środa, 4 czerwca 2014

Dlaczego nie pojawiają się podsumowania filmowe miesiąca?


Jak z pewnością wiecie lub zauważyliście zaprzestałem wrzucać listę filmów, które warto zobaczyć, a które kompletnie omijać z daleka - nawet jeśli dostalibyście darmowe bilety na pokaz w kinie. Szczerze powiedziawszy, niechętnie ostatnio chodzę do kina - kończy się na zamiarach. Dla mnie osobiście panuje posucha. Powoli rozkręca się sezon ogórkowy i większość filmów tworzonych jest tylko po to, żeby nabijać kabzę i bić rekordy w box office. Nie ma niestety premier, które zachęciłyby mnie na seans. 


Nie włącza się migawka z sygnałem, że zapowiada się hicior. Miałem iść na X-mena, ale obawiam się, że będę odosobniony w opinii i nie będę wychwalać tej produkcji pod niebiosa. Filmy Marvela zawsze były poprawne, ale nie sprawiały, że doznałem czegoś wyjątkowego (nie licząc ostatnio Niesamowitego Spider-Mana 2, który pod pewnymi względami zgadzał się z komiksem, ale i on razi kiczem, gdyby się tak dobrze zastanowić). Ostatnio króluje Czarownica, ale zamiast tego wybrałbym się na Babadooka - Horror w starym stylu. Jakoś nie pali mnie do zaglądania, jak kostiumolodzy zakładają nowe szaty Królewnie Śnieżce. Poza tym kompletnie wyleciało mi napisanie recenzji Locke'a z Tomem Hardy, który wyrasta na doskonałego aktora dramatycznego.


,,Pogrzebany'' w wersji naziemnej, czyli ,,Locke''. Cały czas rozmowy - warto obejrzeć, ale trzeba być przygotowanym na nieustanną gadaninę.


Ukochana praca zajmuje mi sporo czasu, żebym mógł udać się do Cinema City - choć potrafiłem chodzić do kina przed pracą! Znajomi też umykają przed ważnymi produkcjami - pewnie znów będę je nadrabiać przed podsumowaniem roku.


Czy to będzie ciekawy film? Muszę sprawdzić!


Jedynie czego możecie się spodziewać, to relacja z Na skraju jutra (ale to nie jest pewne, to zależy od kumpeli). Szykuje się kalka pomysłów, ale liczę na udany powrót Toma Cruise'a - dobrze odnajduje się w sceneriach Sci-Fi. O polskim kinie to ja nawet nie mam co się wypowiadać. W tym roku na razie podobał mi się Pod Mocnym Aniołem. Nie pamiętam, żebym jeszcze coś z tego zapamiętał (o Kamieniach na szaniec zdążyłem prawie zapomnieć, gdyby nie okrutna scena tortur!). Wolałbym oglądać filmy Hasa na dużym ekranie niż nieśmieszne komedyjki. 

Kasa jest najmniejszym zmartwieniem, ja po prostu nie mam na co iść. Większość produkcji stawia na meczące 3D, na 2D trudniej się złapać. A mniej reklamowane produkty wcale nie zapowiadają symfonii artyzmu z przebłyskiem doskonałej formy. Lato się zbliża, a do kin nie trafią produkcje produkujące endorfiny w najczystszej postaci. Blockbustery to nie to samo, co rewelacyjnie napisany scenariusz przez reżyserów preferujących kino autorskie. Za dużo przewidywalnej rozrywki psuje to piękne medium, ale co zrobić - pieniądz musi się zgadzać. Robię się za stary na kino.

                             Pozdrawiam wszystkich, którzy to czytają.




0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz