Odrabiając zaległości literackie, bo mam ich niemało, co zresztą mi nie przeszkadza, musiałem w końcu sięgnąć po słowo czytane, gdyż potrzebna jest mi przerwa od obrazów, które oglądam w dzień w dzień (Chris jest chory, jak nie obejrzy filmu). Dotarłem do Ruiza Zafóna, który jest znany w Polsce i cieszy się rosnącą popularnością. Trafiłem akurat na niewymagającą literaturę - nie ma w niej fałszu i raczej stoi w rozkroku między literaturą wysoką ,a tym, co staje się beletrystyką - dla mas. Nie ma nawet mowy, żeby książkę skierowano do najtęższych umysłów. To nie James Joyce, żeby odrzucić od siebie stylem. Ale nie o nim dzisiaj podyktowany jest tekst.
Cień wiatru opowiada o dziesięcioletnim Danielu Sempere, który latem w 1945 roku, w mieście Barcelony zostaje zaprowadzony przez ojca na Cmentarz, na którym pochowane są Zapomniane Książki. Synek księgarza ma okazję wybrać jedną z nich - intuicja podpowiada mu, aby wybrał powieść Juliana Caraxa - o tytule ,,Cień wiatru''. Zafascynowany znaleziskiem postanawia odnaleźć pozostałe książki autora. Co się jednak okazuje - Carax nie należał do poczytnych pisarzy, sprzedał się w niskich nakładach i tak jak cmentarz mówi, został zapomniany przez świat.
Główny bohater odkrywa jednak, że coś jest nie tak. Dowiaduje się o tym, że ktoś postanawia zniszczyć, spalić, pozbyć się dorobku Caraxa. On z kolei, w poszukiwaniu za cennymi zdobyczami - w jego mniemaniu - stara się odkryć zagadkę związaną z powieściopisarzem. Chce poznać odpowiedzi, dlaczego miałby ktoś niszczyć książki tak dobrego powieściopisarza, o czym przekonuje się nie tylko na własnej skórze, ale słuchając pozytywne opinie od osób, które go poznały - osobiście lub przez kontakt obcowania z jego twórczością. Powolutku stykamy się z odkryciami, kim był, jakie miał podejście do zawodu, czym się zajmował poza pisaniem. Przeszłość Caraxa okazuje się nader atrakcyjna.
Przychodzi taki czas, gdy Zafón skupia się na gorącym romansie Juliana z Penelopą. Love story nie trwa wiecznie i widać, że niespełnienie w miłości przynosi niekorzystne rezultaty. Julian ma duszę romantyka i potrafi znacznie więcej niż tylko spisywać myśli na kartkę, ale żeby nie odkrywać niepotrzebnie kart, które ma w zanadrzu hiszpański pisarz - potrafi utrzymać czytelnika w transie - nie ma przestojów, choć odchodzi od centralnej linii fabularnej, radzi sobie z przetrzymaniem nas przy niekrótkiej powieści (liczy sobie ponad 500 stron). Cień wiatru jest napisana na tyle interesująco, że sprawi, iż nie odłożycie jej przed ostatnią nałożoną kropką. Nie przeczytacie ją jednym ciągiem, ale gwarantuję, że nie powstrzymacie się, zanim nie wyjaśnią się skrywane tajemnice.
Język powieści jest zróżnicowany - poetycki, prozaiczny i wulgarny na przemian. Początkowo występuje humor, ale wraz z ubywaniem stron coraz trudniej o mały chichot albo o minę z wygiętymi kącikami ust. Są kolokwializmy, czasem zmyślne porównania, ale zmiany zachodzące podczas lektury potrafią być zgubne, niosą ze sobą przewrotność gatunkową - pierwsze sto stron zapowiada się na nielichy kryminał, lecz postanowiono, że koncepcja przekształci się w romans i szereg wspomnień związanych z Caraxem, który jednak jest postacią najważniejszą w całej książce. Gdyby nie on, to historia skrócona byłaby o dwa rozmiary?
Zaskoczeń jako takich nie ma - nie rusza mnie to, że jakaś teoria zostaje wywinięta w drugą stronę o 180 stopni. Śledzi się to całkiem nieźle, czyta nie gorzej, ale jeśli wtrynię kilka słów o tym, że nie musisz tego czytać - okaże się z całą pewnością, iż piszę prawdę. Nie jest to fabularny kop, po którym sięgniesz po pozostałe powieści z cyklu Cmentarz Zapomnianych Książek (poza Cieniem wiatru, ukazała się jeszcze Gra anioła i Więzień nieba, czwarta, a zarazem ostatnia książka nie doczekała się publikacji). Nie uważam, że mam potrzebę przeczytać kolejne dzieła tegoż autora. Nie wiem czy w ogóle po nie sięgnę. Cień wiatru jest w porządku, ale żebym miał podniecać się lekturą, to jednak nie ta półka. Niby wciągająca, a jednak daleka od fanfarów. Czytajcie, jak lubicie czytać, ale jak nie przepadacie za czytaniem - możecie zaczekać, zanim pojawi się coś, co mnie osobiście dotknie i wysadzi w orbitę ze szczęścia.
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz