czwartek, 9 października 2014

Road to Paloma - Ucieczka do wolności


Trudno nie odnieść wrażenia, że kino w czasach hipertekstu i dezinformacji postanowiło postawić na zakryte odwołania do starszych filmów, które odkryją ci, co znają żelazne klasyki wpływające na kulturę filmową. Road to Paloma zdaje się rozumieć, że przeszłość pokrywa teraźniejszość pochłoniętą przez podobne trudności i zmagania z życiem. 

Protagonistą jest hippis - Robert Wolf - obłożony kurtką w stylu Hell's Angels, zarośnięty na twarzy, z długimi włosami do obojczyka. Nie ukrywa własnego chuligaństwa i szkodliwych stanów emocjonalnych dla otoczenia. Dorabia to tu, to tam. Matka umarła, więc decyduje się na wielomilową przygodę motocyklem z Schaefferem - jego najbliższym przyjacielem. Pojazdy stały się symbolem niezależności, niewyrażalnej swobody - bez nich ,,tracą'' rozum. Po piętach Wolfa depcze zły duch - agent do spraw kryminalnych, który chłodnym spojrzeniem bada słabostki ludzkich dusz. Jest jak nemezis tratujący nieprzyjaciół. Schwytanie przestępcy - oto cel. Pozostali się nie liczą. Robert Wolf i Schaeffer są degeneratami, ale kto ich nie polubi, ten chyba nie ma serca.




Road to Paloma uwikłany jest w lata wolnej miłości, bezwzględności aparatu władzy czy niechęci do osób bez pieniędzy. To świat, w którym wolą przegranych. Pogardza ludzką egzystencją, ale jednocześnie namawia do braterstwa. Film nie zamierza celować do małej widowni. Jest lżejszy niż mogło by się wydawać po pierwszych minutach. Nie szczędzi malarskich pejzaży. Odbijające się słońce od kamery, albo rozjaśniona pustynia w tle na rozpędzonych jednośladowcach, jest zarazem artystyczną pogonią za pięknem, jak i kunsztem ,,ładnych obrazków'', dla tych, którzy nie zwracają na to zbytniej uwagi.  

Piosenki dograne do sytuacji napawają pozytywną energią. Zachodzą w ucho i insynuują wolność, której tak pragną podróżnicy. Epoka, która wydaje się, że jest już za nami - powraca, ale w odmiennej formie przekazu. Pomimo dokonanej zbrodni, życzymy hipisowi wszystkiego dobrego - niech odprawi rytuał pożegnalny matki i wraca do kochającej rodziny. 




I o ile w takim Easy Rider - czołowym przedstawicielu kontrkultury - wszystko na pozór jest ułożone, droga do Palomy nastraja nadzieją, choć obie produkcje mają bolesne zamknięcie historii, ale czy można to nazwać zaskoczeniem? Nie da się ich od siebie oddzielić. Pokazują, że utrwalenie ujęcia z dynamiczną machiną ma takie samo znaczenie, co dialog, co muzyka wkomponowana do bieżącej sceny filmowej. 

Przemierzanie kraju za pośrednictwem obrazu jest przyjemne - treść nieco mniej. Epizodyczne role odgrywają kulminacje tego, co nastąpi. Aktorzy wiedzą po co występują - nie ma wciskania postaci na siłę, żeby wydłużyć seans. To solidne kino. Zrobione z przekąsem i miłą odmianą od tego, co oferują twórcy skostniałym mechanizmom od rozrywki ikonograficznej. 

Droga do Palomy online

2 Komentarz(e):

Anonimowy pisze...

Można się cieszyć, że są jeszcze ludzie, którzy czerpią radość z pisania - jak to deklarujesz. Ale, na miłość Pana - muszą jeszcze umieć pisać po polsku! W Twoich tekstach aż roi się od błędów - głównie stylistycznych. Oto jedna z wielu "perełek": "Nie ukrywa się z własnym chuligaństwem oraz szkodliwym stanie emocjonalnym". A powinno być: "nie ukrywa własnego chuligaństwa i szkodliwych stanów emocjonalnych". Inną kwestią jest to - dla kogo szkodliwych. Brak tego sprecyzowania powoduje, że zdanie to staje się mało zrozumiałe i nie bardzo wiadomo, o co jego autorowi chodziło..

Chris pisze...

Pewnie masz rację, jeśli chodzi o błędy językowe. Trudno będzie mi to zmienić, gdyż często piszę w zawrotnym tempie i nie ,,wypatruję'' takich baboli. Ciekawa sprawa z tymi perełkami, ja się śmieje po latach, jak oglądam starsze wpisy. Proszę mi wybaczyć niechlujstwo językowe ;)

Pozdrawiam, z uśmiechem na twarzy :)

Prześlij komentarz