sobota, 11 października 2014

O fabule w Tomb Raider, czyli jak wygląda przeciętny scenariusz w grach wideo



Nowa Lara Croft zaskoczyła nas tym, że odmłodziała, jest kompletnym laikiem i wyrusza w ,,pierwszą'' podróż , która ma ją ukształtować - jako archeolog, jako badaczkę starożytnych ruin. Przy okazji wykształcić na zabójcę (ale do tego jeszcze wrócimy). Wcześniej datuje się, że przeżyła katastrofę lotniczą w Himalajach, w wieku dziesięciu lat odkryła Excalibur. Przez dotknięcie kamiennych posągów zginęła jej matka, a osiem lat później, ojciec zaginął w Kambodży. Nigdy go nie odnaleziono. Wykopane szczątki nie zostały zidentyfikowane, choć są podejrzenia, że do niego należały.

Tak wyglądałam przed liftingiem - wyjaśnia w wywiadzie Lara Croft w dwutygodniku
,,Radość z pisania''.


Seria Tomb Raider słynie z platform, po których należy się wspinać. Akcja stawała za szeregiem półek skalnych, rozwiązywanych zagadek czy kombinowania, jakby się tam dostać lub zaczepić. Dzisiaj najwyraźniej gracze nie chcą oglądać, jak przemieszcza się z poziomu na poziom likwidując T-Rexa albo nietoperze. Młody, nagrzany chłopak (słowa Cliff'a Bleszinski'ego) zamierza postrzelać sobie do ćwierćinteligentów. Lara Croft debiutując w 1996 roku - wykonana została zaledwie z kilku wielokątów, dlatego wygląda koszmarnie z dzisiejszej perspektywy - nabrzmiali testosteronem i wskaźnikiem przysadki mózgowej faceci w 2013 roku mogą obserwować seksowny tyłeczek i zaokrąglony biust, jak podpowiada popkultura.

Akcja jak w wykolejonym rollercoasterze - tak ma wyglądać współczesny hit - nie czekamy na etapy, w których główkujemy lub myślimy. Nie ma nic złego lub mizoginistycznego w tym, że Lara wygląda jak modelka - jej seksapil wpisany jest w geny zanim przybrała ,,realnych'' kształtów - grafika z 1996 r. huczała na 3dfx Voodoo. Akcja zastąpiła szare komórki strącając rozsądek na wysypisko śmieci. Brytyjka z wybitnej poszukiwaczki stała się kobietą do bicia, ale potrafi o siebie zadbać, gdyż przeszła nie jedno szkolenie - Larę cechuje mądrość, zaradność, zdeterminowanie. 


Po liftingu tak do mnie lgnęli, że chcieli mnie posmakować - Dosłownie.
- Mówi ze szczerym, rozbrajającym uśmiechem w wywiadzie Chrisa.
 


Ale psioczenia nie będzie końca. Reboot serii skupia się na tym, że panna Croft zaintrygowana jest boginią słońca. Postanawia odwiedzić zakątek świata, który ma odkryć przed nią sekrety. Na nieszczęście - ekipa statku badawczego Endurance została strząśnięta z chmur i ściągnięta na ziemię przez burzę. Odtąd sami musimy zadbać o własne bezpieczeństwo, bo przez bite kilka godzin z reguły biegamy osobno - z dala od załogi. To, co miało napędzać historię, był rzekomy realizm, którym tak się chwalił Crystal Dynamics (producent gry), ale nie dajcie się zwieść - prędko zamieniono go w coś, co jest quasi-realistyczne albo pozbawione ram rzeczywistości. Prequel jest tak absurdalny, niewiarygodnie groteskowy, że cudem jest, że Larze marzą się przygody po globusie. 




Początki są rewelacyjne - zabrudzona, zakrwawiona kobieta przemykająca przez jaskinię, w której upchnięto Larę do kokonu, jest ostoją ,,zapadek'', kanibalistycznych wyrzutków. Jaskinię pochłoniętą przez ciemność - czego dowodem jest użycie pochodni. Po wykonaniu sekwencji QTE, bez których nie potrafią się obejść produkty w sklepie z grami - wychodzimy z zabrudzonej dziury, w której można umrzeć (i to w brutalny sposób). Nie bez kozery na pudełku umieszczono PEGI +18. Niby dla dorosłych, ale to się gryzie ze sobą, bo w tym wieku łatwo wyhaczyć głupotki w fabule.

Najnowszy Tomb Raider nie jest ani mądrym, ani wybitnym tytułem. Po wyjściu z ciasnej nory, widzimy jak przemarznięta podróżniczka rozpala ognisko. Na drugi dzień po sztormie, idziemy na łowy - zgłodnieliśmy. Wypatrujemy łuku przy wisielcu i polujemy na jelenia. Przelewa się krew - robi jej się smutno. Wzruszeni, otrzymujemy sygnał od paczki znajomych, którzy wylądowali z nami na przeklętej wyspie w Japonii. I tu bodajże pojawia się kolejny problem z wizerunkiem Croft - to nie jest historia o Himiko, o odkrywaniu przeszłości. Przez dłuższą część czasu zastanawiamy się, jak opuścić to deszczowe miejsce, gdzie burze pojawiają się zawsze, jak tylko ktoś zamierza udać się w rejs, uciekając stąd do domu. 



O Himiko dowiadujemy się nie wiele. O miejscowych szaleńcach nieco więcej, ale ich chore postępowanie tłumaczone jest tym, że chcą wyrwać się z wyspy - zbyt długo czekają na ratunek, by pozwolić nam zwiać. Mathias - dowódca pokręconych tubylców zamierza wskrzesić Himiko, aby pozwoliła im odpłynąć. Lara z kolei zamierza powstrzymać ceremonię, w której oddaje się dusze. O Himiko mamy wiedzieć tyle, co pisze wikipedia - iż jest pierwszą historyczną władczynią Japonii, uprawiającą szamanizm. Masz wiedzieć, że panuje nad zjawiskami pogodowymi. Pozostała treść polega na czynnościach: zrób to, przynieś tamto, ucieknij, zabij lub idź do diabła!

I tak nasza piękna, 21-letnia mistrzyni czekanu zaczyna likwidować typów, którzy mają rozkaz unicestwić ją. Tłumaczy się, że nie ma wyboru, ale wrażliwa istota staje się zawodową zabójczynią. Nie robi jej różnicy, że jakiś pachołek dostanie kulkę w głowę albo zostanie powalony strzałą z łuku. Jak tylko przywyknie do tego - już nie zwraca na to mniejszej uwagi. Troszczy się o jedynych przyjaciół, którzy jej zawierzyli - bez ich wsparcia nie doszłoby do wyprawy. Widać, że jej zależy, ani myśli porzucać bliskich w potrzebie. Po czym znów zalewa nas wrogi garnizon i odstrzeliwujemy im łby bez myślenia o naszych czynach.


- Ja spłonę!
- Nie! Nie możesz, bo nie powstałyby inne gry z twoją twarzą na okładce.


Ale to nie to sprawia, że Tomb Raider nie ma nic wspólnego z ukazaniem pełnego realizmu. Niemal każde ,,wianie'' przed czymś kończy się szczęśliwie - zapytacie, co w tym dziwnego, ale gdybyście zobaczyli to na własne oczy - nie bylibyście tacy pewni. Weźmy np. rozbijający się samolot. Jesteśmy po wykonaniu zadania, w którym meldowaliśmy, że potrzebujemy pomocy z powietrza. Samolot trafia w turbulencje, roztrzaskany w mig, Lara skacze do rozpadliny - zjeżdżamy w dół, a w trakcie wypadu do bezpiecznego zalądka, wszystko rozpada się na kawałki chcąc nas uśmiercić. Części samolotu lecą w stronę gracza, kamienie się obluzowały - zamierzają nas przygnieść, więc pojawiają się sekwencje QTE. Jak myślicie, ile osób byłoby w stanie przeżyć, albo nie zostać poszkodowanym w zmieniających się warunkach - w przeciągu paru sekund? Liczę, że jakieś 0,001 procenta ludzkości. Lara Croft okazała się być tą szczęściarą. 

A już nie mogłem przestać się śmiać, gdy zwiewałem z palącego się, wielopiętrowego budynku. Tak przeszarżowane epickością, że nie do uwierzenia. Program Fear Factor się chowa! Może się palić grunt pod nogami, mogą płonąć wnętrza, rozpadać się deski, po których wspinamy się do celu jak w serii Prince of Persia. Lara może się puścić, bo praktycznie zawsze trafia na jakiś obiekt, który zachowa ją od śmierci. Mogą strzelać do niej z maszyn wielopociskowych, mogą być w grupie, mogą atakować do skutku - nie zabiją jej, chyba że się o to postaramy, aby nie przejść gry. Jest zawsze krok przed upadkiem z wysokości. Wybuchają mosty i kompleksy - ona, a jakby inaczej, cała i zdrowa!


Indiana Jones, czyli archeolog z batem, któremu udaje się
wyjść z opresji obronną ręką.


Tomb Raider to przykład hollywoodzkiej produkcji, z przesadą do pokazywania scen, w których najprawdopodobniej byśmy zginęli, bo człowiek nie jest aż tak wspaniałomyślny jak sądzi. Ci, którzy pokochali nowego Tomb Raidera będą mi wytykać, że od tego są gry, by nie brać ich na serio. To tylko rozrywka, Chris, nie szarżuj z oskarżeniami. I zaczynam się przyzwyczajać, że łykam te bzdury, których w filmie starają się unikać. Mogę doszukiwać się korzeni, dlaczego ludzie to kupują i nie mają nic przeciwko. Tak niemożliwych obrazów podkładał szerokiej publiczności Steven Spielberg - od czasów Poszukiwaczy zaginionej Arki kino naciska na epickie sceny - rozbuchane wręcz do kwadratu. Ile się da, bo realizm się przejadł. Gry to przejęły. 

W przygodowych grach akcji przypatruje się tendencji do nadużywania przypadków - ,,Przypadkiem udało mi się przeżyć''. Życiem rządzi przypadek - Kieślowski ich drogowskazem. Seria Uncharted, która zyskała rozgłos, jest ku temu, w pewnym stopniu, ,,winna'' - strzelanie do śmigłowca z działkiem skończyłoby się nierozważną śmiercią, a skakanie do wagonu rozpędzonego pociągu z Jeepa jest na tyle ryzykowne, że strach sparaliżowałby nam stopy - takie przygody wyłącznie w grach i filmach podbijających box office. Pytanie na koniec, co to za podróżnicy, którzy nie potrafią się obejść bez broni? Nic dziwnego, że Lara Croft z 1996 roku zabija zwierzęta. Reboot serii pokazuje, że miała się na kim uczyć profesji. Jej to nie przeszkadza, i graczowi także.




Tomb Raider to gra, która trafiła na listę Moich Top 15 gier 2013 roku, ale fabularnie - jednogłośnie cienizna. Twórcy dopilnowali, aby Lara pod koniec programu zawładnęła dwoma pistoletami - fani wiedzą, że w pierwszej scenie w wersji z '96. strzela do psów z Beretty 9 mm - z obu dłoni. Czego nauczyła się oprócz zabijania? Zawierzyła swej intuicji, zrozumiała na czym polega strata nauczycieli i kolegów z branży, fizycznie uodporniła się na ból, a do tego została pobłogosławiona przez Himiko, stając się wyjątkową farciarą, która przeżyłaby nawet zamach na World Trade Center - siedząc w budynku. 

Tomb Raider epic moment

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz