środa, 30 października 2013

Dwa oblicza zemsty - Źli, bardziej źli, najbardziej zły



To był pierwszy i jedyny film wyreżyserowany przez Marlona Brando, znanego głównie z roli ,,Ojca chrzestnego''. Jeden z najprzystojniejszych aktorów wszech czasów okazał się sprawnym artystą za kamerą. Ponad dwugodzinny seans w kostiumach i scenach (anty)westernu sprawił, że historia pozwala widzowi polubić i znienawidzić postacie. Klasyczny podział na dobrych i złych został przełamany. Tym razem szeryf sprawia wrażenie rabusia, a łobuzeria, to mężczyźni, którzy nie kryją się ze swoimi intencjami i usprawiedliwiamy ich, co nie zmienia faktu, że też mają swoje za uuszami.

Trzech rabusiów okrada bank w Sonorze (Meksyk). Władze wysyłają za nimi pościg, który szybko zabija jednego z nich. Dadowi (Karl Malden) i Rio (Marlon Brando) udaje się jednak zbiec. W końcu dochodzi do sytuacji gdy zostają oni uwięzieni na wzgórzu. Dad dostaje ważne zadanie - ma znaleźć nowe konie i wrócić z nimi po przyjaciela, postanawia jednak zbiec ze skradzionym złotem. Rio trafia do więzienia, a gdy z niego po pięciu latach ucieka, chce tylko jednego - zemsty.

Aktorzy spisali się nadzwyczaj dobrze. Popisowa rola Marlona Brando (jak zwykle w osobowości nieszablonowej, niejednowymiarowej, skomplikowanej psychologicznie) i Karla Maldena najbardziej zapadają w pamięć (to spojrzenie, gdy z diabelskim spokojem skazuje na szubienicę). Czuć było, że aktorzy bardzo dobrze ,,bawili'' się na planie. Rozumieją się. Postacie kobiece też nie należą do sztampowych, oprócz konserwatywnego przydziału mają drugą stronę i potrafią powiedzieć ,,nie'' z godnością.

Nie jest to tylko film o zemście. Nie brakuje wątku o miłości, który bardzo mi się podobał, mimo że bazował na prostym patencie. Wielokrotnie Brando porusza temat przyjaźni. Czy istnieje ten rodzaj więzi pomiędzy osobnikami, którzy żyją z ludzkiego nieszczęścia, kradzieży i hazardu? Czy nie jest tak, że zaufanie w takim niepewnym układzie ma sens na krótkotrwały okres czasu, a nie na długie lata?


Zaraz coś się zdarzy...

Film rozwija się delikatnie i do końca pozostaje stonowanym obrazem, ale nie brakuje dynamicznych ujęć i serii scen z cyklu zaskoczenie. Bardziej opiera się na relacjach i inteligentnych dialogach. Psychologiczny dramat w dzikich plenerach. Niewinna geneza konfliktu, niedotrzymanie kroku towarzyszowi i niespodziewany romans rozdmuchał seans do rangi zgryzoty. Pod koniec filmu miałem wrażenie, że ,,Dwa oblicza zemsty'' opowiadają o przebaczeniu i zrozumieniu własnych błędów.

Jak na film z 1961 roku wciąż robi wrażenie. Jest to jeden z pierwszych obrazów, gdzie kobiety mają szansę wykazać się charakterem, a ci którzy stanowią prawo wcale nie oznacza, że widz nimi nie gardzi. Zdecydowanie nie dla wszystkich. Jeśli jednak lubicie kibicować aktorom z ekranu, nie zawiedziecie się. Zemścicie się na tych rolach, których nie trawicie. Będziecie za Rio, to on gra główną rolę i w gruncie rzeczy, to on sprawia człowieka, który nie stracił rozsądku (co nie do końca jest prawdą). Kilka zabawnych scen, to jednak za mało, by średnio interesujący się odbiorca w tak wymarłym gatunku znalazł coś dla siebie. Dajcie czas temu dziełu, bo naprawdę warto. Może zaszczepię w Was miłość do westernu.

Kino z Chrisem: Dwa oblicza zemsty (niestety wszędzie panuje przymus rejestracji, dlatego też podaje cały film na Youtube)

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz