piątek, 13 grudnia 2013

Udany debiut: Złodziej - Kodeks moralny przestępcy



Michael Mann uznawany jest za jeden z najmocniejszych filarów kina akcji. Zapatrzony w 25 klatek na sekundę (częsty chwyt, notorycznie powtarzany w jego dorobku). Dramaturgię spaja z narastającym napięciem spowodowanym przez konflikty, nieporozumienie i nieszczęście.

 Debiutant zaprezentował nam wizję złodzieja jako zawód, w którym potrzebni są fachowcy, a nie laicy i amatorzy od kradzieży w sklepach. Szefom trzeba bezkompromisowych, szczerych i okrutnych zawodników.



Główny bohater, Frank, postanawia zerwać z przeszłością. Jako ekspert od otwierania sejfów, specjalizującym się w kradzieży kamieni szlachetnych postanawia osiąść na laurach. Pragnie się ustatkować. Wraz ze swoją kobietą, Jessie, kupują dom. A że ta nie może zajść w ciążę i wydać na świat potomstwa, niwecząc plan ,,emerytalny'' Franka, razem postanawiają podjąć się adopcji. W międzyczasie zgadza się na jeden skok - ostatni w karierze, by zarobić sumę wartą $830 000 dla świętego spokoju. Jednak nie dostrzegł haczyka, na który właśnie się złapał...




Brutalne, męskie, wulgarne kino. Klimat lat 80' jest utrzymany niemal przez cały seans - nocna sceneria wraz z mroczną elektroniką sprawia, że zapadamy w trans, nie odciąga nas od ekranu. James Caan, główny odtwórca roli Franka, stwierdził, że to jego najlepsza kreacja aktorska w całej 50 - letniej działalności.

Jeśli ktoś lubi przegadane filmy, długie ujęcia, muzykę elektroniczną a nade wszystko ceni aktorów z krwi i kości niech zagląda w ciemno. Czuć, że budżet był ograniczony i Mann nie mógł pozwolić sobie na mniej kameralne kino, ale żeby tak dawkować intrygę, trzeba mieć talent, który bardzo dobrze spożytkował tworząc następujące dzieła, jak Gorączka, Informator i Zakładnik.

Mocna rzecz: Złodziej

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz