W czasach, gdy niezależni dziennikarze szukają finansowego wsparcia, aby pozostać wolnymi elektronami z dala od molochów medialnych, a sądy działają przeciwko obywatelom - ,,Korespondent'' zdaje się przekazać trudną, niewygodną prawdę, jak łatwo zostać oskarżonym o domniemaną winę współdziałania z terrorystami. Produkcja skupia się na przykrych doniesieniach dziennikarza Petera Greste - nielegalnie schwytanego w Kairze o pokojowych zamiarach, co został natychmiastowo przewieziony do więzienia w procesie, który został ukartowany. Były działacz dla BBC czy CNN w pierwszej sekwencji zostaje przeszukany w hotelu, a kolejno zakuty w kajdany za spiskowanie z Bractwem Muzułmańskim. Oskarżony o fałszywe wiadomości czy wywieranie negatywnego wpływu na postrzeganie Egiptu za granicą, sprawiło, że wylądował w pudle na siedem lat. Gdy Peter pracował dla zagranicznej, katarskiej organizacji informacyjnej Al-Jazeera - zastępował jednego z reporterów, lecz jego pobyt okazał się koszmarem, ponieważ został bezprawnie zatrzymany. Dowody sfingowano, a fałszywy rząd egipski sprawił, że schwytał około dwudziestu dziennikarzy - kasując ich złowrogimi, choć wygodnymi słowami ,,więźniowie polityczni''.
Australijski korespondent z kolegami pracującymi dla stacji Al-Jazeera nie miał szczęścia. Trafił na nerwowy punkt w historii, gdy w rządzie doszło do przetasowania, a gwałtowne protesty na ulicach stały się faktem. Międzynarodowa sunnicka organizacja islamistyczna pod nazwą Bractwo Muzułmanów zaczęła negatywnie kojarzyć się w Egipcie, Arabii Saudyjskiej czy w Bahrajnie. Ten antysyjonistyczny ruch skojarzono z grupą przestępców prawicowych, co w 2013 r. został obalony przez wojsko, zaś jego członków zamknięto w areszcie domowym w krainie mumii i faraonów. W tym samym roku, gdy Peter (znakomity Richard Roxburgh) z innymi dziennikarzami spotykał się, rzekomo nielegalnie, z islamistami wystawionymi na publiczny lincz - został powiązany z szajką niebezpiecznych chuliganów wyznających prawo Allaha. Twórca skupia się głównie na niekonsekwencjach prawnych, gdzie niewinni zawodowcy śledczy zostają wciągnięci w brudny, skompromitowany apel administracyjny. Stając przed obliczem jawnej korupcji politycznej oraz zaniedbania biurokratycznego, bo nikt nigdy nie posiadał wiarygodnych, udokumentowanych dowodów, jakoby doszło do aktu zniesławienia narodu egipskiego. To blef wyższej instancji, aby upozorować własne wygodnictwo, bo przecież łatwiej trzymać kogoś pod kluczem, niż przyznać się do błędu.
Historia wrzuca nas w spartańskie warunki, gdzie australijski rząd jest bezsilny wobec nienaruszonej siły oraz nieustraszonej agendy z zagranicy, i chociaż katarska organizacja informacyjna każe wypuścić ,,zakładników'', czyli działaczy na rzecz Al-Jazeera - niewzruszony rząd egipski dalej udaje, że wszystko jest ,,cacy''. Peter nie panikuje, to opanowany działacz terenowy, pragmatyczny dziennikarz myślący głową, a nie pustymi emocjami. Umaczany w pomówienia, nie ma szans na uczciwy proces, a jego ratunek znikąd nie nadchodzi. Nieuczciwy system prawny powoduje, że nie działają międzynarodowe komunikaty, a prośby, aby wydostać dziennikarzy z dala od przymusowej kary w celi wywołaną przez prymitywnych urzędników państwowych obcego narodu, to puste wołanie przez ścianę. Nikt nie usłyszy, bo Egipt staje się nieomylnym panem (tylko w teorii). Wolność prasy zostaje zakwestionowana, ponieważ współczesny świat nie chce wolności słowa, ani wścibskich dziennikarzy, i to na obcym terenie, więc łatwiej oskarżyć o zdradę i pomówienia polityczne. Peter staje się wrogiem publicznym - agentem urojonego terroryzmu, co jest śmieszne, kiedy zdajemy sobie sprawę, że działał w poprawnych intencjach, a jego udział na Bliskim Wschodzie miał na celu szerzyć demokratyczną prasę. Tylko, jak przemówić do rozsądku fundamentalistycznym kłamcom, skoro w Egipcie, tuż po protestach, Bractwo Muzułmańskie wisi na czarnej liście w gabinetach prokuratury?
![]() |
Foto. Screen Australia |
Produkcja została nakręcona w byłej kolonii karnej, czyli w Australii, w Sydney, i czuć to wszechobecne ciepło, minimalistyczne, zgrzebne więzienie, gdzie prawo jest kuriozalne, a proces komiczny, jak w powieściach Kafki, gdyż prędzej nabawisz się nerwicy, niż rozsądnie przedyskutujesz za i przeciw. Atmosfera lęku staje się wszechobecna, bo Peter zaczyna żyć we własnej głowie - skazany na absurdalny, niepoważny proces sądowy, który jest przykładem, jak świadomie wprowadzać w błąd opinię publiczną na rozprawach bez sprawiedliwego osądu. Zagraniczni konsultanci nic nie wskórają, a odwołania są bezcelowe. W dodatku uczciwego, pragmatycznego dziennikarza prześladuje dawna śmierć koleżanki z branży, która została postrzelona przez snajpera w Mogadiszu. W kadrze ujawniają się ciekawe postacie, jak młody Alaa Abd El-Fattah (Mojean Aria) - aktywista polityczny, zajmujący się arabskojęzycznymi wersjami oprogramowania. Który został uwięziony w Egipcie za zorganizowanie protestu politycznego bez prośby o zgodę i zwolniony za kaucją w dniu 23 marca 2014 r. By niedługo później znów wylądować w pudle jako kryminalista polityczny. Co niepotrzebnie stawiał opór władzom naruszając prawo antyprotestowe (Więcej informacji na temat prawa antyprotestowego, Ciąg dalszy - legalna promocja autorytaryzmu ).
Twórca trzyma widza za kark, pod kontrolą, i w impasie. Biedny Peter musi radzić sobie z traumą, samotnością, by od czasu do czasu udzielać sobie nawzajem wsparcia z pozostałymi więźniami, którzy walczą o słuszny cel, gdy determinacja powstrzymuje od wyniszczającej rozpaczy. To dosyć surowe doświadczenie, ponieważ błąkamy się między celami, dusznymi salami, gdzie rozprawa jest zero-jedynkowa, pomyślna dla nadąsanego egipskiego prawa, zanurzonego w lenistwie biurokratycznym, gdzie sprawiedliwość nie ma żadnego znaczenia. Jesteś terrorystą, i terrorystą pozostajesz, ponieważ ,,bratałeś'' się z nielegalną organizacją. Jest w tym jakiś urok komedii, ponieważ wiemy, że zaszła pomyłka, a jego niewinność jest widoczna. Produkcja unika drastycznych zwrotów akcji, choć ciężko byłoby utrzymać w napięciu, kiedy znasz zakończenie, bo dziennikarza ostatecznie deportowano do Australii, a to kino jest świadectwem, w jakie bagno polityczne jesteśmy zamieszani - równie dobrze mogłoby to przydarzyć się mojemu sąsiadowi, gdyby uczestniczył w ,,nielegalnych'' spotkaniach według czyjegoś niepoważnego prawa. Momentami telewizyjny kadr ogranicza strukturę wielkiego kina, lecz sprawdza się jako sprawozdanie, jak media przestają być wolne, bo zaczynają służyć rządom, a to już poważne nadużycie oraz przestępstwo wobec dowolnego narodu.
Australia, 2024, 119'
Reż. Kriv Stenders, Sce. Peter Duncan, Zdj. Geoffrey Hall, Dek. Karla Urizar, prod. Pop Family Entertainment, Screen Australia, Screen New South Wales, wyst.: Richard Roxburgh, Julian Maroun, Rahel Romahn, Nicholas Cassim, Majid Shokor
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz