Zadziwiające, jak nieznany mi artysta wysmażył kawałek szczerego kina w słodko-gorzkiej narracji. Zaczyna się bez przebierania w środkach - mężczyzna porzuca dziewczynę, by wprowadzić się do starego przyjaciela. Także kawalera - wiecznego samotnika, który woli spacery nocą od potajemnych igraszek. Dobrze się dogadują, więc Bony (Andre Dussollier) pozwala na osiedlenie czy rozpakowanie bagażu. Wspólny lokator, to wyśmienita okazja, aby zasmakować towarzystwa. To dwa różne charaktery - Leo (Gerard Lanvin) potrafi pić wódkę przed południem, nieustannie, lub przeważnie, porusza się z papierosem w ustach, z rozpiętą koszulą i wydaje się najbardziej bezpośredni na ekranie. Jego przyjaciel, to stonowany, cichy pisarz z nienagannie przyciętym zarostem, który ceni sobie spokój i lekką bryzę na spacerze w mieście. Do tej zgrai dołączy pani taksówkarz z rozczochranymi, kruczo-czarnymi włosami o wątpliwych manierach - potrafi znokautować pasażera bez żadnego problemu. Cora (Christine Boisson) - bohaterka programu, to skomplikowany charakter, burzliwy oraz popędliwy.
Żeby tego było mało - Leo wchodzi w relację z buntowniczą kobietą za kółkiem. Spotykają się przypadkowo, i równie przypadkowo zostaje pocałowany na tylnym siedzeniu. Ich pierwsze spotkanie rozbawia, bo Cora zagląda w górne lusterko samochodu, śmiejąc się pod nosem, a Leo chce trafić do domu, przez pijaństwo. Z jakiegoś powodu - Cora uznaje mężczyznę za magnetycznego, skoro pierwsza wykonała krok w stronę znajomości. Potrafią wędrować nocą po licznych zaułkach - film notorycznie zjawia się w lokalach, w przydrożnych barach, gdzie delektujesz się alkoholem, szafa grająca czeka, aż odpalisz utwór muzyczny, a kobiety tajemniczo spoglądają na męskie twarze. Jeśli ktoś oczekuje klasycznego romansu, albo że Cora, to typowa dziewczyna z przedmieścia - musi wycofać stereotypowe myślenie. To zawodowa femme fatale - zwodnicza, często niemiła, niegrzeczna i zagubiona. Potrafi rzucić się do gardła, całując mężczyznę bez ostrzeżenia, by kolejno strzelać wyrzutami oraz włamując się do jakieś piwniczki z winem.
Ktoś kiedyś powiedział, że z kobietami źle, ale bez nich jeszcze gorzej - nie wiem, czy to cytat, który działałby będąc u boku żeńskiego taksówkarza. Zdaje się osamotniona, jak reszta postaci w dramacie - z tym wyjątkiem, że koło niej kręcą się mężczyźni zainteresowani jej charakterystyczną urodą, która ma ciemne oczy, zgrabną sylwetkę oraz szumne, niepoukładane włosy uciekające w bok. To figlarna dziewczyna z męskich fantazji, która stosuje nieprzyzwoite ruchy. Lubi upijać się drinkiem, kąpać w łazience przy mężczyźnie, stosować przemoc, gdy pasażer namolnie chce skraść pocałunek wybuchowej dziewczynie. Wyróżnia się spośród damskich charakterów widzianych na szklanym ekranie - bywa nieprzyzwoita, nie dba o wyszukany, elastyczny język, a sama ubiera się w skórzaną kurtkę popalając papierosa na siedzeniu w ciasnej taksówce. To dziewczyna zaburzona - skrajnie odpychająca dla dżentelmenów, ale Bony postanawia ją przywrócić do pionu, z marnym skutkiem.
