sobota, 6 lutego 2016

Przedpremierowo: Kung Fu Panda 3



Jak to się w życiu trafiło, że z jednej animacji przeskakuję do kolejnej. Za miesiąc mam okazję być przed premierą ,,Ratchet i Clank'', który w normalnych warunkach pojawi się 22 kwietnia. Czy ja czasem nie powinienem prowadzić bloga albo vloga o animacji filmowej? Cieszę się, że mogę wcześniej obejrzeć to, co mnie interesuje - z drugiej strony omija mnie zabawa oczekiwania na film. Oglądam zwiastuny i wyrywam się na salę zaklepując miejsce. Potem się dziwię ludziom, którzy pytają, a widziałeś to czy tamto. A ja na to ,,chłopie, ja już to widziałem rok temu'' - śmiejąc się z przekąsem lub z niedowierzania, że oni to dopiero zobaczyli! Ale nie mogę czekać. Musiałem się pospieszyć!

Kung Fu Panda 3 zaczyna się w momencie, gdy Chiny nie są zagrożone, a przed Po (główny bohater serii) czeka ważny test, aby stać się smoczym wojownikiem (najwyższy poziom wtajemniczenia w dziedzinie kung fu). W między czasie okazuje się, że zaginiony ojciec Po ma się dobrze - szuka swego syna, którego odnajdzie wśród tłumu mieszkańców. Szybko wychodzi na jaw, że Chiny ponownie zostaną napadnięte, tym razem przez złoczyńcę imieniem Kai z nadprzyrodzoną mocą niszczenia i zamieniania dobrych postaci we wrogów. 




Ojciec z synem postanawia wyruszyć do sekretnej krainy pand, aby Po mógł stać się mistrzem sztuk walki. Pozostała szajka, jak Shifu, Modliszka czy Żmija zostaje, starając się wygrać bitwę z Kai. Przez dłuższy okres metrażu filmowego jesteśmy uczestnikami poznawania nowych niedźwiedzi bambusowych. Pandy wielkie z natury są jak Po. Niezdarne, tryskające humorem, z wydętymi brzuchami, o ogromnym apetycie i wieloma talentami. Dbają o rodzinę i entuzjazm. ,,Kung Fu Panda 3'' ma roztrzepany przebieg fabularny - swoją uwagę koncentruje na gagach podkręcających temperaturę letniej atmosfery. Nieoczekiwanie bawi w sytuacjach, gdy inni twórcy w tym samym miejscu, by dramatyzowali oraz silili na kamienną twarz. Gdyby się dobrze przyjrzeć, to seria ma tę zaletę, że przemiennie komedię zamienia w tragedię i na odwrót, jest poważnie, aby sekundę później rzucić dowcip lub humor słowny, który rozluźnia widza - wielokrotnie łapałem się na tym, że rechotałem, gdy powtarzali żart, ale on działa, ponieważ jest stosowany z ogromną wiarą w obraz.

Wadą takiej praktyki (nasilenia humoru) jest niestety fakt, że brakuje głębszych emocji, jak rozdygotane serce w części drugiej, gdy Tygrysica myślała, że Po zginął. Mimo potężnej siły czarnego charakteru Kai nie ma tyle uroku i przebiegłych cech, co Shen z ,,Kung Fu Pandy 2''. Jest mocarny oraz dowcipny, ale zagrożenie jakby mniejsze. Sprawia wrażenie zwierzęcia do pokonania, w przeciwieństwie do Shena, który wydawał się legendą, jak Bruce Lee. Zabrakło mi uderzających chwil, które wniosłyby ów produkcję ponad to, co widzieliśmy do tej pory. Widać również przywiązanie do świata pand, które zabierają czas ekranowy postaciom drugoplanowym, przez co miłośnicy Tygrysicy albo Małpy lub Modliszki (znanych z poprzednich odsłon) tracą możliwość, aby się wykazać.

Dostarcza sporej dawki dobrej zabawy -  ćwiczy przeponę sumiennie, wciąż odwołuje się do kultury Wschodu. Jest kolorowy, ruchliwy, nieustannie panuje dialog. Pojedynki między postaciami nadal działają w trybie przyspieszonym albo slow motion (zwolnienia dla serwowanych żarcików lub ukazania szczegółu). Prawdopodobnie nie pojawi się na liście ,,Najlepszych animacji 2016'', ale fani pand!, fani kung fu i serii powinni się udać na seans - premiera 1 kwietnia, w Polsce. Życzyłbym sobie, aby to była ostatnia część - jako domknięcie trylogii, ponieważ wydaje mi się, że temat został wyczerpany, chciałbym, żeby Chiny odpoczęły w końcu od ,,ataków terrorystycznych''. Co oni sobie myślą, że Po będzie wiecznie ich bronił? (śmiech).

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz