sobota, 14 marca 2015

Chris na premierze: Gloria - Życie po przejściach



Gloria jest produkcją głęboko zakorzenioną w Europie. Pozwala napajać się nadzieją, że cokolwiek nam nie wyszło - nie jesteśmy straceni lub oznaką porażki. Trzeba pogodzić się ze sobą i przyjąć to, co los zsyła. A że los bywa złośliwy - wiemy sami najlepiej. Idąc do kina na historię dramatyczną mogę skupić się bezszelestnie na wpatrywaniu w ekran. Bez latania wzrokiem za uciekającymi ujęciami, ale czy to wystarczy?

Gloria to kobieta w średnim wieku. Świadoma własnej atrakcyjności, o miłym uśmiechu, w za dużych okularach, które dodają jej uroku. Nie ma szczęścia do panów, ale chciałaby stworzyć związek oparty na wzajemnej adoracji. Chodzi na neonowe dyskoteki, popala papierosy, śpiewa piosenki, które grają w radiu. Muzyka jednakowoż stanowi zgrabny komentarz na temat tego, o czym myśli, co czuje i jak zapatruje się na miłość. Podczas dancingu poznaje Rodolfo - dżentelmena, który ma na utrzymaniu córki i byłą żonę. Są współuzależnieni. Córki dorosły, ale gdy trzeba przejść do czynów - dzwonią do ojca, by dowiedzieć się co zrobić w danej sprawie. Przywykły ,,ratować się'' tatusiem. Nie są gotowe podejmować decyzji bez wsparcia. I chociaż znajomość wydaje się być przyszłościowa: nawyki dają o sobie znać - pogarszając męsko-damskie relacje w związku. A uwierzcie mi, Gloria nie daruje tchórzom. 



Gloria ma ciężko: sąsiedzi krzyczą po nocach. Niezgodne charaktery, które nie potrafią zrozumieć drugiej osoby - bezmyślni oskarżyciele? Praca raczej ją nie satysfakcjonuje, a córeczka wyjeżdża z kraju. Co pozostaje? Chwytać się brzytwy? Nie! Robi to, czego nie doznała. Będzie miała czas na to, by postrzelać farbą w paintballu, poćwiczyć układ ciała w jodze albo wypalić opium. Cudowne jest to, że gdy bohaterka śmiała się podczas zabawnych zdarzeń, cieszyłem się razem z nią. Jej naturalność pozwala na imersję. Jestem blisko życia, które i mnie może spotkać za wiele, wiele lat. Reżyser stosuje zbliżenia, które pozwalają przyjrzeć się Glorii. Wiemy, kiedy pomalowała paznokcie, wiemy, kiedy nałożyła ,,ozdobniki'' na twarz. Sceny seksu są szczere i niewymuszone. Widać, że to ludzie z nagromadzonym doświadczeniem. Zdążyli pogodzić się z własnymi defektami czy niedoskonałościami. Akceptują się, takimi, jacy są. Nie szczędzi się golizny, ciało jest eksponatem, które możemy obserwować bez wstydu. 

Gloria jest filmem rozmownym. W przeważającej liczbie czasu słuchamy dyskusji: o polityce, o przeszłości, o przyjemnościach, o tym, gdzie para kochanków chciałaby spędzić urlop, co ich trapi i co nurtuje. Podczas filmu nakładały się przemyślenia. Jak będzie wyglądało moje życie po pięćdziesiątce (trochę za wcześnie na takie domysły, ale co mi tam - niech będzie!). To jeden z tych obrazów, kiedy masz możliwość na autorefleksję, bo nie ma w nim wydumanych wątków. Dialogi są przemyślane, a historia nie pędzi na zawołanie. Chcecie szybkich, ostrych, zbombardowanych, zahukanych akcji? Pomyliliście salę. Przy Glorii jest odprężająco, odrobinę rozlaźle (w dwóch sekwencjach odczułem niepotrzebne przeciąganie scen), ciepło i życiowo. Są sceny rodzajowe, komedia przechodzi w dramat, dramat nieoczekiwanie zamienia się w komedię. Żywiołowy, hiszpański podkład muzyczny tylko podpowiada, że raz jest gorzko, raz wesoło. Drugi plan nigdy nie jest wyostrzony, co pozwala na pełne skupienie się na postaci. 



Pod koniec chciałem śpiewać i tańczyć. Razem z Glorią. Przekazuje pokaźną dawkę pozytywnej energii. No i jest dojrzałą kobietą, która potrafi o sobie zatroszczyć - jest nowoczesna, ale jednocześnie staroświecka. Ma klasę - potrafi dopasować ubiór do swojej sylwetki, jest autentyczna podczas onieśmielających wyzwań itd. Kino europejskie w stosunku do kina amerykańskiego, ma tą przewagę, że na pierwszym miejscu stawia człowieka, a dopiero potem atrakcje. Nie atakuje systemu nerwowego do konwulsyjnych podniet. Mam czas zarejestrować kadr, przemyśleć to, co usłyszałem, co zobaczyłem. I cieszyć się chwilą, że mam przed sobą dojrzały obraz, na którym mogę przeżywać uczucia dwa razy mocniej niż na seansie, gdzie nie ma miejsca na ciszę. Film teoretycznie skierowany dla starszej widowni - a bawiłem się jak młody byczek.


0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz