Strony

Strony

Strony

wtorek, 3 czerwca 2025

Friendship - Nieoczekiwana przyjaźń

 


To jedna z największych niespodzianek ,,wakacyjnych'' (czerwiec zaliczam do okresu urlopowego). Luźna komedia, pod warstwą wulgarnego skrzeczenia z gardła, przedstawia odwieczną potrzebę, jak pragniemy relacji w sąsiedztwie. To zaskakujące, jak w wykrzyknikach odnajduje ćwiczenia na przeponę - głośny charakter Tima Robinson sprawia, że masz ochotę, razem z nim, przejść na wyższy ton. Od razu uprzedzam, że osoby wyczulone na brzydkie słowa - ,,Friendship'' nie unika przekleństw, mocnych słów w stronę kamery, ale jego podwyższony głos ma swoje uzasadnienie. Gdyż Craig jest bohaterem tej historii o neurotycznej korze przedczołowej. Jest kapryśny, niezręczny, zagubiony w korporacyjnej maszynie - pracuje jako dyrektor marketingowy o ustabilizowanej posadzie. Wiedzie żywot niespełnionego mężczyzny, choć mieszka na zadbanych przedmieściach, ma wspaniałą, uroczą żonę, która właśnie wyleczyła się z nowotworu. Craig, w ramach rozluźnienia od terapii, dla małżonki - skleca pokrętne dowcipy słowne, które mogą bawić jego złamaną osobowość.

Tami (Kate Mara) - wierna żona - jest przeciwieństwem swojej bratniej duszy. Martwi się o nawroty choroby, nie rozumie, dlaczego współtowarzysz w związku zachowuje się, jak skrzywiona osoba o manii awanturnika. Pełnometrażowy debiut Andrew DeYoung, to niezależne kino amerykańskie, które zawsze sobie ceniłem - dalekie od słodkich deklaracji, przyciskające do szyby, gdzie sukces zawodowy nie równa się zadowoleniu w prywatnym mieszkaniu. Narcystyczny Craig jest trudny w obyciu, a gdy do sąsiedztwa przeprowadza się pan Austin (jedna z lepszych ról Paula Rudd) - lokalna pogodynka - za wszelką cenę chce utworzyć nić porozumienia. Austin, to polaryzujący przypadek człowieka, który szuka przygód, ma charakterystyczny wąs, na tyle obfity, jakby testosteron wskoczył na wyższe obroty. Jest duszą towarzystwa, wozi się drogim samochodem sportowym, zaprasza na domówki oraz nie przestaje zachwycać się życiem, gdyż sukces w pracy nie jest tożsamy z równowagą w życiu prywatnym. Craig dostrzega, że jego nastoletni syn jest bardziej po stronie matki - zbyt pieszczotliwy w stosunku do rodzicielki, w towarzystwie ojca raczej obojętny i bez żadnych emocji.

Skoro nie potrafi nawiązać głębszej relacji z własnym potomkiem - ukojenia szuka w sąsiedztwie, gdyż Austin pojawił się jako nowy lokator osiedla - z racji że ma paczkę zaadresowaną do sąsiada, postanawia ją osobiście dostarczyć w ręce właściciela. Oczarowany nową znajomością obsesyjnie brata się z kimś, kto pokazuje, że istnieje druga strona egzystencji. Gdy możesz wybrać się na grzyby, bez szefa nad głową, odetchnąć od zamkniętych przestrzeni, fikcyjnego sukcesu w branży, i pozostać sobą poza murami szklanych fasad. Craig jest osamotniony w swojej bańce - zamknął swoje biuro, na tyle szczelnie, że jada samotnie lunch, gdy za oknem panowie z firmy popalają papierosy i wygłupiają się na trawniku. Jego izolacja zaczyna przypominać rosnące odejście od społeczności, aby nikomu się nie narzucać, jakby praca miała zastępować relacje międzyludzkie. Zamknięty w biurowcu, jakby instynktownie podejrzewał, że potrzebuje towarzysza do męskich pogaduszek. Austin jest jego ,,mentorem'' - łatwo poddaje się urokowi prezentera telewizyjnego dyskutującego o pogodzie, który fascynuje się kolekcją starych broni, muzyką na perkusji czy grzybobraniem.

Foto. Fifth Season

Nie jest to typowa historia o przyjaźni - Austin ma czasem dość natarczywego nachodzenia na posesję, ponieważ Craig przesadza z reakcjami. Jego wybuchowy temperament potrafi zepsuć najdrobniejszą przyjemność w trakcie dyskusji z drugą osobą. Ciekawy jest przypadek żony. Zafascynowana Craigiem, prawdopodobnie, przez wzgląd, że miała narcystycznego ojca - kontynuuje zapatrzenie w niewygodnych mężczyzn, gdyż matka nigdy nie porzuciła męża, ani nie wniosła papierów o rozwód. To niemal kopia scenariusza, gdy sama weszła w związek małżeński. Ma zapatrzonego w siebie dużego dzieciaka w domu, który nadużywa wulgaryzmów. Niedopasowany do życia w społeczeństwie, niemal autystyczny w działaniach, który nie potrafi pogodzić się, że popełnia mnóstwo błędów w interpersonalnych spotkaniach. Jego niezręczność jest zabawna dla widza, ale przykra w skutkach, kiedy rozbija szybę sąsiada na imprezie (dosłownie, jakby stracił orientację w terenie), co powoduje, że Austin ma dosyć wybryków, jego maniakalnych zdolności do nachodzenia i przyjaźni ,,na siłę''. Tim Robinson sprawia, że to film wykraczający poza ocenę postaci - psychopatyczna komedia wynika z warkotu słownictwa, neurozy, robienia kapryśnych dowcipów, na granicy prześladowania i żenujących gier sylabowych. Złamana psychika Craiga, odizolowanie w środowisku pracy sprawiło, że nie potrafi nawiązywać przyjaźni czy dobrych stosunków w miejscu publicznym. Pod tą skorupą ,,wariata'' kryje się cień nieszczęśliwego mężczyzny, który czuje się zdradzony przez życie, niezrozumiały oraz porzucony na pastwę rosnącej agresji.

Wybuchowy ton idealnie zgrał się z kameralną komedią o zagubionych tożsamościach, gdzie utrata kontaktów społecznych prowadzi do psychozy oraz niezręcznego zachowania w gronie pozostałych uczestników na scenie. W jakimś sensie, to obrzydliwa postać, nadmiernie impulsywna, wtrącająca się w czyjejś życie prywatne, szaleńcza, do tego stopnia, że wywołuje konflikty oraz większe zamieszanie, niż ktokolwiek inny. Jego izolacja jest pokazana w drobnych detalach, pozostaje sam ze swoim problemem, więc, kiedy wychodzi do ludzi, choć na chwilę, może poczuć, że jeszcze nie zwariował. Poza tym, nie ma żadnej postaci, której bym szczerze nie kibicował. Paul Rudd w roli Austina sprawdza się jako zaprzeczenie ,,wariata'' - jest spokojny, opanowany, pewny siebie, który osiągnął sukces w bandzie muzycznej, a teraz wiedzie towarzyskie savoir vivre na przedmieściach, gdzie ze znajomymi może popijać piwo w garażu samochodowym. Tryska energią, świeżym spojrzeniem na zrezygnowaną społeczność, która nie szuka przygód. To dobry człowiek, ale stawia granicę w przyjaźni, kiedy zauważa, że Craig przesadza, a jego niezdrowe nawyki przekształcają wieczór w paradę osłupiającego zażenowania. Nie życzy źle sąsiadowi, lecz nie zamierza tolerować niepohamowanej złości oraz krępujących dowcipów bez hamulców. 

To prowadzi do małego zamieszania, rozpadu zadowolenia w domu Craiga. Panicznie boi się utraty towarzystwa, więc próbuje, ponownie, dziwnymi sposobami odzyskać zaufanie sąsiada. To paranoiczna sytuacja, a obserwowanie Tima w akcji, co nadużywa paskudnych słów, w ramach komentarza, jak odwala cyrki oraz potęguje niepotrzebne napięcie w relacjach z innymi - prowadzi w histeryczny chichot, ponieważ wybucham śmiechem mimochodem. Czasem Tim wybucha w niekontrolowany sposób, ale to defensywne podejście do otaczającego świata - on wcale nie myśli, że został porzucony lub odtrącony. Sam wie najlepiej, że popełnia mnóstwo nietaktownych błędów, czepia się jakiś drobnych sygnałów oraz używa nie najlepiej dobranych słów. To jakaś tragedia człowieka, który zyskał dobre dochody w firmie, ma rodzinę, ale nie potrafi wyjść z tej swojej skorupy ,,dziwaka'', gdyż zachowuje się wulgarnie, myli odwagę z odważnikiem, a przyjaźń z natarczywością. Pod tym kątem - jako niezależny projekt - działa wyzwalająco oraz oczyszczająco. Pokazuje niezręczność w kontaktach jako pokaz skrzywienia tożsamości, gdzie nadmierne pragnienia prowadzą do destabilizacji w relacjach. Komedia wynika właśnie z faktu, że oglądam dramat człowieka, który jest zagubiony w świecie izolującego się społeczeństwa, gdzie nie wypada być ,,innym'', ,,nieznośnym'', ,,przesadnie szczerym''. Oddanie Craiga jest pełne podziwu, nawet jeśli zachowuje się, jak upośledzony brat z podwórka.

Na zakończenie dodam, że to zbiór dziwactw. Tempo jest wyregulowane, naciska na wulgarny styl wypowiedzi, gdzie małżeństwo jest na drugim planie, lecz łatwo dostrzec, że Tami jest niedoceniana w związku, a nawet wprost przyznaje, że niekiedy wolałaby spędzać czas ze swoim byłym chłopakiem (auć!). Syn krząta się po ekranie, ale staje się ozdobą, ponieważ jest niewidoczny, bo postrzeganie Craiga sprawia, iż nie jest godny ,,czasu antenowego''. Jego dziwaczność w portretowaniu społeczeństwa przypomina niepokojące dzieła Todda Solondz czy Hala Hartley, gdzie postacie są zagubione, pokiereszowane przez własną nieporadność, a komedia jest zabawna, bo nikogo nie ocenia, lecz prezentuje skecz niewygodnych męskich skrzywień. W każdym razie - bawi, bo nigdy nie odrzuca przyjaźni dla kaprysu, a ci bohaterowie raz odpychają, raz wywołują niedowierzanie, a pod koniec komunikują troskę dla zagubionych ludzi z mankamentami. 

USA, 2024, 100'

Reż. Andrew DeYoung, Sce. Andrew DeYoung, Zdj. Andy Rydzewski, Muz. Keegan DeWitt, prod. A24, Fifth Season, BoulderLight Pictures, wyst.: Tim Robinson, Paul Rudd, Kate Mara, Jon Glaser, Josh Segarra



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz