środa, 15 stycznia 2014

Definicja strachu: Opowieść o dwóch siostrach - Nie dla tych, co polują na łatwą rozrywkę


Nie było okazji zajrzeć, co dzieje się na Wschodzie. Wskakujemy do samolotu i lecimy do Azji. A dostęp na pokład dostajecie przed ekranem. Nie ma obowiązku zapinania pasów. Przygotujcie się na kino, które wymaga skupienia i wysiłku. Jeśli nie trawicie kultury, gdzie postacie na siebie wykrzykują z charakterystycznym dla tych krajów akcentem i usposobieniem rozważcie, czy odpowiada Wam historia, która toczy się niespiesznie.

Film jest oparty na motywach starej koreańskiej legendy, która kojarzy się z klimatem braci Grimm

Po wstępnej czołówce obserwujemy, jak przed oczami pojawiają się stonowane kadry przepełnione sterylizacją. Znajdują się tam dwie postacie - doktor i młoda dziewczyna, zakrywająca swą twarz. Po zadaniu bardzo ważnego pytania przechodzimy do sedna.

Dwie siostry wracają do domu po długim leczeniu w zakładzie psychiatrycznym, po samobójczej śmierci ich matki. Bezlitosna macocha nie traktuje je z należnym szacunkiem i życzy im tego, aby nie wyzdrowiały. Ojciec dziewczynek nie potrafi się postawić okrutnej macosze. Zaś w domu zaczyna się robić niespokojnie, dzieją się nadprzyrodzone zjawiska.


Reżyser straszy nas z dystansem, usypia, by zaskoczyć. Zwalnia ,,przewijanie'' scen, aby z hukiem wystraszyć, wyrazić zmęczenie umysłu naszych sióstr. Nie brakuje obowiązkowo czarnowłosej dziewczynki, która jest postrachem azjatyckich horrorów. Słyszymy skrzypienie podłogi, demony straszą raz przebojowo, raz z budującym napięciem, a pojedyncze uderzenia w fortepian lub werbel ma spowodować u nas drganie ciała. 

Dla niewprawionych widzów, albo oczekujących solidnej dawki przerażenia bez budowy psychicznej, nie mają czego tu szukać. Będą tacy, którzy stwierdzą, że oglądają ,,usypiacza''. Zmęczy ich obraz, dramat więzi przez zamieszkaną rodzinę. 

Reżyser sprawnie operuje barwami. Nakreśla nimi emocje związane z bohaterami. Podrzuca wskazówki na temat tego, co tkwi w umysłach aktorów i ich ,,uwięzionych'' relacjach w domu rodzinnym. To film nastroju i nie straszy nas w wymuszony sposób. Jee-woon Kim obrał trudniejszą ścieżkę utrzymania widza w ryzach. Tempo podkręca w drugiej połowie filmu i wyjaśnia zagadkę, która z biegiem czasu nabiera większego sensu. To obraz rozpaczy i rozpadu ludzkiej komórki społecznej.


Polecam tym, co nie liczą na łatwą do przyswojenia historię i tym, którzy horror nie uznają tylko wówczas, gdy skaczą na fotelu, co dwie minuty. To poważne, pokombinowane, dojrzałe i wymagające kino. Straszydło schowane jest za fasadą dramatu rodzinnego. Polecam wytrwałym, osobom sympatyzującym Daleki Wschód.


0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz