Stan gatunku pod nazwą horror cieszy się obecnie wysoką frekwencją zainteresowania, ale nie przekłada się to na wartości odbiorcze. Adresaci najczęściej nie są wyuczeni podstawowych zagadnień w zakresie ,,jak tworzyć film''. Nie masz pojęcia, jak zaaranżować grozę wśród biernych oglądaczy? Weź jakiekolwiek narzędzie ,,pracy'', trząś kamerą i wmów prasie, że miało to wyglądać, jak nagranie z szokującej relacji. Nigdy nie pojąłem, dlaczego takie prowadzenie kamery miałoby mnie przerazić lub usatysfakcjonować.
Uwielbiacie, gdy ekranem rzuca na wszystkie strony świata i nie wiecie na czym się skupić, bo przelatuje Wam montaż teledyskowy? - Zmieniający się obraz z szybkością dorównującą mrugnięcia okiem? Babadook nie podąża ślepo za trendami. Nie epatuje nierozważnie serią ujęć, jak w migawce, by pogubić się, na czym mamy zwrócić wzrok. Babadook zrywa z historią dla młodzików. Do kin woła dorosłych, dojrzałych ludzi, nie oczekujących dosłowności.
Historia wydaje się zlepkiem ogranych pomysłów przez ostatnie pięćdziesiąt lat, ale stara się wykonać manewr taktyczny, który pozornie będzie mówił o czymś, czego jeszcze nie było. I oto przedstawiam: matkę z dzieckiem, która ma problemy wychowawcze, ale głównie nie z jej winy. Chłopczyk jest nieznośny. Uprzykrza życie rodzicielce, znajomym, przez co nikt go nie lubi, i nie jest mile widziany na imprezach lub odwiedzinach. Szkoła również nie radzi sobie z trudnym przypadkiem Samuela. Co gorsza, stracił ojca. Twórcy odrzucili pokazywanie nam bolesnych wspomnień, jest jedynie napomknięty, co nie znaczy, że nie istotny dla fabuły.
Matka, Amelia w swej konserwatywnej roli, czyta małemu bajki na dobranoc - niekoniecznie na miarę przytulnych i niegroźnych, jak się przyjęło. Ich atmosfera nie jest w tonie edukacyjnym. W każdym razie - nie pasuje do brzdąców i dzieci. Są to raczej mroczne baśnie obrazkowe. Samuel życzy sobie, aby Amelia przeczytała mu Babadooka - rymowankę o okrutnym potworze w kapeluszu. Wszystko byłoby ładnie i pięknie, gdyby nie to, że mara z czarnych barw ujawnia się synkowi. Matka, jak to matka, tłumaczy, że to wyobraźnia płata figla, że ktoś kryje się w szafie. Powolutku, galopem - rozpoczyna się seans psychologicznego straszydła.
Babadook to postać kreatywnie wykorzystana na potrzeby produkcji. Jest dodatkiem do skomplikowanej fazy drgań, do której docierają bohaterowie. Nie ma efektów specjalnych wykonanych za pomocą sprzętu domowego. Jest zrobiony w zgodzie z pełnieniem funkcji, jaką ma do odegrania - wyjęty z baśni, wygląda jak z baśni. Jest ważny, ale to nie on powinien zawracać Wam głowę. Mocniejszą stroną jest relacja na poziomie matka-syn, którzy przez swoje błędy, niepoprawność zachowawczą psują kontakt z otoczeniem - odrzucając innych przez narastające obawy ,,wtargnięcia'' intruza.
Możecie się nie zgodzić, ale od horrorów powinniśmy oczekiwać płomiennych emocji - nie od paradowania na sali ze strachu, lecz od dramatu postaci, które uwikłane są w syzyfowe katorgi. A co za tym idzie - przerażenie na myśl, że i nas może to spotkać. Fakt faktem Babadook nie ma tej siły oddziaływania, co Dziecko Rosemary, ale potrafi nadesłać sygnał, że coś jest nie w porządku. Współczujemy biednej kobiecie? Nie. Chłopcu? Też nie, ale są sceny, w których było mi ich żal.
Jeśli oczekujecie na horror w pełni tego słowa znaczeniu, rozczarujecie się. On nie straszy. On wywołuje napięcie - jest prawidłowo skadrowany, kamera nie fruga jak opętana przez diabła. Twórczyni, Jennifer Kent zadbała, abyśmy mieli kontakt z tytułowym Babadookiem - zwłaszcza w oddali i cieniu. Korzysta z chwytów, które dobrze znamy, ale jego prezentacja jest imponująca, nieodłączna - nie jest przerażaczem ku ucieszy gawiedzi, którzy marzą o marnej fabule z toną wyskakujących przebierańców. Jego zadanie jest bardziej wytworne.
Babadook przypomina konstrukcję dreszczowca z lat 60's. Niepokoi, lecz nie zadaje obrażeń psychicznych. Ogląda się to statycznie. Nie ma przyspieszenia akcji, jedynie montaż potrafi dokręcić tempo. Historia ułożona jest według sprawdzonych recept, które jakoś wpływają na całość. Nie jest to film doskonały, czasem uszy bolą od wrzasków, ci, którzy chcą pełnoprawnego horroru - będą narzekać na ślamazarną dramaturgię, za małą częstotliwość powodów do otwierania buzi z dreszczów. Niestety ogromną wadą jest rozłożenie filmu w czasie - początek odrobinę rozlazły, niewyjaśniający za wiele, rozwinięcie pomysłu wiążę się z czekaniem na to, kto ześwirował, a zakończenie nie wprawia w katharsis. To nie jest złe kino, potrafi się podobać, ale do mistrzów grozy brakuje co najmniej wyczucia elementów składowych. Brakuje tego, by bać się po odejściu z ekranu.
Chris opowie ci bajeczkę - Babadook online
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz