożywienia i rozbicia obozu na pierwotnej naturze. Rozpoczynają się gorączkowe poszukiwania uciekinierów przez kapitana Sharpa i rodziców dziewczynki. Kompani skauta również wyruszają w teren, by odprowadzić go bezpiecznie do domu. Tymczasem sytuacja się komplikuje, gdy lider i nauczyciel harcerzy dowiaduje się o przykrej sytuacji Sama.

Film emanuje absurdalnym humorem ,,Zapomniałam grzebienia, ale uczeszę się palcami''. Pomimo zabawnych wstawek, tli się smutek na ekranie, gdy wiemy w jakiej sytuacji uraczeni są nasi mali kochankowie. Konsekwencje takiego czynu możemy się domyślać, jednakże nie jest to komedia zamieniająca się w dramat. Reżyser snuje opowieść z wyczuciem i młodzieńczą wiarą w to, że wszystko skończy się dobrze. Plenery wyglądają przepięknie. Domy wyglądają jak wysnute z baśni, a rekwizyty nabierają efektu wyjętych z książek. Uczestniczymy w barwnych dekoracjach, z nieprzystosowanymi do środowiska bohaterami.




Wydają się być stworzeni dla siebie, ale czy osoby trzecie będą w stanie zaakceptować ich związek? Tym bardziej, że inni uważają ich za nie do końca normalnych.

Ta odrealniona od rzeczywistości historia kryje w sobie wiele pozytywnych cech (odruchów). Miło się ogląda. Z nutką sentymentu. Reżyser robi prostopadłe najazdy z kamerą wraz z poruszającymi się na ekranie postaciami. I zazwyczaj to oni kierują się w stronę kamery, a nie odwrotnie, jak najczęściej to się odbywa w filmach. Kubrickowskie ujęcia (serwowanie obrazów z drugim planem na czele i pokazanie na ekranie jak największej ilości aktorów) i ,,ucieczka'' kamery przed aktorami, by pokazać wystrój wnętrz, cudowne krajobrazy, to esencja wizualnego, przemiennego szyku. Poza tym poznajemy historię okolicznej wyspy na której znajdują się mieszkańcy dzięki przemówieniom emerytowanego pana.




Młodzi aktorzy bardzo zgrabnie podeszli do swoich ról, wygłupiają się, cieszą na swój widok, zadają pierwsze ważne pytania dotyczące przyszłości i tego, co dotyczy starszych ludzi. Poza tym ciekawie jest zobaczyć Bruce'a Willisa, który w końcu dostał bardziej przyziemną rolę i nie likwiduje przestępców w wieżowcu! Edward Norton jako Ward też gra w dość niekonwencjonalnej roli. Patrząc na jego filmografię aktorską, aż trudno uwierzyć, że zgodził się na taki wyczyn. Spisał się jednak doskonale - pisząc nad wyraz zbyt z dużym uwielbieniem dla jego osoby i jakoś nie potrafię go krytykować, nawet kiedy trafi mu się słabszy numer na ekranie. Co do Billa Murray'a jest już wizytówką kina Andersona - współczesnego mistrza absurdu.

Nie jestem zdeklarowanym romantykiem, ale żywię głębokie uczucia do osób, które wywróciły mój los do góry nogami. Takie same odczucia pozostały po Kochankach z Księżyca. Uwielbiam przekoloryzowane historie, zwłaszcza gdy, powodują ciepłe i dobroduszne rozmyślania o dawnych, równie szalonych, poetyckich zdarzeniach.

Chris o miłości: Kochankowie z Księżyca

2 Komentarz(e):

Dominika Anna pisze...

Bardzo fajnie piszesz :) Film chętnie obejrzę.

Chris pisze...

Ano staram się ciekawie pisać, dzięki :)


A film jak najbardziej na jesienno - zimowy nastrój.

Prześlij komentarz