![]() |
Foto. Apple Original Films |
Oto druga, nieco szersza lista materiałów. Obarczona drobnym spóźnieniem, ale nie ma złego, co by na dobre nie wyszło. Różni się tym, że mieszam stare rzeczy z nowymi. Także, miłych seansów, i do usłyszenia.
F1: Film
Komercyjna reklama, która nie potrafi zafascynować sportem, ani wskrzesić męskiej rywalizacji. Woli pompować puste ego, przemawiać suchymi dialogami, kręcić się za kulisami formuły 1 i rozrzucać dym z kółek. W ostatnich latach za dużo widziałem, żeby zostać fanem letniego kina bez żadnej refleksji. Nie ma to jak sprowadzać sport do dennej rozrywki dla amatorów mocnych wrażeń, w którym paliwo kończy się szybciej, niż wyścig na rezerwach ropy w Le Mans. Nie dość, że łatwo traci zainteresowanie widza kapitulując w stronę weterana, który chce być najlepszy, jakby w F1 liczyła się tylko pozycja na mecie, to posługuje się reklamami Aplle w ramach lokowania produktu.
Zamiast bawić się pomysłem, że dostajemy dynamiczne zawody w pakiecie, za wszelką cenę musi parodiować za sceną, że panowie rozbijają się na naszych oczach, bo przecież formuła, to sport dla emerytów, a nie dla zręcznych kaskaderów! Zdziwieni analitycy, że ktoś wylądował na barierce - wielka mi rzecz w wyczynowym, ekstremalnym sporcie dla odważnych pilotów. Klisza powtarzana notorycznie w tym gatunku, gdzie wypadki na drodze są podniesione do rangi niewiarygodnych zdarzeń. Scenariusz jest blady, więc autorzy pompują sprężenie zwrotne i warkot silnika. Minikamery zarejestrowano w bolidzie, żeby zapanować nad błyskawicznymi zmianami ujęcia.
![]() |
Foto. Warner Bros. |
Szkoda, że sam film nie potrafi podkręcić tempa, a jego emocjonalność stoi na poziomie nierozgarniętego crossa na piaskach pustyni. Brad Pitt wciela się w kierowcę Grand Prix - przemierzającego prawdziwe tory. Fikcyjny zespół APXGP kursuje między kołami Ferrari czy Mercedes, gdzie widowisko zmieszało się z technicznym żargonem, który próbuje zadowolić wszystkich, a jak wiadomo, kiedy celujesz w masową widownię - polegniesz. Chce trafić zarówno do ekspertów, którzy oglądają wyścigi Kubicy na co dzień, a między nowicjuszami, którzy nie mają zielonego pojęcia, na czym polega dyfuzor czy pit stop. Film, w dużej mierze skupia się na nieudacznikach, którzy z boku oglądają, jak inni świętują zwycięstwa (z obowiązkowym, odkorkowanym szampanem). Przegrani szukają odkupienia na rozgrzanym torze, a kobiety zmarginalizowano w fabule, przez co otrzymałem jedną z najgorszych scen randkowych w historii kina. Jest tak żenująco napisana, że najwięksi anty-romantycy będą łapać się za głowę. Produkcja nie proponuje balansu między dźwiękiem, a nabuzowanym hałasem, bo jak wiadomo - formuła 1 nie należy do najcichszych zawodów. Do tego używanie kolorowych komentarzy w trakcie transmisji wybija z rytmu, i wygląda, jak gra komputerowa dla napalonych kierowców zza monitora.
Jego ograniczona strategia staje się kulą u nogi. Piętnaście kamer przypiętych do bolida sprawia, że oglądamy powtarzający się spektakl z oczu (kamery) telewizyjnej. Trudno powiedzieć, na ile autorzy starali się odwzorować widowisko z trybun, a na ile z pozycji śmigającego gracza na arenie. Nie potrafi wyjść poza przyzwyczajenia mainstreamowego kina ,,dla wszystkich''. To błąd, bo nie potrafi skupić się na docelowej widowni, a wyścigi nie są ani realistyczne, ani w pełni fikcyjne. Boi się podjąć ryzyko konkretyzując, czy jest dla publiczności ,,wyrobionej'' (orientującej się w zasadach F1), czy dać sobie spokój i zadowolić przeciętnego fana wyścigów powyżej setki na godzinę. ,,F1'' nie stawia na żadne dramatyczne wyzwania. Próbuje skupienia na pracy zespołowej, na porażkach w sezonie, szukając nagłych romansów, czy monitorując okropne wypadki (nie wiadomo, dla czyjej uciechy, bo widzowie formuły raczej nie życzą sobie nieprzyjemnie zgiętych części pojazdu oraz poturbowanych kierowców w ściśniętej klatce). Jest to rozczarowujące doświadczenie: sterylny obraz, bohater ekranu łamie reguły na trasie, za co mógłby ponieść kary w postaci odebrania punktów czy doszczętnej dyskwalifikacji (co film naiwnie pomija oraz wykorzystuje dla sztywnej narracji). To ma być sport motoryzacyjny, co nie udziela się w ramach fair play? Gdzie nieuczciwy kierowca chce wygrać za wszelką cenę? To zaprzeczenie ducha sportu, a co dopiero mówić o faworyzowaniu bolidowych wojowników.
USA, 2025, 155'
Reż. Joseph Kosinski, Sce. Ehren Kruger, Zdj. Claudio Miranda, Muz. Hans Zimmer, prod. Apple Original Films, Warner Bros., Monolith Pictures, wyst.: Brad Pitt, Kerry Condon, Javier Bardem, Liz Kingsman, Kim Bodnia
The Visitor
Spodziewałem się reinterpretacji ,,Teoremat'' z 1968 r., a otrzymałem serię roznegliżowanych scen oraz pornograficznych przerywników. Nielegalny imigrant wypływa na brzeg w zamkniętej torbie, aby zamieszkać w burżuazyjnym domu, gdzie czarnoskóry, panseksualny mężczyzna rozbija rodzinę od środka. Podobnie, jak w oryginale - do sąsiedztwa wkrada się pożądany mężczyzna, który zmienia komórkę społeczną w zdegradowane pandemonium. W przeciwieństwie do Pasoliniego - nie wiele tutaj wyzwalającego artyzmu, bo twórca przedstawia obsceniczne, skandalizujące wycinki, a agresywna forma pogłębia jego zapaść. To obleśne, karykaturalne dzieło bez pomysłu, gdzie seks został zbrukany do wytworu marksizmu kulturowego. Niszczy tradycyjną rodzinę w poniżających uciechach cielesnych.
Mechaniczne podejście do upadającej rodziny, gdzie matka oddaje się tresurze bondage, ojciec ulega perwersyjnej sztuce na szkle, córka obnaża się przed obcym, a syn sypia z nowym gościem w sypialni. Wygląda, i brzmi, jak dekadencki przedstawiciel wywołujący szok obyczajowy bez pasów w spodni, gdzie współczesny Londyn gnije od wewnątrz - praktykując napastliwe, pornograficzne ekscesy. I jest to męczące, jak von Trier w ,,Antychryście'' (2009), który dopuszczał się zniesmaczenia - obserwując, czy widzowie wytrzymają kolejne sceny rozpadającej się moralności, tożsamości, gdzie efektem działań jest eksterminująca rozpacz i dotkliwy ból.
![]() |
Foto. Apolitical |
Prowadzi do jednotematycznego rozkładu rodziny, gdzie upadek burżuazji jest nieodwracalny. Fetyszyzuje napiętą dynamikę między imigrantem, a białymi przedstawicielami domu - włącznie z pokojówką. W zasadzie, to pusta prowokacja, bo nieustannie odsłania fallusy, kompulsywne akty seksualne, czerpiąc perwersyjną satysfakcję w mieszkaniu uległej, rozsypującej się rodziny, która nie potrafi obejść się bez kazirodczych propozycji. Nie rezygnują z pokusy, ponieważ oddają ciało obcym podmiotom. Pogłębia to otwarte zanieczyszczenie komórki społecznej w wyzwolenie seksualne bez odwrotu. Oprócz tego, że jest to skandalizujące, to po seansie mogę czuć tylko trwogę, bo jak uznać to za sztukę? To obrzydliwe, w złym guście kino eksploatacji, gdzie sceny seksu są niesymulowane, a całość przyprawia o mdłości. Do tego nieszczęsne, plastikowe dialogi, których nie da się słuchać. Coś okropnego.
Wielka Brytania, 2024, 101'
Reż. Bruce LaBruce, Sce. Alex Babboni, Victor Fraga, Bruce LaBruce, Zdj. Jack Hamilton, Muz. Hannah Holland, prod. Apolitical, wyst.: Bishop Black, Amy Kingsmill, Ray Filar, Kurtis Lincoln
Tifusari
Krótka animacja z byłej Jugosławii. Mroczna, pastelowa grafika oddaje sedno wiersza Jure Kastelana - chorwackiego pisarza, gdzie otrzymujemy posępną wizję chorych partyzantów wędrujących przez pustkowia, gdzie narrator powtarza słowa ,,Ani wilka, ani człowieka wokół". ,,Noc nie przemawia'' - mówi partyzant w czerni okuty, z wyblakłą, bladą twarzą. To halucynogenny portret komunistycznej opozycji przeciwko państwom Osi podczas drugiej wojny światowej, gdzie antyfaszystowski ruch porusza się po piaskach pustyni, gdzie wyblakłe kolory próbują się przebić przez grozę niespokojnej tułaczki. Smutna impresja z nutką nadziei w głosie.
Jugosławia, 1963, 13'
Reż. Vatroslav Mimica, Sce. Vatroslav Mimica, Zdj. Z. Sacer, Muz. Branko Sakac, prod. Zagreb Film, wyst.: Zlatko Crnkovic (narrator)
Worek
Jeszcze jedna animacja w krótkiej formie. Tym razem pochodząca ze studia (wytwórni) w Łodzi o nazwie ,,Se-Ma-For''. Niezwykle kreatywna, barwna oraz zabawna, bo otrzymałem porzucone przedmioty ze strychu, gdzie worek połyka drewniane konstrukcje czy parasole. Rękawiczki biją brawo, a krwawe nożyczki pragną rozpruć worek pełen skarbów. Ma przyjemne, wokalno-sceniczne przerywniki, twist, jak z horroru, a produkcja została wykonana w formie ożywionych lalek, co oznacza, iż animacja powstała w wyniku pozowanych przedmiotów, a następnie fotografując eksponaty metodą zdjęć poklatkowych, jak uczyniła to seria ,,Wallace & Gromit'', ,,Gnijąca panna młoda'' lub ,,Mary i Max''. Świetna odskocznia od kina aktorskiego, bo to surrealistyczna komedia z wyciętym płótnem, dekoracjami z teatru oraz podrzucająca zakurzone zabawki walające się po kątach na poddaszu.
Polska, 1967, 09'
Reż. Tadeusz Wilkosz, Sce. Tadeusz Wilkosz, Zdj. Eugeniusz Ignaciuk, Muz. Zbigniew Bujarski, prod. Se-Ma-For
La maschera del minotauro
Inspirowany literaturą Jorge Borges (sam był odpowiedzialny za scenariusz), którego uwielbiam za labiryntowe zagadki słowne. Podobny przypływ nieskrępowanej wyobraźni, gdzie człowiek zakłada na twarz maskę King Konga, który plecie nić Ariadny wokół podziemnej komnaty. Oddaje jakiś rodzaj zagubienia oraz zatracenia tożsamości. W poezji Borges wielokrotnie odnosił się do luster, i w tym krótkometrażowym filmie unika się czystego spojrzenia. Zakładana maska, niczym próba ukrycia się przed samym sobą, ale demaskacja następuje wcześniej, niż sądzi. Nie potrafi obejść się bez ,,drugiej twarzy''. Labirynt minojski jest ważnym symbolem w mitologii greckiej, symbolizującym wyzwania, zagubienie i poszukiwanie drogi. Gdyby interpretować ten mały fragment, który narzuca narrację lektora - być może trafiłem w sedno, że to historia dobrowolnego uwięzienia. Niepokojące zatracenie we własnym, ograniczonym umyśle. Być może nieco toporne, ale lubię eksperymenty z nieskładną formą wypowiedzi.
Włochy, 1971, 12'
Reż. Franco Bocani, Sce. Jorge Luis Borges, Zdj. Elio Bisignani, Muz. Vittorio Gelmetti, prod. Corona Cinematografica
Lugubre
Mroczny dreszczowiec z Meksyku. Porażająca historia o prześladowaniu, uwikłana w spiralę ucieczki od chaosu, gdzie nasza bohaterka żyje z piętnem, ponieważ była napastowana przez ojczyma, w wyniku czego - dokonała zemsty. Jednak, to marzenie senne, ponieważ nie dokonała zbrodni. Tymczasem planuje prawdziwy akt odsieczy, gdzie halucynacja miesza się z niepokojem wewnętrznym. Jerzain Ortega, to jeden z najbardziej szalonych, niezależnych twórców ostatnich pięciu lat, jakich miałem okazję poznać na konkursach filmowych. Jego poprzednie dzieło ,,Telephone'' (2023) udowodniło, że ma dryg do psychodelicznych thrillerów.
![]() |
Foto. Strange.Hair |
Tymczasem bada traumę w stopniu zaawansowanym. Bohaterka popada w obłęd, gdyż obciążenie duchowe oraz pogarszający się stan mentalny sprawia, że zaczyna kwestionować własne zdrowie, a wytwory wyobraźni stają się namacane. Halucynacje stają się coraz bardziej intensywne, co sugeruje, że jej ojczym żyje lub przeistacza się w mściwą istotę (ducha zza grobu), który podąża za tropem ofiary. ,,Lugubre'' głównie skupia się na przerażających doświadczeniach, gdy jest ścigana; szczególnie rzuca się w oczy aluzyjna scena, gdy plącze się w sznurach, jakby została opleciona przez jego macki. Łatwo zaciera granicę między tym, co rzeczywiste, a tym, co wywołuje efekt winy oraz pogarszającej się strefy mentalnej.
Jego kameralność jest wycieniowana. Postępujący terror przybiera maskę skrzyżowanego thrillera z dramatem psychologicznym. Męskie torsy przypominają o niekończącej się traumie, przez co nie potrafi spoglądać na męskie ciało bez naleciałości z przeszłości. Uważa, że zabiła swojego ojczyma podczas próby napaści, ale on, wraca - z demonicznym uśmiechem, targany żądzą ,,wynagrodzenia'' za mściwy akt zemsty. To niepokojący horror prześladowania nastoletniej dziewczyny, która nie potrafi naprostować własnego życia po osobistej tragedii. Od wstrząsającej wizyty w toalecie zaczyna się pokaz gonitwy, a nasza bohaterka stara się przetrwać w koszmarze na urzeczywistnionej ramie (na jawie).
Reż. Jerzain Ortega, Sce. Jerzain Ortega, Zdj. Jerzain Ortega, prod. Strange.Hair, wyst.: Jimena Peón, Oswaldo Rada, Mariana Guerrero, Samara Efeich
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz