piątek, 1 marca 2024

Walka z cieniem - Wstawaj i walcz

 


Niegroźny eskapizm jest lepszy niż wydukany artyzm, a ,,Walka z cieniem'' (nie wiedząc czemu nie przetłumaczona na ,,Moja młoda ciocia'' z angielskiego ,,My Young Auntie'') zaskakuje jako kampowy przykład sztuki pozbawionej nadąsanej nadbudowy narratologicznej. Nie przebierającej w środkach zabawy na długie noce przy kubku dobrej herbaty. Łączy w sobie dziecięcy pisk nad prostotą, lekkością oraz czystym pięknem oazy nieskażonej ideologiami. Gdzie kung fu to poezja akrobatyki, a styl mistrza z południowych Chin przypomina serie, którymi zachwycałem się od małego szkraba. ,,Walka z cieniem'', to triumf kina nad nadmiernym skomplikowaniem przyziemnych rzeczy.

Akcja historii ma miejsce na dalekim Wschodzie. Cheng-Tai Nan jest po stracie ojca oraz męża. Zabiera cenne pamiątki po zmarłym ukochanym i wybiera się do wuja. Przytrzymując cenne akta chroni swój niebagatelny majątek przed samolubnym siostrzeńcem, Yung-Shengiem. Tai-Nan to stosunkowo młoda kobieta, na której widok niedowierza mistrz, gdy zawita do portu. Ich pierwsze spotkanie nakreśla ton narracji: o kpiarskim zasięgu. Starszy pan nie dowierza, że ciotka jest atrakcyjna, nad wyraz krucha z lica, ale to zasłona dymna przed dalszymi wydarzeniami. Cheng zna sztuki walki i biegle posługuje się ciałem podczas starć, a gdy zamówią rikszę, jakaś banda nieokrzesanych dzieciaków zacznie się naśmiewać, że dziadziuś zajmuje się urodziwą panienką. Młode chłopaki nie wiedzą, w co wdepnęli. Dostaną łomot od nietutejszej dziewczyny, a mistrz poprawi im z parasolki, która służy jako nakrycie głowy, ponieważ temperatury są wysokie na zewnątrz, więc uchroni przed udarem.

Gdy zjawiają się w domu otrzymujemy kolejną niespodziankę. Ponieważ z uczelni Hongkońskiej powraca Yu-Tao, syn mistrza, a gdy odkryje kobietę w łóżku zacznie się wygłupiać z kolegami. Padają zabawne komentarze, gdzie Tai-Nan rzuca oskarżycielsko, że to banda maniaków seksualnych. Przez co dochodzi do kłótni i pojedynków na pięści, gdzie ekran zdobi zabójczy kopniak w tradycyjnym stylu, ale bez założonych chińskich strojów ludowych. W międzyczasie, w powietrzu zaczną fruwać antyki oraz atrybuty mieszkalne, więc Ching-Chuen, nasz szlachetny mistrz, nie będzie zadowolony, kiedy wróci do domu, więc z ciotką wymierza solidną karę - dostając parę ,,klapsów'' na tyłek. Yu-Tao od pierwszego wejrzenia, podobnie jak inni weseli goście, nie potrafi otrząsnąć się z myśli, że ma ciotkę o krąglej figurze, promienistej urodzie, a na dokładkę jest wyrachowana w sztukach dłoni żelaznego piasku. Ewidentnie młodzieniec nie ma czystych myśli, bo znajdzie okazję na małe podglądactwo. To świntuch, no! Natomiast wykonanie jest przekomiczne, bo obserwuje swoją krewną w śmiesznych okolicznościach, gdy planują zawiesić z ojcem uroczyste transparenty. 

Rodzi się napięcie seksualne, które zostanie wykorzystane w jednej z najbardziej szalonych scen, bo trendy chłoptaś zabierze ciotunię do okolicznego miasta, gdzie po raz pierwszy założy seksowną sukienkę nosząc na delikatnych nóżkach szpilki, do których nie przywykła, bo nie miała okazja. Pół miasta patrzy, jakby sam anioł zstąpił z nieba, a mężczyźni lubieżnie przyglądają się zajściu, ale jak to w komedii - dojdzie do zaczepki oraz do kolejnej nieprzebranej fali w niewybrednym humorze bijatyki, gdzie złamany obcas i podarty jedwab podkręci atrakcyjność kobiety i wzmocni komiczność sytuacji. Film sklejony jest z nieprzewidzianych sekwencji baletowych, gdzie rodowód uroczego kiczu komponuje się z wykwintną panią, z radosnym, rozbuchanym libido Yu-Tao, a miłosnymi perypetiami, gdzie otwarte dłonie lądują na przeciwniku, aby pokazać, kto jest lepszym wojownikiem w szlachetnej inscenizacji karate. 


Wiadomo, że fabuła to dodatek do przezabawnej serii pojedynków na pięści, gdzie w ruch idzie chiński miecz, nóż, szermierska precyzja, kopniaki, palce wystawione jak kły tygrysa. Bohaterowie przebierają się na imprezie w cosplayowych awanturników. Bo Yu-Tao będzie paradował jako złodziejaszek Robin Hood, zjawi się Romeo, gdzie karnawałowe maski zakryją arcywrogów historii, którzy stoczą bitwy na szpady, krzesła będą się przewracać, a taneczny pokaz przeistoczy się w otwarty konflikt interesów. Tai-Nan uczy się dobrej zabawy, a potem sama pouczy w kwestiach dobrego wychowania, jak prezentować się szykownie w baronowych strojach, kopiąc i tłuc niewyżytych mężczyzn. Trudno nie ekscytować się zaplanowaną choreografią, jak miecze krzyżują się ze wzmocnionymi pięściami. Jak kinetyczne ruchy kija czy florety wirują na przemian z przechwałkami bojowników. 

Przesadna, wybuchowa rozwałka, gdzie każdy naparza każdego jest bardziej pocieszna niż zabawa w chowanego. Dominuje karnawałowy przesyt, rozpasanie broni białej, bójka przez pannę, bójka przez prowokację, bójka dla bójki, bójka w interesach i bójka dla eskapistycznego orgazmu. Spaja to niewyszukana fabuła, gdzie koniec końców Cheng zostaje wykiwana, papiery wartościowe wykradzione ze świątyni, więc wspomniany siostrzeniec Yung-Scheng dostanie lekcję kung-fu. Czuć niekiedy przesyt inklinacjami, jak niepokonany tytan otrzymuje głownią w plecy i drwi sobie z ryzyka, a niekończące się zamaszyste ciosy unikają zderzenia z podmiotem. Mimo to zabawa jest klarowna i czysta, mnogość chińskich akrobacji zachwyca, twórca co krok dorzuca nowe elementy komediowe, które uatrakcyjniają niepoważny bal przebierańców. Którzy leją się z sardoniczną miną, pokpiwając z przeciwnika - szczerząc się jak mysz do sera. 

Komediowa intonacja wzmacnia hałaśliwy, zwinny krajobraz bitwy. Zawsze zaskakuje pomimo markowanych ciosów, jak Cheng-Tai łączy elegancję, z kocim pazurem i urokiem osobistym. To nieskalane, nieskrępowane dziedzictwo baletów dłoni, z użyciem broni białej, nieunikającej gorących tematów. Puszczający oczko do widza (raz wybija czwartą ścianę). Jeśli szukacie odprężającej rozrywki, a nie cierpkich melodramatów - uczcijcie weekendowe szaleństwo ,,Walką z cieniem''. 

Hong Kong, 1981, 121'

Reż. Chia-Liang Liu, Sce. Chia-Liang Liu, Zdj. Peter Ngor, Muz. Eddie Wang, prod. Shaw Brothers, wyst.: Chia-Liang Liu, Kara Wai, Hou Hsiao, Tung-Kua Ai, Ta Lei



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz