wtorek, 3 września 2013

Jak wygląda praca na blogu? (spec od kuchni w żartobliwym tonie)



Pomijam oczywiście odpalenie skrzynki centralnej i ,,zapalenie'' monitora. Bez prądu też nie ujadę. 

Krok pierwszy: wstukuję blogspot.com i się loguję.

Wyskakują mi obecne i zaległe posty. Co do zaległych artykułów. W zwyczaju mam odkładać ,,trudne i skomplikowane'' prace na bok. Zawsze mam świadomość, że kiedyś je skończę (takie założenie), ale oczywiście potrafię w jednej chwili napisać o zupełnie czymś innym, a potem się przejmuję i staram się oto, by dokończyć to, co zostało rozpoczęte wcześniej. Kilka dni, albo miesięcy zajmuje mi powrót na udostępnienie rozszerzonej wersji zaległego skryptu. W skrzynce roboczej, na stan dzisiejszy posiadam 8 niedokończonych postów. Wygląda na to, że połowa z nich już się pewnie nie pojawi - jak pomysł wpadł do głowy, tak szybko uleciał - albo najzwyczajniej w świecie usunę je, jakby nic takiego nie zakiełkowało w moim myślach. 


Samo pisanie należy do łatwych i przyjemnych jeśli :

a) Znam się na temacie.

b) Wiem o czym chcę pisać  i jak ten temat rozszerzyć. Potrafię argumentować.

c) Chcę mi się pisać.

d) Przyjemniej jest widzieć gotowy post (kontrowersyjne stwierdzenie).

Naturalnie, dochodzą do tego warunki, czasem tak irytujące, że mam ochotę zaprzestać pisać cokolwiek :

1. Paskudna pogoda za oknem nie pomaga.

2. Ciągłe ,,przerywniki'' - ktoś mnie woła, próbuje ze mną nawiązać kontakt podczas skupienia.

3. A to herbata cytrynowa się zaparzy i trzeba wstać od komputera.

4. Brak prądu. Niezapłacone rachunki? Nie przypominam sobie.




Co robię, gdy siedzenie za biurkiem nie pomaga w tworzeniu? Odtwarzam muzykę Michaela Jacksona, albo innego artystę, który ma to ,,coś'' i podkręcam sobie atmosferę. Gdy już mój umysł przepełni zen i zadowoli się dźwięcznym ,,powerem'' mogę pisać bez opamiętania od ręki (a wtedy niestety - ale kto by się tam przejmował - muszę poprawiać własne błędy, jak zaczynam czytać tekst na spokojnie). Ewentualnie artykuł zaczynam ,,szkicować'' na kartce papieru, by potem nanieść go na wirtualną stronę - jest to wariant ciekawy, ponieważ, gdy w nocy obudzi mnie jakaś tajemnicza siła (w domyśle myśl), mogę ją zapisać bez potrzeby odpalania świateł (promieniowanie od monitora szkodzi zdrowiu). 

Czasem pisanie uważam za stratę czasu. Ślęczę nad monitorem i głowię się, by kolejne zdanie złożyć w 5 sekund. Niekiedy potrzeba 3 minut, zanim przemogę się do napisania słów, których używam na co dzień. Jeśli po 5 minutach mam pustkę w głowię, wiem, że na dziś mogę spasować. I wracam do tego projektu jutro, albo jeszcze tego samego dnia, jak mam czas i pomysł. 

Nie mam jednego szablonu na prowadzenie tematów. Staram się pisać, jak tylko kończę czytać lub oglądać kolejne dzieło, aczkolwiek nie zawsze to działa, ponieważ jest to niemożliwe. Momentami mam wrażenie, że są twory o których lepiej nie pisać (bo potem moje recenzje wyglądają prześmiewczo), albo są na tyle zwyczajne, że nie wiadomo, co opowiadać na dany tytuł. 




Bloger czeka na komentarze. Jeśli otrzyma chociaż jeden, już się cieszy i uśmiecha. Jeśli ich nie ma, łapie doła i smuta (nabieram Was). Komentarzy w ostatnim czasie nie dostaję, więc zdążyłem do tego przywyknąć - nie bądźcie nieśmiali, piszczcie śmiało. 

Tworzenie bloga i zawieranie w nim treści może i wygląda interesująco, ale wymaga to trochę czasu i poświęcenia (całe szczęście nie trzeba wieszać się na krzyżu, by nabrać weny). Jeśli ja, jako bloger się nie przyłożę, to wiem, że wyjdą mi marne popłuczyny i prawdopodobnie stracę odbiorców. Zawsze jednak ktoś może nieświadomie wpadnie na literackie spełnienie i spodoba mu się mój blog i jeszcze go ,,ujrzę'' na literackiej stronie (zapraszam).

Z racji, że interesuję się wieloma sprawami i szeroko rozumianą gałęzią popkultury i rozrywki, nie brakuje tematów o filmach, grach, czy książkach. Mógłbym oczywiście wpaść na pomysł pisania na tylko pewną część jaką tu demonstruję, ale samo wystukiwanie liter na klawiaturze, na jeden obręb tematu, mnie nie cieszy. Chyba nie potrafię pisać tylko o jednej gałęzi rozrywki, wolę całe drzewo. Nigdy też nie zamierzałem wtrynić się w jakąkolwiek niszę. 

Tak wygląda mniej więcej kogel-mogel na blogu mojego autorstwa. Jeśli macie pytania na temat pracy na blogu, a o czymś nie wspomniałem, lub nie miałem w zwyczaju opisywać, piszcie w komentarzach, a może uda Wam się sprowokować mnie do napisania drugiej części na ten temat? 

                                                  Pozdrawiam, Chris




P.S. Zarzucam etykietkę po prawej stronie na moim pulpicie zadań, bo tak się przyjęło.

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz