Co łączy kolej transsyberyjską, chińskich komunistów i radzieckich agentów? ,,Czerwony jedwab'' - Komiczny film akcji łączący styl azjatycki z rosyjskimi warunkami atmosferycznymi. To dosyć zgrabne połączenie historycznych podróży z fantazją, gdzie watażkowie atakują na kolej serią z maszyny wypluwającej pociski oraz kałasznikowa. Akcja ma miejsce tuż po rewolucji październikowej (mroczne karty ponowoczesnej Rosji, gdy doszło do przewrotu zbrojnego), a my zaczynamy krwawy terror w Szanghaju, gdzie komunistyczni przebierańcy likwidują ludność cywilną na masowy przemiał w publicznym oświadczeniu. Początek nie zapowiadał lekkiego kina detektywistycznego w wagonach, a jednak wstęp zaznacza, jak reżim czerwonej władzy poparty przez Brytyjczyków (a później przez ZSRR) doprowadza do przelewu krwi w dużym mieście na skrawku dziedzińca. Bogate kostiumy, pościgi, tajemnicze dokumenty znikające i podążające do Moskwy, gdzie liga cieni poluje na rosyjskich czekistów to ciekawy przypadek sensacji, gdzie realia historyczne są mniej ważne.
Szokująca masakra szanghajska dokonana przez Cesarstwo Armii Japońskiej pod dowództwem generała Iwane Matsui w wojnie z rządem Czang Kaj-szek, to rozgrzewka przed właściwym spisem, bo awantura opiera się na małej przygodzie w pociągu, gdzie azjatyckie plemię styka się z rosyjską komendą, śnieg na Tajdze okaże się widokiem nie mniej ważnym, niż spojrzenie na martwe ciała chińskich zbirów. Gdy kurz opadnie mamy przedstawienie postaci, a w tym dramacie naiwności występuje białogwardzista Nikolay Garin (Milos Bikovic), który marzy o powrocie do ojczyzny. Szefowa grupy funkcjonariuszy KGB, to Anna Volkova (w tej roli uznana rosyjska aktorka teatralna Elena Podkaminskaya). Do brygady dołączy chińska córka biznesmena o lekko brzmiącym nazwisku Van Lin (debiutuje na ekranie Zheng Hanyi), a także żołnierz armii czerwonej o imieniu Artem (bynajmniej nie z ,,Metro 2033''). Dlaczego tytuł zmierza do ekspresu transsyberyjskiego, zapytacie? Gdyż zostaną przechwycone dokumenty (to jest lista przywódców Partii Komunistycznej Chin). Zaplątane? Pozornie, ponieważ cała historia zaczyna uciekać od politycznych koneksji po pierwszych piętnastu minutach, a my możemy rozsiąść się wygodnie i oglądać abstrakcyjny film akcji, gdzie wagony obijają się o tory, przedziały w ekspresie goszczą pasażerów na gapę, a białogwardzista wysnuwa się na plan pierwszy.
Zaczyna wyjazdem od stacji Władywostok, aż do samego imperium sowieckiego, do Moskwy. To przesadzona komedia akcji, gdzie pociski uderzane są w slow-motion, w zwolnionym tempie, a opozycjoniści robią napad na pociąg, jak w dzikich westernach. Niektórzy strzelają na oślep, więc jest przezabawnie, kiedy widzisz teatr działań z amatorami. Zaś miny aktorów ujawniają, że wszystko jest żartem wielkiej wytwórni. Nikt nie wierzy, że to coś więcej, niż skoczna brawura. Eskapistyczna rozrywka do kotleta sprawdza się nieźle, bo fabuła pędzi, jak złamana lokomotywa wypadająca z torów kolejowych, a dziwactwa są mnożone w zastraszającym tempie. Komicznie wypadają sceny, gdy kucharz broni się patelnią przed najeźdźcami, pół naga Azjatka jest świadkiem sprzeczki zagranicznych rogaczy, a strzały porywają ciała. Jakiś mężczyzna chowa się przed gradem kul w wannie, a na mojej twarzy gości pocieszny uśmiech, jakie to jest bombastyczne i bez żadnej spinki ideologicznej. Oczywiście, ma to złe strony, bo dramaturgia umiera, za to zostaje zabawa w kowbojów bez prerii. Gdzie dialogi są wypełnione kuglarskim humorem, a pokaleczony scenariusz pozostaje umownym dramatem z komunistami w przedziale.
![]() |
Foto. Nota Bene Film Group |
Scenariusz zdecydowanie kuleje, kiedy próbujemy rozpoznać, kto stanowi prawo, a kto jest szpiegiem. Kto jest bohaterem, a kto szemranym towarzyszem w podróży. Część postaci wydaje się niedopisana, nieokreślona lub zmywa się z tłem, jak kelner, który monitoruje sytuację, czy nie dochodzi do zwarcia wśród gości z różnej kultury narodowej. To pociąg wynajęty z literatury brytyjskiej, bo mamy do czynienia z poróżnionymi klasami społecznymi, jak w kryminałach Agathe Christie, których nigdy nie byłem fanem, a jednak to zamknięte przestrzenie w dudniących przedziałach sprawiają, że opowieść choć trochę wydaje się mniej oklepana od tradycyjnego kina akcji, bo stara się unikać pojedynków jeden na jednego - raczej robi zbiorowy chaos, jak na szachownicy wojennej. Jego siła tkwi w wybornych zdjęciach, gdzie krajobrazy Bajkału pozwalają zatopić się w zgrzebnej przypowieści o podziałach w społeczeństwie. Gdzie hrabina popija sobie szampana z koniakiem, z dodatkiem cukru, a czekiści pragną bezpiecznie przewieźć ważne dokumenty w ręce radzieckiej władzy. Trochę mi smutniej, kiedy pomyślę o szczegółach, bo muzyka przytłacza i drga, jak same koleiny. Zastanawiające jest, że białogwardzista nie zostaje rozstrzelany na miejscu, bo przecież komuniści nie traktowali ich jak bohaterów narodowych, aczkolwiek to detal historyczny, o który nie warto się czepiać, bo to nie jest dramat stricte osadzony po rewolucji październikowej.
Czasem brakuje ogłady, bo koprodukcja rosyjsko-chińska chciałaby się przypodobać szerszej publiczności, stąd pulpowa ,,nawalanka'', mity o spektakularnych Azjatach (akrobacje obowiązkowe), podrabianie scen od Sama Peckinpah, co nasycał kino niezmąconą przemocą, a tutaj mamy podobny manewr z ,,Dzikiej bandy'' (1969), gdzie dochodzi do szybkiego montażu z przeszywającą amunicją, która odcina płaty z drzewa. Różnica jest taka, że Sam robił to na poważnie, a w ,,Czerwonym jedwabiu'' mało kto umiera, jak w szokujących dokumentach. Pociąg (czy tam kolej) staje się metaforą rozdartej Rosji, gdzie dominują szpiedzy czy grabieżcy, w odwiecznej walce klasowej, z uprzywilejowanymi arystokratami, jak hrabina na pokładzie. To lekkie kino akcji do smacznej kawy, niż wymagający portret niespokojnych czasów, bez wciągającego nurtu detektywistycznego (kryminał jest umowny, jak spięcia Azjatów z rosyjską agendą). Nawet próbuje uczynić romans między Azjatką z oczami, jak węgiel, a służbistą z Armii Czerwonej, co wydaje się, delikatnie mówiąc, naciągane, i mało prawdopodobne. Nieco sprzeczny w komunikowaniu, do kogo produkcja jest skierowana - wesoła rozróba i historyczne przebitki w Szanghaju, które nie zostają rozwinięte, bohaterowie biegają po oblodzonych dachach wagonów, budują bomby z bochenków chleba (!), a intryga kryminalna gdzieś ucieka (rozlewa się) przez postępujący romans i niedogotowanie scenariuszowe. Zmarnowany potencjał na coś więcej, niż na leniwe popołudnie przed odbiornikiem telewizyjnym.
Rosja, Chiny, 2025, 146'
Reż. Andrey Volgin, Sce. Aleksey Kolmogorov, Ilya Kozhukhar, Mariya Nefyodova, Zdj. Maksim Mikhanyuk, Muz. Michael Afanasyev, prod. Nota Bene Film Group, wyst.: Irina Alfyorova, Milos Bikovic, Zihua Yang, Gang Qu, Gosha Kutsenko, Sarvar Normatov
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz