poniedziałek, 6 lipca 2020

Dwa tygodnie z westernem: Cut-Throats Nine



Lata 70. zgubiły herosów czy szczęśliwe finały. Spłonęli niewinni, niewierni dożyli starości. Niepokój społeczny w Stanach Zjednoczonych przyczynił się do epoki konstatacji, a w Europie kręcą najbardziej brutalne westerny, które zawstydziły Zachód i ich złote lata Dzikiego Zachodu. Gdzie dawne przyjaźnie straciły na ważności, życie przestało być cenne, a wartości oraz idealistyczne pobudki przekuli w sztabki złota. Dziś - słusznie lub nie - zapomniany hiszpański western, który zerwał łańcuchy podłości, a kryminaliści zostali wypuszczeni na wolność korzystając z dobrodziejstwa cywilizacji. Śnieg oraz ostre zawieruchy staną się przytłaczające od pierwszej do ostatniej sceny. Mroźne powietrze, które skuje serca plagą morderstwa, a dobroć przejawi dla własnych korzyści.

Ponura atmosfera towarzyszy od pierwszej linijki teksu, przez co, seans przytłacza nadmiernym pesymizmem i wcale nie będę zdziwiony, gdy część publiczności oraz co wrażliwsi - przestaną oglądać w połowie, to brutalny i makabryczny horror o ludziach pogrzebanych za życia. Dla których nie ma ratunku. Nakreślając fabułę czuję ociężałość tamtego kina, które topi się w smutkach i upokorzeniu. Spotkamy na drodze bandę najdzikszych wariatów czy morderców. Szulerów, gwałcicieli i maniaków krwi, dla których rozrywką jest ludzkie cierpienie. Szybki napad na grupę kawalerzystów przyczyni się do pierwszego starcia, gdzie dożyje jeden z przedstawicieli prawa oraz jego córka. Poszukiwacze złota wędrujący przez góry natkną się na przejeżdżający karawan z więźniami, ale z racji, że pojazd wywróci się z drogi - sierżant będzie zmuszony iść na pieszo razem z szujami przez zaspy śnieżne aż do fortu, gdzie mają zostać przejęci.

I tak wędrujemy przez wysokie wzniesienia, otrzymując twarde ciosy od natury. W ,,Cut-Throats Nine'' wszyscy cierpią. Łącznie zwierzęta, które padają od kul jako strawa dla wędrowców. Kobiety są traktowane jak nierządnice, a nasz mąż, który uchodzi za stróża sprawiedliwości ma swoje za uszami i ośmieli się zastrzelić bezbronnego skazańca. Bo otrzymujemy western przeczący wszystkim naleciałościom tego gatunku: nie ma prawych i gotowych na poświęcenie. Każdy marzy o bogactwie, chce uwolnić się z kajdan, a dodatkowo sierżant odprowadza do fortu Green mordercę własnej żony. Brutalność polega na szalejącym gore: ostrzegam - widok wypływającego oka z oczodołu nie należy do najprzyjemniejszych okazów, dlatego sugeruję, by przeciwnicy krwawego kina nie zaglądali do tytułu, bo zostaną ogłuszeni przez narastającą znieczulicę. Trudniej znaleźć bardziej bezczelny akt na naszą wrażliwość, gdy nie ma postaci, którym nie potrafimy kibicować, którym na niczym nie zależy, prócz złota i krótkiej przyjemności, co w szczególności delektują się ludzkim nieszczęściem. Tonie w bagnie (w szalejącym tangu mroźnych oddechów i zamarzającego serca) i mazi z czerwoną farbą, wypruwanymi flakami. Porno torturami. Z całym inwentarzem kina zmierzającego do exploitation czy wyrzygów krwi. 




Początek lat 70., to prawdziwa śmierć dla klasycznego westernu i klasycznych bohaterów z okładki. Znikają uśmiechy, twardzieli nie produkują na zamówienie, a ludzie zabijają się od niechcenia, jak w ,,Pat Garrett i Billy Kid'', gdzie nikt nie wierzy, że zabija się kogoś dla satysfakcji czy dla chwały. Clint Eastwood w swoim debiucie reżyserskim (Mściciel) ukaże rewolwerowców w szacie tchórzy i lucyfera, który niesie niezgodę i pożogę w sercu oraz w mieście. Inni autorzy nie pozostaną dłużni: nikt nie uwierzy w dobre intencje kowboi na koniu, w pewnym sensie antywestern będzie zaprzeczeniem całego gatunku, który nie wie dokąd zmierza, i czy ma dokąd zmierzać.

O ,,Cut-Throats Nine'' mało kto dziś pamięta, ponieważ film okropnie się zestarzał, a przemoc jest skrajna i ekstremalna, na pokaz. Niemal przejaskrawiona, przez co odbiór jest trudny do zniesienia. Przytłaczająca biel i brak ograniczeń moralnych prowadzi do zniesmaczenia i zmęczenia widza (a może to zmęczenie przemocą, jest celową zagrywką?). Ale podążając za ścieżkami antywesternu trudno nie odnieść wrażenia, że w odwrocie od klasycznego westernu twórcy najwyraźniej zapomnieli, po co to robią, bo przechodzą od skrajności w skrajność. Wywrócili gatunek do góry nogami, i co teraz? Czy jest szansa na powrót? Kiedy granica zostaje przekroczona, co zostaje nam przekraczać? Brak granic został zniesiony. Jesteśmy w pułapce. Czy lata 80. XX wieku zmienią oblicze gatunku? Chciałbym w to wierzyć.

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz