sobota, 19 kwietnia 2014

Batman: Długie Halloween - Stylistyczny majstersztyk



Na polską wersję Długiego Halloween czekaliśmy 20 lat! Jest to odrębna kontynuacja komiksu Franka Millera pod tytułem Rok pierwszy. W pierwszej części obrońca Gotham uczył się swojego fachu i trzeba przyznać, że nie uniknął postrzałów, jeszcze jako amator wpadał w kłopoty w zastraszającym tempie. Praktyka zawodowa sprawiła, iż osiągnął dojrzałość i działa w bardziej przemyślany sposób. Nie wpycha się tam, gdzie zdemaskowano by jego działania. Jego techniki szpiegowskie zostały dopracowane. Nie tylko Batman odniósł korzystną zmianę. Podobnie komisarz Gordon wyrósł z romansów i postawił na rodzinę. Wszystko idzie w dobrą stronę, tylko nie miasto Gotham - gdzie zwyrodnialcy z Arkham wojują i rozrabiają bez przerwy.

W długim Halloween pojawia się seryjny morderca, który morduje tylko w święta m.in. w Święto Dziękczynienia, Prima Aprilis czy Dzień Ojca. Powraca motyw związany z ,,Rzymianinem'', który w Roku pierwszym był lekko muśnięty, zaś w tej odsłonie odrywa ważną rolę i jego postać zostaje rozszerzona, a tajemnica odkryta. Dziwolągi w przebraniu szerzą się w mrocznym Gotham i na nowo poznajemy chociażby szalonego kapelusznika lub człowieka-zagadkę. Powraca oczywiście słynna kobieta kot, która od części pierwszej zdążyła zmienić strój (także jego ubarwienie) i osobiście poznaje zamaskowanego mściciela.




Początki Batmana to żmudna detektywistyczna robota. Pojedynki z łotrami nie są tak częste, jak w grach wideo. Nawet jeśli na rysunkach nie widzimy Batmana lub Bruce Wayne'a wciąż uczestniczy w historii opowiadając ją za pomocą krótkich faktów i cennych sugestii, które często się powtarzają, ale mają swój cel do wykonania - pomagają na bieżąco orientować się kto jest kim i kto, co zrobił. Świetny zabieg stylistyczny, który przypominał mi coś na wzór notesu. Jak na dość obszerną lekturę potrafi utrzymać czytelnika w ryzach i w stałym zainteresowaniu. Bywa nieco monotonny pod względem narracji, ale to się mogło zdarzyć, ponieważ akcja skacze po różnych porach roku, co rusz przypominając nam o największych wrogach strażnika Gotham, przez co jego zatrważającą wadą jest to, że nie potrafimy dogłębnie poznać wszystkich postaci - ulatuje sens umieszczania ich w tej powieści. Fabuła może i nie ma zaskakujących momentów, ale czyta się ją błyskawicznie. Pożera swoją treścią, niekiedy ciekawą myślą i interesującymi zmaganiami z gangsterami (zalatuje Ojcem Chrzestnym). Nawet tytułowe Długie Halloween też ma własne wyjaśnienie w komiksie.



Owy album obfituje w maestrię stylistyczną. Mglisty, ponury i przestępczy Gotham równolegle przeistacza się w noir, w którym dominują prochowce, intrygi i kryminalne tropy. Komiks może i nie błyszczy na tle dekoracji plansz (drugiego planu), ale sztuczki realizacyjne projektu należą do pierwszej ligi. Dużo kadrów skupia się na szczególe - szczególnie broni. Technika stosowania naprzemiennie szczegółu ze zbliżeniem (na twarz) do skutku przypominają filmy Sergio Leone. Ciągłe to rzutowanie z małego przedmiotu na obszerniejszy plan sprawia, że obcujemy z czymś niesamowicie pięknym. Widać, że autor stosował wiele atrakcji stylistycznych metodycznie. Za każdym razem, gdy pojawia się nowy rozdział, na kolejnej stronie zawsze znajduje się pojedynczy kadr z jakąś postacią wymawiającą jeden dymek. Bardzo chętnie korzysta mieszania wąskich kadr z monumentalnymi obrazkami, gdzie docenia się przestrzenne rezydencje. Bohaterowie i arcyłotrzy rzucają cienie na ściany, właściwe oświetlenie zawsze odgrywało ważną rolę dla kogoś, kto zatrzymuje przestępców, więc tutaj go nie zabrakło. Jasne, można odczuć lekkie zmęczenie powtarzającymi się zagraniami, ale jest to tak perfekcyjnie zrobione, że ma się ochotę oglądać takie komiksy!



Nie ukrywam, że piszę o tym albumie tylko dlatego, żeby przygotować się przed tworzeniem serii Dwa tygodnie z superbohaterami, ale gdyby się tak głębiej zastanowić, to jeden z moich ulubionych komiksów 2013 roku. Fantastycznie dopracowany, nieźle zagmatwana fabuła, biorąc pod uwagę technikę montażu, która skrzętnie ukrywa ważne dla czytelników informacje. Cieszę się, że Batman nie musiał się tłuc co kilka stron, bo przez ponad 300 stron byłoby to zbyt męczące i mało odjazdowe. Czarne kino w bat komiksie jest dogłębnie genialne. Rewelacja w każdym calu!







0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz