Wraz z prowadzeniem serii ,,Historia kina'' mam okazję powrócić do produkcji o których pamięta zaledwie garstka kinomanów. I to nie dlatego, że są słabe i na tyle nieatrakcyjnie, że słusznie zalegają na półkach, gdzie pajęczaki zakładają biwak. Są pomijane przez widzów, ponieważ nikt o nich nie mówi. Jak ktoś nie lubi starego kina, to i bez zapału zagląda do tytułów pokrytych brudem. Co najdziwniejsze, Wschód słońca jest określany mianem jednego z najlepszych filmów kina niemego. Być może słowo niemy sprawiło, że wyleciał poza tor zainteresowania.
Nie wnikając w spekulacje, Wschód słońca jest na wskroś klasyczny, ale nie można mu odmówić pazura charakterystycznego dla mocnego kina. Historia opowiada o rozbitym małżeństwie. Mąż nie poświęca wolnego czasu małżonce, tylko kobiecie z miasta, która przyjechała na wakacje na wieś. Ma z nią romans. Żona rozpacza w samotną noc, ale i tak go kocha. Kochanka sugeruje mężczyźnie, aby z nią wyjechał z farmy. Nie chce porzucić kobiety, którą poślubił, więc demoniczna, przebiegła złodziejka cudzego męża sugeruje mu, aby się jej pozbył. Zaplanowane morderstwo miało pójść gładko i przyjemnie. Miało, ale nie przewidział, że nie starczy mu odwagi.
Żona ucieka. On ją goni. Stara się naprawić żałosny, nieprawy błąd. Myśli o zbrodni uciekają w niepamięć. Skupia się na udobruchaniu ukochanej. Odzyskuje rozsądek, ale czy wybaczenie wchodzi w rachubę? I tutaj zaczyna się dramat pary, która zapomniała jak się kochać. To zamieszanie wokół impulsywnego zachowania sprawia, że zbliżają się do siebie. Jakimś cudem jest jeszcze ratunek. Poprzez proste odruchy, jak dotyk czy płacz na kolanach z powodu słabości uświadamia im, że są stworzeni do tego, by zawrzeć ,,idealne'' partnerstwo. Wracają do bajecznych lat, gdy radowali się sobą nawzajem. Wygolony mąż wygląda o kilkanaście lat młodziej, a uśmiechnięta żona promienieje, co powoduje, że nikt nie bierze ją za styraną gospodynię domową, jeden z facetów nawet kręci, jakby ją tu poderwać.
Wracają do szczęścia, wręcz robią drugi miesiąc miodowy. Całość jednak ma gorzko ironiczny wydźwięk. Film pokazuje, że nie jest za późno na to, aby odnaleźć młodość w małżeństwie. Jest to historia, która potrafi opowiadać samym obrazem - niekoniecznie potrzebujemy słów czy napisów na ekranie, żeby zrozumieć o czym dyskutują postacie. Murnau za kamerą jest rewelacyjny. Mroczny, posępny klimat potrafi przekształcić w aurę smutku i radości, z czarnych barw uczynić jasność, a tragizm przyciąć dla komizmu i scen zabarwionych humorem. Dodajmy jeszcze energiczną muzykę, a otrzymamy film, który broni się pomimo archaicznej formuły. Zestrzał się, ale z jaką klasą! Formalnie to dziadek, natomiast wydziergane emocje i błyszcząca treść na potarganej taśmie filmowej przywołuje przypływ pozytywnej opinii po zażyciu bądź co bądź starego kina.
Film Wschód słońca na stan obecny jest trudno dostępny, ale jeśli zdobędziecie kopię albo kupicie go gdzieś na aukcjach internetowych, powinniście być zadowoleni z posiadania go we własnej kolekcji. Wschód słońca jest z 1927 roku, ale dla kogoś, kto bezgranicznie kocha kino, rozumie czar celuloidu i nie straszne ci babranie się w kanałach klasyki - pozycja kluczowa. Nie znosisz kina niemego - nie szargaj się z nim. To cichy obraz, który co najwyżej informuje cię napisami na czarnych planszach w rytm melodii. Klasyk, w Polsce mało znany.
Schomikuj film
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz