środa, 15 kwietnia 2015

Z jednej krwi - Rodzinne spotkanie


Z jednej krwi słusznie zostało zepchnięte do sal studyjnych. Tylko że jak na tamtejszy poziom - obraz wychodzi blado. Widownia przywykła do trudnych, społecznie zaangażowanych fabuł. Do ujęć trwających powyżej dwóch minut. Rozumie problemy ludzi, którymi nie interesuje się multipleks. I chociaż Z jednej krwi ma wszelkie predyspozycje, aby się przypodobać - historia przeczy sama sobie? Z czego to wynika? Spróbuję wyjaśnić.

Znajdujemy się na francuskiej ziemi. Wśród nomadów i myśliwych. Ekran sugeruje, że główną postacią jest Jason Dorkel, który kończy osiemnaście lat i z tego też powodu zamierza stać się częścią chrześcijańskiej rodziny - biorąc chrzest. Zanim dojdzie do uroczystego rytuału, z więzienia wraca jego starszy brat - Fred. Będzie jego przewoźnikiem, a zarazem ostatnim testem przed dorosłością, gdyż obaj wyruszą w podróż po miedź. Ich misją stanie się kradzież tira z wielotonową miedzią.  




Żeby porozumieć się z dziełem Jeana Hue - trzeba przyjąć na siebie serię pocisków słownych. Rozmowy zajmują trzy czwarte filmu - jak nie więcej. I to nie są deklamacje, mądrości życiowe czy sentencje o winach z przeszłości. Fred wracając z ,,mamra'' nie jest kimś innym. Wciąż pozostaje człowiekiem, który ma za złe instytucji sądowniczej, bo popełniono błąd, bo wypadek, który spowodował - nie było z jego niedopatrzenia czy głupoty. Musimy mu wierzyć na słowo, gdyż podczas seansu nie dostaniemy retrospekcji. Nie dowiemy się, czy to prawda. Są przypuszczenia, że kłamie. A dlaczego? Gdyż nie przestrzega przepisów karnych. Ładując się w bagno tuż po wyjściu z więzienia. Pierwszego dnia, gdy jest na wolności - wyciąga brata i kuzynów, aby zdobyć cenny ładunek podczas skoku z kominiarkami na twarzy.




Sielska atmosfera zamienia się w koszmar. Z początku praży słońce zasłaniając niekiedy twarze postaci. Familia popija Heinekena, grilluje oraz stara się zaakceptować nadchodzące zmiany. Wystawiając brzuchy na ciepło - upał daje się we znaki. Niby miłują Chrystusa, a nie potrafią obejść się bez wieczornej eskapady po cudzy łup. Nawet kamera zdaje się insynuować burzliwe życie wędrowców, którym do mózgu przychodzą różne pomysły. Kamera wydaje się być ciągle w ruchu - lekko się trzęsie, operuje zbliżeniami oraz migotliwym oświetleniem. Bohaterowie swoją postawą przypominają chuliganów bez ,,zimnej głowy''. Stronią od przemyśleń na poważne sprawy, na których się wyłożą podczas familiarnej przejażdżki. Kiedy noc zapadnie, nie opuścimy jej do czasu aż nie pojawi się pora pożegnań. Ponownie zalewa nas światło reflektorów, włączonych lamp elektrycznych, przydrożnych stacji, gdzie mogą spocząć i zjeść posiłek. Światło zalewa obraz - zasłaniając często widok, co dezorientuje i irytuje.

Wiele sytuacji znajduje się w ciasnej kabinie samochodu. Przysłuchując się ich bezcelowym zamiarom, w mało zajmujących dialogach. Bezcelowość - dla mnie, słowo klucz. Dochodzi nawet do tego, że gubią się podczas jazdy, kręcąc się w kółko, nie wiedząc, gdzie wyjechać z labiryntu, w którym utknęli. Krążą po siedlisku własnej niezdarności, niepotrzebnych konfliktów, zdradzieckich czynów i nienawiści do świata, który potraktował ich jak odpadki. Uwagę zacząłem kierować na Freda, bo gdyby nie on, nie doszłoby do kuriozalnych inscenizacji. Wściekły na niefrasobliwą organizację prawną - przyjdzie mu na myśl absurdalny pomysł, aby podejść do policjanta z bronią palną w ręku. Ma prawo być zły, że odsiedział piętnaście lat za nic (jak twierdzi), ale czy słusznie jest kogoś zabijać w imię powszechnej niesprawiedliwości? Moralny kac. Może dlatego Fred nie jest postacią pozytywną ani negatywną - nie wierzy w ludzką dobroć czy pomoc, jedynie rodzina coś dla niego znaczy, gdyż go nie zdradziła - wciąż go kochają, nie winią za to, co się stało. 




Z jednej krwi jest filmem nieudolnym? Czy tak? Warsztat techniczny pozostawia wiele do życzenia, postacie bawią się w rajdowców (miłośnicy motoryzacji) i złodziei. Każdy z nich to prosty chłopak: siarczyście bluzga, mówi bez opamiętania, dowcipkuje, jest religijny, ma wysokie zainteresowanie płcią przeciwną. Całość spięta klamrą. Widok wody pojawia się w pierwszej i ostatniej sekwencji. Przed i po przyjęciu chrztu. Miejmy nadzieję, że młodszy brat więcej grzechów nie popełni, gdyż Fred nie wróci raz z obranej drogi. 



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz