czwartek, 12 lutego 2015

Miesiąc z westernem: Bezprawie - Po zachodzie wschód


Jak każde wiekopomne dzieło z gatunku western: zaczyna się spokojnie. Film nie narzuca sobie morderczego tempa, by zgasnąć w środku drogi. Najpierw truchtem, rozwijając się według ustalonego porządku - bez płytkich emocji. Niezauważalnie przyspieszając w trakcie wyścigu po zadowolonego widza. A kiedy przyjdzie ostatnia prosta - przyspieszy bicie serca, pominie kompromisy i odniesienie zwycięstwo. Bezprawie jest wymodelowanym sztandarem tej strategii. 


Widzimy pastwisko. Czworo sprawiedliwych jeźdźców. Trzech wąsaczy i jednego bez zarostu. Młodość spotyka się ze starzejącymi kowbojami. Chcą zerwać z przeszłością i wieść unormowane życie, z dala od kłopotów. Krajobraz zarasta trawą, w oddali pasmo gór, środowisko opasłe w bydło i konie. Oglądamy wykonywane czynności, którymi zajmują się panowie w kapeluszach z zagięciem. Dwóch z nich oddali się do miasteczka Harmonville, w którym poznajemy ranczera, Dentona Baxtera o niedyplomatycznych skłonnościach. 

Bezprawie powstało już po zachodzie (zmierzchu) gatunku - symbolicznie nastąpiło to w 1992, gdy Clint Eastwood rozprawił się z przeszłością Ameryki i jego kulturą w filmie Bez przebaczenia. Pół wieku minęło od nadwesternów, które specjalizowały się w psychologii postaci (Bezprawie miało premierę w 2003). Potem nadeszły lata 60., aby unicestwić pogląd, że Dziki Zachód to czasy ludzi z misją, prawych i broniących Konstytucji. Obraz Pewnego razu na Dzikim Zachodzie pokazał, jak uśmierca się ten okres - wprowadzając prapoczątki komunikacji miejskiej: budując linie kolejowe. Potem to antagoniści przejęli panowanie i antywestern rósł w siłę. Przestaje być dziki - ustępując cywilizacji, która wcale się nie nawróciła. 




Przejdźmy jednak do rzeczy. Bohaterami są tu Charley Waite (Kevin Costner) i szef (Robert Duvall). Charley nazywa go szefem, choć sam struga przemyślanymi pomysłami, co przydadzą się w sytuacjach podbramkowych. Pomimo lat na karku nie szukają śmierci. Nie chcą wywijać Coltami. Nie są cynikami. Wyznają stare zasady: braterstwa, wspólnoty, przyjaźni, przyrzeczenia. To oni są przykładem dla miasteczka, nie stróż prawa, który z prawem nie ma nic związanego. Nasyła szajkę z ukrytymi twarzami, by pozbywali się przeciwników władzy, którzy mają zaszkodzić ,,postępowi''. Baxter dobrze kombinuje, ale zapomniał, że lud potrafi się zebrać i zburzyć fasadę niegodziwości. Strącając reprezentanta ze stołka, którego mu przydzielono. 

Bezprawie nie krzepi oryginalnością. Jest rozrachunkowy, lecz nie zamierza iść w stronę zachodzącego słońca. Nie chce milczeć, zginąć lub epatować nihilizmem. Chce być jutrzenką, tym, czego wcześniej unikano. Historia jest mieszaniną błota, krwi, natury i przemijania. A zarazem emanuje sarkazmem, szczerymi intencjami i wiarę w to, że bezprawie jest przejściowe, że tylko na ułamek sekundy napłynęła do ludzkich serc nienawiść. Trzeba zabić naleciałości po Dzikim Zachodzie, by mógł nastać pokój. Wybije godzina zwiastująca lepsze jutro. Zanim do tego dojdzie - ujrzymy batalię rewolwerowców i kuchmistrzów od broni ręcznej. To będzie nowy finał, na który czekano w XXI wieku. 




Bezprawie nie będzie ostatnim westernem, który ma szansę być ważny dla historii kina. Nowy wiek ma niespodzianki i pokazuje, że gatunek skazany na wymarcie - nie poddał się. Nie wywiesił białej chorągiewki. Kevin Costner (reżyser filmu) zasłużył na pochwały: może być wymieniany obok Sergio Leone'a, Howarda Hawska, Sama Peckinpaha, Johna Forda czy Arthura Penna. Costner w Tańczącym z wilkami docenił Indian, których tak obawiali się biali, że są dzikusami, na których nie można liczyć. Co prawda wybielił ich wizerunek, ale chciał zaobserwować, iż to gringo nie dotrzymują słowa, co potrafią być bardziej okrutni od plemiennych społeczności. W Bezprawiu nakierowuje postaci do stabilizacji. Do świętego spokoju, zastępując nocki na zmarzłej ziemi - ciepłym domem, gdzie żona czeka na męża. 

Bezprawie ma drugi i trzeci plan, na który spogląda się z uwielbieniem. Montaż nie jest tak rozbrykany jak u Peckinpaha. Ruchy kamery nie są ostentacyjne, To stara szkoła, bez śmiałości zaglądania poza kadr. Nie daje się wyszaleć młodzikom, bo Costner to reżyser, który woli spoglądać na ludzi w jego wieku, ale energię ma - zupełnie jak nowa szkoła, która zmienia oblicze kina. 

Bezprawie online

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz