środa, 22 października 2014

Arcydzieła kinematografii: Pianista - Wojna oczami jednego człowieka


Roman Polański musiał zatęsknić za Polską skoro postanowił wrócić do ojczyzny okiem kamery. Po fantastycznym debiucie wyjechał z kraju i zaczął tworzyć na obcych ziemiach. Niespodziewanie jednak Polański zabiera się za to, co Polscy reżyserzy uwielbiają najbardziej: wracać do przeszłości i rozkopywać zagojone rany. Za nami całe setki filmów o wojnie, temat wałkowany po dziś dzień. Przypominają nam o tym w rocznicy zwycięstwa nad Niemcami, o tym jak Polska stała się wolna - chociaż jakoś nigdy nie mówią, że potrzebowaliśmy niezliczonych lat, zanim odbudowaliśmy zniszczony krajobraz po długiej, ofiarnej wojnie. Kinematografia przypomina nam to, czego byśmy nie chcieli oglądać, czego nie chcielibyśmy być świadkiem. 


Polański postawił na biografizm. Jako dziecko miał styczność z hitleryzmem - dowiedział się jak to jest być traktowanym jako gorsza rasa ludzka. Panująca nienawiść do Żydów i Polaków ma swoje odzwierciedlenie w filmie, który głównie opowiada o polskim żydzie, Władysławie Szpilmanie na przestrzeni sześciu lat (1939-1945). Z zawodu jest pianistą. I to bardzo dobrym - słuchanie jego muzyki pozwala zapomnieć o rzezi w okupowanej Warszawie.

Kiedy najazd nazistów osiąga należyty skutek, Władek wpada w tarapaty. Rodzina pianisty obawia się, że zostanie ograbiona z własnej przynależności lub majątku. Wkrótce, nieco później, zsyłają zbędny ,,balast'' do getta, Żydów ściągają do miejsca, gdzie panować będzie ścisk, smród i ubóstwo. Reżyser powraca do tego, co robi najlepiej. Zagnieżdża jednostkę w parszywy azyl, żeby nie mógł wydostać się prostymi środkami - otacza go murem nie do przeskoczenia. Niemieccy żołnierze bawią się kosztem ludzkiego cierpienia. Druga strona - uprzywilejowana - żyje beztrosko, jakby nic się nie działo. Szpilman ma o tyle szczęścia, że unika wywózki do obozu zagłady. 




Pianista należy do tych produkcji, które nie robią podstawowego błędu, czyli nie klasyfikują wszystkich Niemców jako zwyrodnialców, którzy przyłożyli rękę do masowych mordów, bo Hitler tak sobie życzył. Pianista to film niewybielający kogokolwiek: Żyd Żydowi nierówny, Polak też człowiek, zdarza się, że zbłądzi. Podjęto słuszną decyzję, że zebrano aktorów z różnych części świata. Z Polski pojawia się między innymi Cezary Kosiński, Michał Żebrowski czy Andrzej Zieliński. Z Niemiec: Thomas Kretschmann i Nina Franoszek (wcieliła się w Polkę, jak miło). Z Wielkiej Brytanii: Valentine Pelka albo Emilia Fox. To doprawdy imponujący akcent, że postanowiono zebrać takie grono na potrzeby jednego filmu. Dzięki temu nie miałem wrażenia, że tragedia dzieje się na terenach USA, lecz na naszych rejonach - to również zasługa dobranej scenerii. 

Co jednak jest frontalną siłą tego arcydzieła? Są trzy powody. Pierwszy z nich to ukazanie okrucieństwa z widoku okien. Szpilman przez plus minus połowę filmu przeważnie ucieka i szuka kryjówek. Za zdemaskowanie grozi mu śmierć - innego powodu się nie spodziewaliście, co nie? Siedzi w pokoju, najczęściej pod kluczem. Poza doręczaną prasą od przyjaciół, pozostaje obserwacja z budynku. Pokój staje się oknem na świat. Kamera śledzi z oddali brutalny obraz rzeczywistości. Tu wybucha powstanie, tam ktoś daje dyla i w nagrodę dostaje kulkę w potylicę. Relacja ,,obiektywna'' pokazuje nam, że bohater nie może wyjść z zamknięcia, gdyż wciąż jest w wielkim niebezpieczeństwie. Jeśli ujrzą go na ulicy esesmani lub mordercy wyznający ideologię Hitlera podzieli los rodaków. Rzadko bywa, że kamera opuszcza lokum, aby przypatrzeć się zbrodni. Reżyser w przemyślanej konwencji uruchamia tryb kamery, która ogląda pobojowisko, gdy bohater patrzy, kiedy on odwraca wzrok, widzowie również - zamiast strzelaniny obserwujemy jak Władysław przechodzi do sąsiedniego okna.




Drugim powodem jest to, że każda scena, w której dochodzi do rozlewu krwi jest zrealizowana po mistrzowsku. Najmocniej boli, kiedy bez ostrzeżenia zabija się ekranowe postacie. Strzał oddany znienacka jest jak płachta na byka - impuls odpowiedzialny za przerażenie lub niezrozumienie dotkliwie nas porusza. Szukasz powodu, dlaczego ktoś tak niegodnie postąpił, ale go nie znajdujesz. Wyparcie człowieczeństwa - zabijają dla zabijania, aby zastraszyć i tak już wykończonych robotników albo skazańców. Trzeci powód jest bardziej banalny - scena, gdy Adrien Brody w roli Szpilmana gra na fortepianie bez fortepianu jest tak cudowna, że do takich fragmentów filmu wraca się, kiedy przyjdzie nam na to ochota. Tego nie wyrzucisz z pamięci. 

Pianista nie ma groźnych wad. Przyczepić się można do kilku faktów historycznych, ale musimy pamiętać, że jest on zrealizowany według czyiś wspomnień, a więc nie jest to podręcznikowa robota. Tylko jedna para oczu opowiada o II wojnie światowej, tak jak one zarejestrowały te nieprzyjemne lata, gdy prześladowania trapiły każdego, kto nie miał aryjskich korzeni. Pianista uświadczył mnie po raz któryś, że Polański nie miał problemów z tworzeniem arcydzieł. Mało który reżyser w swoim dorobku może pochwalić się takimi perełkami, jak Wstręt, Chinatown, Nóż w wodzie czy właśnie Pianista.

Pianista - film online

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz