poniedziałek, 11 stycznia 2016

Creed: Narodziny legendy - Powrót na ring


Ach, któż z nas nie zna historii Rocky'ego? Najbardziej popularny sportowiec w rękawicach, który wzywał do spełniania własnych marzeń i mierzenia ambicji wyżej niż ego zabiegające o natychmiastowy sukces. Filmy o bokserach od zawsze uważałem za inspirujące. Filmy sportowe mają za zadanie uskrzydlić nasze przekonania (zwłaszcza, gdy na własnej skórze uprawiamy jogging, wyczynowo gramy w tenisa czy tak po prostu w ramach rekreacji, by pracować nad sobą). Cieszę się, że mogę zobaczyć legendę, która dała mi solidnego kopa w latach zużytej kredy na tablicy w szkole, bo po ,,nauce'' chciałem wybiec na najbliższy pagórek z ręką w górze, by pokazać ,,Oto on, przyszły mistrz, zwycięzca''. 

Rocky - urodzony wojownik - obecnie trener i ,,dziadek'' ze względu na wiek, ale wciąż pełen werwy oraz siły, by udowodnić, że ma się świetnie (oglądanie meczy w telewizji go nie obchodzi). Młody, zapalony chłopak o nazwisku Adonis Creed, to syn słynnego Apolla, niegdyś wielkiego przyjaciela Balboy - prosi starego pięściarza (jednocześnie mentora), aby go uczył, tak jak kiedyś jego ojca, którego nie znał, ponieważ zmarł przedwcześnie. 




Rocky, z początku nieprzekonany, postanawia wziąć Adonisa pod swoje skrzydła i wychować na bohatera ringu. Ich dwoje czeka wyczerpujący trening, walka z samym sobą i pokaz, że Creed jest godnym następcą ojca - najlepszego boksera. Adonis korzysta z innego nazwiska, ponieważ chce zasłużyć na chwałę własnym sumptem - nie wspierając się ojcowskim rodowodem. Ukrywa swoją tożsamość, aby nikt nie kojarzył go z Wielkim Apollem. W drodze na szczyt ,,pomaga'' mu dziewczyna o imieniu Bianca, sąsiadka, z którą zaczyna się kolegować - delikatnie mówiąc, bo romans pachnie na kilometr. 

Podstarzały Rocky to chodzący motywator, z wieloma cytatami, które mógłbym wypisać na ścianie, powtarzając je jak mantrę po przebudzeniu. Trener, który uczy młodego boksera, i widzów, że największy pojedynek odbywa się w głowie, naprzeciw siebie, gościa w lustrze, który zostanie pokonany lub stanie się zwycięzcą. Rocky musi zmierzyć się ze starością, z nieodżałowaną przeszłością, przekonać chłopaka, że stare techniki nadal nie zawodzą. Sam pretendent musi przezwyciężyć cień, który za nim chodzi, czyli ojca i mistrza wagi ciężkiej, od którego musi się odciąć oraz stać osobną marką. To on jest przyszłością sportu, co potwierdza Sylwester Stallone (jako Balboa). On i jego dawny przyjaciel windują już tylko na ścianach, jako wielkie nazwiska, które przeszły do historii - przenigdy nie wracając na narożnik. 




Są nowi pięściarze, nie mniej utalentowani. Adonis ma szansę stać się gwiazdą wieczoru, ulubieńcem widowni i przyszłym weteranem ringu. Zanim to nastąpi musi przeciwstawić się Ricky'iemu Conlan - obecnemu czempionowi światowego boksu. ,,Creed: Narodziny legendy'' jest przygotowany według sprawdzonego klucza: mamy oczywistą przyjaźń rodzącą się w bólach między trenerem a adeptem, którzy jak w rodzinie - mają swoje przebłyski i drobne utarczki zamieniające się w siłę charakteru. Rodzącą się miłość między młodymi ludźmi, którzy prawdopodobnie będą razem tworzyć wspólne plany na jutro. Wiarę we własne umiejętności oraz mordercze treningi, którym poświęcono sporo ekranowego czasu, co cieszy mocniej, dlatego że ćwiczenia są podstawą do osiągnięcia zamierzonego celu, jakim jest pokonanie czempiona. 

Fani Rocky'ego nie raz czy dwa zauważą odniesienia do poprzednich części - z gracją i humorem podsumowuje, jakie zaszły zmiany między częścią pierwszą, a ,,Creedem...'', gdzie główne role przejmują nowe osoby oraz środowisko, jednocześnie reprezentując dawne sławy boksu, o których wciąż ludzie z branży wypowiadają się z niezmiernym szacunkiem. Adonis Creed przechodzi podobną drogę, co Balboa. Walcząc z przeciwnościami losu, starając się uzyskać to, o czym śni, marzy, decydując.

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz