niedziela, 14 kwietnia 2024

Arcadian - Strachy na lachy



Nazwisko Nicolasa Cage nie schodzi z ust, gdy pojawia się co krok na nowych projektach - gorzej, kiedy dociąga do emerytury grając w czym popadnie. To błędne koło, z którego trudno się wydostać. Fascynujący temat potworów grasujących w nocy przemieniono w prostacki produkt klasy B, a zapowiadany horror gnije od środka. Od rozpaczliwej atencji ratuje go młodociany klimat czy stukot nocnych stworzeń. Niedaleka przyszłość. Przybrany ojciec z dwoma synami mieszka sobie w drewnianej chacie unikając zgaszonych świateł, aby nie napatoczyć się na mroczne istoty grasujące po zmierzchu. Świat, jaki znaliśmy - przepadł bezpowrotnie. Pozostał skurcz po odebraniu ziemi obiecanej, a dzień słoneczny stał się jedynym wytchnieniem od zgrozy.

Paul jako żywiciel rodziny - dba o to, aby synowie nie błąkali się po lasach, czy tuptali nogami na zewnątrz po zgaśnięciu słońca. Stara się wychować nastolatków-bliźniaków na krańcach nowej rzeczywistości, gdzie pajęcze kreatury dyktują tempo strachu, czyli podniesiony puls, a nasi młodzieńczy bohaterowie igrają z ogniem. Jeden z braci spotyka dziewczynę, więc zamierza nawiązać romans, zanim ziemia pochłonie jego rozbudzone członki, a farma stanie się grobowcem przez nadciągające hordy zezwierzęconych potworów. Przez większą połowę czasu ekranowego śledzimy losy czworga postaci, gdzie wieś zastępuje miejski chaos, a jaskinia stanie się przyczółkiem do narastającego koszmaru. Jak przepadł świat? Nie wiadomo. Zniknął za linią horyzontu pod wpływem niewidzialnych sił. Sygnały dźwiękowe zastępują obraz rozpadającej się linii czasowej. To klasyczny przypadek post-traumatycznej historii ludzkości. Znika to, do czego przywykliśmy, a pozostał strach, samotność i zagubienie, gdzie jesteś na celowniku nieznanych bytów tonących w ciemnościach.

Nie wiedząc czemu, ale Nicolas Cage ma niewiele do zagrania - jest raczej postacią drugoplanową, bo na pierwszy ogień idzie standardowa opowieść o dorastaniu, gdzie synulek Thomas całuje się z dziewczyną, omyłkowo traci przytomność podczas ucieczki przed narastającą ciemnością, a tajemne stwory ukryte w cieniu wyłaniają się szelestnie, aby nieść panikę wśród rozgorączkowanych serc. Szkoda jedynie, że cała koncepcja długo się rozwija, nie trzyma w napięciu, a gdy zakochany urwis nie wróci do domu na noc, na czas, wiemy, że spotka go nieszczęście. Brnie w kameralny dramat, który niczego nie wyjaśnia. Ani okoliczności powstania upiorów po zaśnięciu promieni słonecznych, ani tego, jak Paul przeżył niewytłumaczalne zjawisko apokaliptyczne. Spotykając w niewyjaśnionych okolicznościach dziecię - naszych bliźniaków, którzy non stop się kłócą, a całość nie potrafi nadać tej historii znaczenia. 


Dodatkowo film jest dziwacznie zmontowany, na tyle abstrakcyjnie, że można pogubić się w szczegółach, natomiast fabularnie jest prosty w obsłudze. Latamy po dwóch farmach, oglądamy wydzieliny tajemnych stworzeń, a po nocach coś stukocze, jakby sam duch dobijał się do drzwi chałupy. W teorii brzmi jak horror z motywami kaiju (bestii o nieznanym pochodzeniu), lecz w dużej mierze skupia się na romantycznej ścieżce dorastającego młodzieńca unikającego odpowiedzialności, ojcem, który jest sfrustrowany przekleństwem post-apokaliptycznej półkuli ziemskiej (ciekawe skąd ma cygara, które popala), a obelżywymi pojedynkami z czarną zwierzyną. Dociska pedał emocjonalny w finale, aby przyspieszyć seans, czy uczynić z oblężenia farmy bitwą o przetrwanie. Niczym nie zaskakuje, i wygląda, jak standardowa taśma na VHS - zakurzona kaseta wyrzucona na strych, która po odpaleniu przyprawia o niepożądaną nostalgię. To kino wybrakowane z zaskakujących faktów, nie przerażające, nie wywołujące krwotoku z nosa, a napotkane dziwadła na opuszczonej farmie raczej śmieszą niż powodują ucisk w żołądku.

Drugi z braci o imieniu Joseph coś tam majsterkuje, aby być dobrze uzbrojonym żołnierzem, na wypadek, gdyby armia cieni została wywołana z krypty. Natomiast ,,Arcadian'' bliżej do ,,Rebel Moon'' niż do najnowszej Godzilli. Nie bywa przesadnie spektakularny, bo budżet jest minimalny, ale jego fabuła jest skrótowa, niestety nikła oraz pozbawiona większych niespodzianek, dla widza, który wierci się w kanapie w oczekiwaniu na jakiś szok kulturowy. Potwory na ekranie nie budzą wrogości, jak w ,,Metro 2033'', choć są kreatywnie zbudowane, a przez to, że odkrywa skrywaną tajemnicę, jak wyglądają zmutowane istoty po zmierzchu - jego aura dźwiękowa ulega degradacji, a my obserwujemy nikły, ofensywny atak na farmę ojca. Trudno się do czegokolwiek przyczepić, i jednocześnie trudno cokolwiek pochwalić. ,,Arcadian'', to przewidywalny produkcyjniak klasy B z potworami, które nie mają specjalnych atutów. 

Miłośnikom Nicolasa Cage nie polecam, bo częściej znika z ekranu, niż się pojawia (!). Do tego nie potrafi rozbudowywać relacji między postaciami, co sprawia, że historia nigdy nie łapie za kark, bo nie czujemy zaangażowania emocjonalnego. Jest to film straconych szans, opowieść pozbawiona szerszego kontekstu i błaha, jak horrory, które próbują udawać, że stawką jest ludzkie życie. Jego dystopijna przyszłość, to podpucha, jak w ,,Civil War''. Niczego nie wyjaśniająca, zagubiona w sekretach, z montażem, który gubi rytm. Wątek romantyczny jako tako utrzymany w logicznym kluczu, ale to miał być horror, a nie nastoletni romans o ludziach po traumatycznych okolicznościach, kiedy świat został otoczony przez nocne stworzenia. Koniec końców nie spełnia się w żadnej roli - ani dramatycznej, ani szokującej, ani apokaliptycznej.

Irlandia, USA, Kanada, 2024, 92'

Reż. Benjamin Brewer, Sce. Michael Nilon, Zdj. Frank Mobilio, Mon. Kristi Shimek, prod. Redline Entertainment/Saturn Films, wyst.: Nicolas Cage, Sadie Soverall, Maxwell Jenkins, Jaeden Martell



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz