Kiedyś zapytano mnie...
Dlaczego wciąż piszę, nie zarabiając na tym.
Za nim zdążyłem odpowiedzieć mu na to pytanie (to był on), drugi kolega obok mnie upomniał.
Bo to lubi.
Ja tylko przytaknąłem. To wystarczyło. Po chwili usłyszałem kolejne pytanie
Jaki masz w tym interes?
To było bardzo dobre pytanie.
Radość z pisania wiązała się zawsze konfrontacją z samym sobą, odpowiadając sobie samemu na pytania, które chciałbym rozstrzygnąć w swoim życiu. Sam ze sobą wymieniałem się poglądami. Mam w tym biznes, bo dzięki temu poznałem kilka osób, których bym nie spotkał, gdyby nie długopis i puste linie. Pisanie pomogło mi przezwyciężyć pewną barierę w dokonywaniu marzeń (zawsze byłem za kreowaniem przeróżnych historyjek). Dało mi to możliwość uczestnictwa w wielu projektach, nie związanych bezpośrednio z pisaniem. Wyznaję zasadę sztuki dla sztuki, podobnie jak
Oscar Wilde.
Są też tacy, którzy wierzą, że napiszę powieść, co osłupi czytelników, zmiażdzy cały przemysł mainstreamu, zawstydzi leszczy, znokautuje recenzentów, i odmieni losy mojego życia. Niech sobie wierzą, ale żeby napisać coś naprawdę dobrego, potrzeba na to lat, a ja czuję się lepiej w krótszych formach. Dlatego literami białe pola zapełniam tylko na poziomie opowiadań. Niestety dziś już nie wystarczy sam pomysł i dobry tekst. Musiałbym wykonać książkę, w której znajdą się dialogi, gdzie czytelnicy dobieraliby sobie według własnych potrzeb. Dokonując w niej własnych wyborów. Napisać książkę nieliniową, z kilkoma z zakończeniami (aby kwestia wyboru odzwierciedliła nasze poczynania) i dawką dużej swobody po opisach.
Dla wielu od dawna byłem kontrowersyjny. Nie przejmowałem się błędami w ortografii, wiedziałem że poradzę sobie w przyszłości z tym uciążliwym problemem. Zawsze, gdy komuś coś nie przypasowało w moich tekstach, kazałem im sięgnąć po prace innych pisarczyków. Żeby tam coś znaleźli dla siebie. Nikomu nie każe przecież czytać, zwłaszcza własnych linijek. Chcą to chcą, nie to nie, niech żałują!
Nie dbam o to, czy komuś spodoba się moja osoba, mój felieton, cokolwiek by to było. Żyję w zgodzie z sobą, i to się liczy! Nikt nie musi mi propsować, bić brawa, wychwalać. Obejdę się i bez tego.
Szydzę z krytyki. Mam ich za zwykłych hejterów. I teraz wiadomość dla wszystkich hejterów, negowców, dla tych którzy chcą mnie i innych oceniać. Jak się coś nie podoba, to sami sobie piszcie lepsze teksty. Bo mnie szczerze już męczy ten wasz ryk i krzyk. Męczy mnie ta cała otoczka wg cyfr, wypominaniu błędów, Mam na to..brzydkie słowo pominę. Mógłbym tu pojechać każdemu z tych, co uważają mnie za pseudopisarczyka, marnego literata, ale sam nie chcę niszczyć wizerunku własnej osoby. Nie interesuje mnie to, co do mnie przemawiasz. Źle ci, to skacz sobie z dziesięciu pięter w dół. Jestem egocentrycznym chamem, i nie cierpię gdy krytyka mnie się czepia. Zamilczmy dla wspólnoty!
5 Komentarz(e):
Wreszcie ktoś się wypowiedział na temat krytyki bardzo rygorystycznie, ale pamiętaj Chris ona zawsze będzie obserwować piszących.
Byłoby fajnie gdybyś napisał książkę paragrafową. Tak jak mówisz, z możliwością wyborów.
Napisałbym z wielką ochotą, ale takie przedsięwzięcie zniszczyłoby mój harmonogram pracy nad innymi opowiadaniami. Po za tym nie wiem, czy potrafiłbym napisać tak ogromny projekt, ale dzięki za motywację :)
Chris, zarabialibyśmy na pisaniu, ale mam wrażenie że tak jak ja myślisz sobie, że to nie ten czas, nie Ci ludzie i nie ten kraj.
Pozdro ;p
5 minutowy pisarzu, tu już nie chodzi o czerpanie z tego zysku. Finansowo trzymam równowagę, nie mogę mówić ani o ubóstwie, ani o spaniu na kasie. Ja piszę najczęściej z jednej przyczyny, to cholerna potrzeba duszy, gdzieś głęboko we mnie siedzi taka ''druga osoba'', co chce się wypowiedzieć.
Prześlij komentarz