Jej niezależność, dzika natura jest wyjątkowo pokraczna. W jednym momencie urzeka ciałem, słodkim pocałunkiem, żeby wściekać się o drobnostki. Jej niepohamowana skłonność do wybryków działa negatywnie dla trzeźwo myślących. Raczej zauważam tu pewną skłonność do przesady - boi się męskich wyznań, a uczucia traktuje jak powietrze, jako oznakę kapryśnych słów wypluwanych z ust bez poparcia. Bywa śmieszna, kiedy odrzuca czarowne ,,kocham cię'' odpowiadając opryskliwie ,,nie wierzę ci''. Dlatego tym zabawniej wypada, gdy Leo postanawia poderwać inną kobietę wieczorem, a ona, jak żałosna zazdrośnica - pędzi za nim, tuż po tym, jak odepchnęła mężczyznę, który odważnie podjął inicjatywę wyrzucając z siebie mocne słowa o zakochaniu.
Kobiety bywają nieprzewidywalne, a w tym kinie widać, że czasem lepiej się wycofać i skupić na męskiej przyjaźni. Tym bardziej, że Bony, to znakomity kompan do wspólnej gry w pokera, z którym wyjdzie na miasto, na kieliszek dobrego brandy bez żadnego babskiego, narzucającego się hasła z pretensjami. To panowie mają zdrową relację, bo każda próba dotarcia do szalonej dziewczyny za kółkiem prowadzi do dezorientacji oraz dzikich, niemiłych kuksańców. Dialogi celnie oddają porywczą naturę Cory, która, z mojej perspektywy, zachowuje się mało kobieco - jej zimny ton, instrumentalne podejście do miłości, obrazoburcze, toksyczne zachowania sprawiają widok upadłej, wyzwolonej kobiety, która sama nie wie, czego chce od życia. Wiedzie los wykolejeńca, ale w jakimś sensie, każda z postaci wydaje się wyizolowana. Bony, z całej trójki najbardziej poukładany, nie chce, lub nie potrafi rozmawiać z kobietami, woli kameralne środowisko, ciesząc się z tego, co posiada. Leo jest na przemian przebojowy, nie potrafi odpuścić sobie relacji ze skrzywioną dziewczyną, która raz idzie z nim do łóżka bez żadnego sprzeciwu, jakby to było coś oczywistego, by potem mieć pretensje, że wyznaje jej miłość.
To film o tragicznych osobowościach, gdzie męska przyjaźń staje się jedynym ratunkiem od błędnych kobiet, które rujnują spokój w zaciszu domowym. Które panicznie chcą kontrolować mężczyzn nie ufając im w żadnym aspekcie. Jedynie mężczyźni pragną coś zbudować, gdy pani taksówkarz odpycha wszystkich swoimi zachwianymi czynami. Jakby na własną prośbę pragnęła być sama, kisząc się w taksówce z nieznajomymi. Produkcja nadaje się w sam raz na wieczór, gdyż odwiedzamy nocne przybytki, gdzie możesz skosztować piwa, poderwać jakąś pannę do towarzystwa. Neony szklistego miasta, które nie potrafi zasnąć, gdzie ławki czekają, aby wspólnie zapalić papierosa i porozmawiać o dziwnych kolejach losu, jak fakt, że przyjaciel Bony'ego w jego domu uprawia seks z kobietą. Cora mogłaby stanowić zaledwie dodatek do opowieści, a mimo to - wpycha się do życia kawalerów, którzy próbują coś przemówić do rozsądku, ale to nie zadziała, bo najwidoczniej jej zaborcza natura, pokręcone włosy odpowiadają zakręconej dziewczynie, która nie potrafi przyznać się do słabości, nie potrafiąc przyjąć do wiadomości, że może kogoś oczarować.
Francja, 1980, 110'
Reż. Jacques Bral, Sce. Jacques Bral, Julien Levi, Jean-Paul Leca, Zdj. Pierre-William Glenn, Muz. Karl-Heinz Schäfer, prod. Les Films Noirs, wyst.: Christine Boisson, Gerard Lanvin, Andre Dussollier, Jean-Pierre Sentier, Elisabeth Margoni
1 Komentarz(e):
Lubię kino lat 80tych, ale ten poważny charakter mnie nie zachęca. Teraz oglądam wszystko, gdzie można bujać w obłokach.
Jeszcze wpadne!
pzdr
Prześlij komentarz