wtorek, 11 grudnia 2018

Grinch - Czy przemówi do widowni?



Gwiazdka za pasem. Także warto się przyjrzeć, czy Grinch jest odpowiedzią na odwieczne pytanie: czym są święta bożego narodzenia i jak je obchodzić, by zostały wyjątkowe. To druga, jeśli nie trzecia animacja o zielonym stworku z gór odizolowanego od społeczeństwa. Trzecia, jeśli liczyć krótkometrażówkę od Dr. Seuss, czyli twórcy tytułowego zwierza. 

Akcja dzieje się na terenie Ktosiowa, czyli w osadzie, gdzie Boże Narodzenie jest dniem szczególnym, bo w Ktosiowie członkowie organizacji miejskiej urządzają ucztę, jak gdyby zbierali zapasy na zimę. Wiadomo, w Wigilię myślimy o szwedzkim stole, na którym niczego nie zabraknie, a w lodówce pozostaną dania, do odwołania, aż nie znikną z półek. Jemy do syta, jak każe obyczaj. Przygotowania ruszają pełną parą - przeróżne ozdoby świąteczne wzbogacają ducha świąt wisząc nad dachami, aby nikt nie pomylił się w ocenie, cóż to za uroczystość. Jest hucznie, kolorowo, niemal jarmarcznie. Jedynie Grinch ze zdenerwowaną twarzą i smętną miną baczy z góry na szaleństwo toczące się w miasteczku u sąsiadów. Niezadowolony, zmurszały chciałby, aby święta przepadły, znikły raz na zawsze - swoją drogą to zastanawiające, bo nie jest to święto do białego rana, nie za długie czy obchodowe, ale rzuca się w oczy, a same przygotowania trwają ponad stan, i to one sprawiają, że wyczekujemy wybornej kolacji. 

Wracając do ,,zielonego'' - urzęduje samotnie z Maksem: z wiernym, lojalnym psem, który dostarcza mu na co dzień gorący napój, gdy obudzi dzwonek. To jedyne stworzenie, któremu poświęca uwagę. Ktosiom nie ufa i śmieje pod nosem, jak sąsiad myśli, że jest lubiany przez Grincha. Grinch zaszyłby się w swojej fortecy, ale zauważa brak jedzenia w kuchni przez nadmierny apetyt z powodu pogrążającej go depresji, że nadchodzą święta. Chcąc nie chcąc rusza do sklepu, gdzie Ktosiowie ,,napadają'' na odludka śpiewając kolędy na dworze (dając się urzec śnieżnym puchom). Później, bo raczej znamy tę historię - Grinch zechce zniszczyć święta, kradnąc prezenty oraz ozdoby. Pozbawić Ktosiowo wszelkich oznak radości czy zadowolenia z przygotowanej długoterminowo zabawy. Historia dąży podług sprawdzonych wiązadeł - nie zbacza z jej zakamarków. 



To Grinch jest postacią pierwszoplanową i to on ustanawia tempo animacji. Z tym że, w przeciwieństwie do filmu fabularnego - nie skrzeczy wymuszonym humorem, choć najbardziej zaskakującym elementem są zwierzęta, ponieważ są przesympatyczne i charakterne. Z osady Ktosiów nie ma kto się wyróżnić, poza tym brakuje im osobowości. Są bezbarwni - już zawieszone lampki na haczyku mają więcej kolorytu i blasku. Niczym się nie wyróżniają, bo wszyscy pragną świąt, są nieznośnie zadbali. To naturalne, że nie ma czasu przedstawić kilkanaście postaci bez uproszczeń, ale zaczyna doskwierać brak rozróżnienia, kto jest kim. To Maks i Fred mają zastąpić jednowymiarowych Ktosiów, aby dzieciaki mogły pokibicować uroczym czworonogom. To pies i renifer robią różnicę oraz rozbawiają publiczność. W Ktosiowie nie ma komediantów, a Grinch jako jedyny jest sceptycznie nastawiony do nadchodzącej ,,imprezy''. Ironicznie spogląda na kółko wzajemnej adoracji. 

Wiadomo, że Grinch jest gwiazdą betlejemską programu, ale nie zaszkodziłoby, gdyby ktoś go odciążył i odezwał się, że ,,Znowu te święta, ile można'' (dla przykładu). Byłoby to nieoczekujące, ale powiałoby świeżością w tej skostniałej emocjonalnie osadzie anonimów. Odszedłem od tematu, ale widzę wyraźny kontrast pomiędzy zmęczonym Grinchem a wiecznie uradowanym Ktosiowem. Pomijając drobne zastrzeżenia nie mam problemu z wątkiem edukacyjnym. ,,Grinch'' to pochwała świąt w kontekście odpoczynku od pracy oraz wspólna troska o drugiego człowieka. Wolna chwila, by naładować baterie, aby się zastanowić, po co to robimy, po co obchodzimy święta i co sprawia, że mają dar uleczania obolałych dusz. Jak się okaże, jak się domyślacie - Boże Narodzenie nie jest czasem prezentów (to ledwie podarunek, przyjazny gest czy oznaka hojności), ale chwilą, żeby zatrzymać się, usiąść wspólnie do stołu i przedyskutować to, o czym nie mieliśmy czasu albo ochoty. Złapać się za ręce i zapomnieć o niesnaskach. Święta mają łączyć ludzi, a nie ich rozdzielać. Zabiegani przez codzienne obowiązki nie zapomnijmy, że liczy się coś więcej niż wystrój, poza albo ucieczka w pracę. Daje też wiarę w to, że ludzie nie są źli przez to że są ludźmi, ale dlatego, iż kogoś może spotkać coś przerażającego - i jak Grinch są niewolnikami wspomnień. Porzućcie te kajdany. 


0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz