Odkąd Daniel Radcliffe zakończył karierę w Hogwarcie, próbuje zerwać z wizerunkiem chłopca z blizną. Dał się poznać jako odważny aktor teatralny, który bez skrępowania wystąpił na scenie nago. Jako młody aktor filmowy musiał udowodnić, że stać go na transformację charakteru - grając więcej niż jedną miną, ,,Potter'' dorósł i zamierza odtwarzać postacie w ciekawszych produkcjach - bardziej wymagających. Rogi są gorącą pozycją tego roku, ponieważ film powstał na podstawie książki Joe Hilla - syna Stephena Kinga. Czy warto wybrać się do kina? Zaczekajcie na końcowy werdykt.
Syn, jednego z najbardziej poczytnych pisarzy na przestrzeni ostatnich trzech dekad, poszedł w ślady ojca. Za cel postawił obrać temat o niezaspokojonej miłości i zdradzie - brzmi jak romansidło? Niezupełnie, ale autorzy starają się nam wpoić romantyczną, idealistyczną pozę XIX wiecznego pojęcia, co znaczy kochać. Zaczyna się następująco: otwierająca scena to dwoje zakochanych osób, niemająca pojęcie, co się niebawem stanie. Przechodzimy do czasu teraźniejszego - to było wspomnienie. Główny bohater, Ig Perrish niepogodzony z losem, zostaje podejrzany o popełnienie gwałtu i morderstwa na własnej dziewczynie. Nie przyznaje się do winy, gdyż jak twierdzi, to nie jego sprawka, Wszyscy są przeciwko niemu, nawet przyjaciele, w pojedynkę zamierza odkryć, kto złamał przykazania w dekalogu. Jest zbrodnia, trzeba wymierzyć karę.
Ig pewnego ranka, po pijackiej nocy, dostrzega, że rosną mu rogi, jak u upadłego anioła z Biblii. Owe zaskoczenie nie przynosi zainteresowania wśród lokalnej społeczności, nikomu nie przeszkadzają, prócz jemu, co nie trudno zgadnąć, dlaczego. Naturalnie, zamierza się ich pozbyć, ale odkrywa, że jest to pomocne diabelstwo, które potrafi skłonić ludzi do wypowiadania na głos najskrytszych pragnień kłębiących się z tyłu głowy - najczęściej dotyczących sytuacji seksualnych. Zwierzają mu się bez konkretnego powodu, bezwstydnie i bez żalu - ogółem mają grzeszne myśli, chwaląc się na potęgę. Może uważają, że prowadzą dialog z diabłem i chcą się podzielić fantazjami? Ig przyjmuje to z nieporozumieniem - jest wstrząśnięty obojętną reakcją mieszkańców. Takie wyznania są przekomiczne i nie raz prowadzą do sardonicznego puszczania śmiechu.
Choć zabawne przerywniki mają uzasadnienie, tak warstwa dramaturgiczna splątana jest z powrotów do dzieciństwa, szukaniem świadków mających coś wspólnego z haniebnym czynem, rzucaniem bezdowodowych oszczerstw w stronę Igi Perrisha i motywów fantastycznych wyczytanych ze Starego Testamentu, które zlepiają się - nie potrafiąc od siebie oderwać. W konsekwencji, prowadzi to do integracji gatunkowej, zanieczyszczając sens opowieści, nie wiedząc do kogo skierowany jest film. Zgodnie z zasadami scenopisarstwa - ujawnienie faktów pojawia się w kluczowych decyzjach oraz osądach, zarówno bohatera, jak i postaci, które bez sprzeciwu ukatrupiły by Perrisha. Napiętnowanego zbrodniarza za śmierć ,,niewinnej'' kobiety przez opinię publiczną i media. ,,Niewinnej'', bo ciężko uwierzyć, że jest pozbawiona grzechu pierworodnego. Na taką zostaje kreowana w siedlisku hipokrytów, żądnych wyzwolenia obyczajowego.
Do tego momentu wszystko wydaje się cacy, ale film jest kalką powielanych zagadnień - od treści, po symbolikę, na zakończeniu kończąc. Gra aktorska - przeciętna. Wiele osób robi dziwny wyraz twarzy, jakby lucyfer przejął nad nimi kontrolę. Jedynie Radcliffe nosi na barkach powierzony mu ciężar. Były czarodziej świetnie się wcielił w znienawidzonego, z lekka nieśmiałego rogacza, ale i on nie ustrzegł się kilku słabszych epizodów. Wątek romantyczny przypomina kino dla młodzieży i zawodzi widzów oczekujących realistycznego podejścia do jakże ważnej sfery prywatnej, ale można historii sporo wybaczyć, bo to przypomina baśń z dołączonym kryminałem, aby nie było za kolorowo. Nie potrafię obejść się bez wrażenia, że przypomina to po trosze, produkcję telewizyjną. Głównie ze względu na wybuchową mieszankę gatunkową. Czego tu nie ma, ciężko stwierdzić. Jest kryminał, melodramat, horror, komedia, fantasy, thriller - bezsprzecznie przegięto. Przez co też, nigdy nie wiadomo na co się nastawić.
Summa summarum, Rogi jest filmem zelżałym jak na grozę, za śmiesznym, aby powodował drgawki emocjonalne. Zbyt prostolinijnym, żeby utrzymać w napięciu. Zabrakło kierunku, w którym ma podążać, ale jeśli nie macie na co wybrać się do kina w Halloween, i nie zależy Wam na w pełni satysfakcjonującym seansie - pójdźcie w ciemno, najlepiej z partnerką lub partnerem. Zwyczajna rozrywka, do której się nie wraca i nie wnosi niczego, co by uwzniośliło wasze życie. Rogi jest jak Harry Potter bez różdżki. Nie oczarowuje.
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz