piątek, 8 stycznia 2016

Postrach nocy - Czyżby?


Lata 80. - szczytowy okres dla horrorów. Powstało ,,Lśnienie'', ,,Coś'', ,,Koszmar z ulicy Wiązów'', ,,Mucha'', ,,Piątek, trzynastego'' czy kultowy ,,Poltergeist'', którego nie trawię, bo familijne horrory z dzisiejszej perspektywy niezamierzenie śmieszą niż wywołują uczucie zagrożenia lub objawy potowe przez skoczne napięcie. ,,Postrach nocy'' utkwił gdzieś pośrodku. Jest humorystyczny, ale potrafi zagrać na strunie, aby wywołać strach. Wpisuje się w modny kicz ówczesnego pokolenia, któremu nie przeszkadzała tandeta (wystarczy zajrzeć, jak wyglądały reklamy - śmieszą pod każdym względem). Najwyżej notowane horrory często pochodzą z roczników lat 80., ale ten do nich nie należy.

Wparujmy buciorami w życie nastoletniego Charley'a, który właśnie odkrywa, że jego nowy sąsiad jest wampirem! Nazywa się Jerry Dandridge - jest przystojny, seksowny, siedzi do późna, bo panny łatwo oddają szyje do przegryzienia! Charley panikuje - zostając zauważonym - próbuje przekonać swoich przyjaciół, aby się go pozbyć, ale oni nie wierzą w ani jedno jego słowo. Samemu stara się zaszkodzić młodemu wampirowi - nie wie natomiast o współlokatorze, co pilnuje, aby nikt mu nie przeszkadzał w czasie drzemki (i nikt przez ,,przypadek'' nie wbił kołek w serce). Narastająca fala oburzenia i rosnący niepokój na twarzy Charley'a Brewstera jest wynikiem tego, że kontaktuje się z Vincentym - prezenterem telewizyjnych horrorów, pogromcą wampirów, którego ogląda z wielkim zainteresowaniem (ciekawe, co by zrobił, gdyby go nie znał z nocnych programów...).



W ,,Postrachu nocy'' aktorzy grają groteskowo, przesadnie uwydatniając, jakimi emocjami się kierują - to pierwszy powód, dla którego będziemy odsłaniać uśmiech. Mało powiedziane, że film nie traktuje się poważnie. Bohaterami opowieści nie są racjonaliści, zwykle atakuje ich głupota, która rozbawia mnie za każdym razem, gdy ktoś wpadnie na pomysł, by uciec przez krwiopijcą. Wyczulony węch Jerry'ego nie pomaga oddalić się od jego postury i magnetycznego spojrzenia, którym uwodzi panienki. Charley za często panikuje, przez co traci grunt pod nogami i jest sprawcą pośmiewiska oraz notoryczną ofiarą krytyki (nie uważają go za niepoczytalnego - raczej za kiepskiego dowcipnisia, marnego komedianta i człowieka sprawiającego wstyd niż dumę). 

Dopiero w drugiej połowie filmu staje się poważany, ale do tego czasu jesteśmy publicznością, która wraz z tłumem niewierzących w wampiry - śmiejemy się z przygód nastolatka. Oglądamy niefrasobliwość poczynań Charley'a i jego małej spółki. W tle przygrywa elektroniczna muzyka, która elegancko podkreśla sympatyczny klimat historii. Humor ustępuje grozie tylko wtedy, gdy mroczna strona przejmuje dowodzenie i stawia na mocniejsze sceny (w bardzo seksownych pozach). Szczególnie ciekawe ujęcia panują, gdy przechodzimy do ciemnych zaułków z parą unoszącą się w powietrzu. Wtem kontakt oprawcy z ofiarą - sam na sam - staje się tajemniczy i pełen obaw, co do własnego bezpieczeństwa. I w sumie, gdyby się tak zastanowić, są to najlepsze sceny w wykonaniu ,,Postrachu nocy''.



Finał jest raczej przewidywalny, ale to rodzaj rozrywki, który pasuje, gdy paczka przyjaciół zasiada z popcornem przed telewizorem. ,,Wyluzowane'' kino wyśmiewające się z koncepcji, że przechytrzenie wampira jest drobnostką, weź udowodnij komuś, że twój sąsiad jest krwiopijcą, który zamiast soku pije krew, a we dnie śpi w trumnie. Nie wierz w Chrystusa - a krzyż nie pomoże. Tylko że jak trzeba być głupim, żeby na początku nie sprawdzić, czy ów ,,człowiek'' ma odbicie w lustrze. Ech, ta logika...


0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz