środa, 7 maja 2014

Hellboy: Wersja reżyserska - Nie dopatruj się logiki


Dawno, dawno temu, lecz nie aż tak w odległej galaktyce czytałem komiks Mike'a Mignoli. Dowiedziałem się, że na Ziemi wybudowano biuro dla Badań Paranormalnych i Obrony, gdzie pod przykrywką zwykłej instytucji państwowej, pod parterem chowają się ,,stwory'' nie z tej ziemi. Guillermo del Toro od początków kariery posiadał zmysł łączenia bajki z rzeczywistością (oglądanie jego debiutu o tytule Mutant, gdzie zagrożeniem są gigantyczne karaluchy, ech...to nie brzmiało zbyt normalnie - sami przyznajcie). Przyznać jednak musiałem, że jego wyobraźnia stanowiła pole do popisu dla dalszej owocnej kariery, która nie przyszła w myk myk, za pomocą czarodziejskiej różdżki. Na drugi film czekaliśmy cztery lata i wydawało się, że nic z niego nie będzie, bo nie przejawiał znamiona geniuszu, aż tu nagle w 2006 roku powstał znakomity opus magnum w postaci Labiryntu Fauna. Zanim jednak do tego doszło, powstał chociażby Hellboy, o którym z przyjemnością mogę napisać.

Hellboy w wersji obrazkowej.


Hellboy to pół-człowiek, pół diabeł, który zostaje przywołany na Ziemię z piekieł przez nazistów w maskach. O mało co, a amerykańscy żołnierze pozbawiliby go żywota, jednak profesor Bruttenholm postanawia się nim zaopiekować i uznać go za prawowitego syna, który będzie chronił kraj przed pradawnym złem (pisałem już kiedyś o tym, że Cthulhu ogarnęło sztukę? - Nie mam co tego wątpliwości). Mały synalek podrasta, by stać się człowiekiem, lecz zanim to nastąpi, musi pojąć, że jego zachowanie nie przynależy do osób ,,dorosłych''. A żeby zrozumiał, na czym polega partnerstwo do tajnej siedziby przyjeżdża John Myers, nie tak dawno pracujący dla FBI. Ten zaskoczony niecodziennymi podmiotami stara się nawiązać kontakt i współpracę, o którą nie jest tak prosto. Szybko nawiązuje kontakt jedynie z pół-człowiekiem, pół-rybą, czyli Abe Sapienem. Jednak Hellboy nie posiada daru nawiązywania natychmiastowych relacji i potrzebuje więcej czasu na przywiązanie się do kolegi po fachu.

Film ma dużo elementów niezwiązanych ze sobą - a to pojawia się Rasputin, a to neonaziści, mamy motyw pirokinetyki, tuneli między wymiarowych i kreacji opartych na współczesnej popkulturze grozy. Jest sporo mitycznych stworzeń z mackami, które pojawiają się zbyt często i niczym nie zaskakują po pierwszym starciu. Okazuje się, że Hellboy ma inne zadanie do wykonania - coś w rodzaju alternatywnego przeznaczenia. Jego mroczne, ukryte głęboko we wnętrzu nasienie zła ma być zwiastunem nadejścia apokalipsy - odkrywcze, zważając na to, jak wygląda. Tylko od niego będzie zależeć, czy stanie po właściwiej stronie.


Hellboy w wersji filmowej.


W pierwszej odsłonie Hellboya mamy świetną charakteryzację i kostiumy. Plastyczna zręczność i zmysł del Toro daje się we znaki, i swój własny kunszt miał stosowność dopracować we wspomnianym Labiryncie Fauna. Od strony aktorskiej wypada blado. Poza Ronem Perlanem, który ma bezkompromisowe podejście do własnego zawodu, w roli Hellboya sprawuje się najstosowniej i najciekawiej na tle innych aktorów. Jego charakter postaci jest zabawny, stosuje gryzącą ironię i akcent, który pobudza do nietraktowania jego osoby z należytą powagą (komiczny diabełek). Od pierwszych scen wiadomo, że mamy do czynienia z przerysowaniem i komiksową oprawą, więc traktowanie go na serio byłoby samo w sobie nierozsądne. Reszta obsady jest daleko w tyle - może poza Johnem Hurt i niesamowicie inteligentnym Abe Sapien w roli Douga Jonesa. Dziewczyna pół-człowieka, pół-diabła gubi się między wyborem, czy pracować dla agencji biura od zjawisk paranormalnych, czy też nie lepiej pozostać w szpitalu psychiatrycznym, gdzie panuje nad swoimi zdolnościami niebezpiecznymi dla otoczenia i bliskich jej osób. Błąka się po ekranie i stawia na drętwe miny. Nawiązując niejako flirt z kolegą z drużyny Hellboya.


A tu mamy pojedynek na śmierć i życie? - Ich to przecież nie dotyczy!


Miłośnikom komiksu Mignoli polecać specjalnie nie będę - nic nie stracą, jeśli odpuszczą sobie seans. To nie jest film, który pobija pierwowzór, raczej stoi w jego cieniu - nieudolnie próbując kopiować pomysły z plansz komiksu - tylko czasem udaje mu się uchwycić ponurą atmosferę. Niektóre efekty specjalne potrafią dziś zrazić tanim efekciarstwem. Ci, którzy jednak liczą na łatwą rozrywkę lub chcą się dowiedzieć, czy odpowiada im tego typu kino - niech sprawdzą i sami się przekonają. Zalecać nikomu nie chcę - tym bardziej, że nie ma w tej historii ani popisowego scenariusza, czy wytyczających wniosków, albo druzgoczącego napięcia. Brakuje interesujących drugoplanowych ról, po obejrzeniu filmu łatwo zapomnieć o przewidywalnych archetypach postaci. Co do wersji reżyserskiej, dodano do niej kilka minut dodatkowego materiału, który gdzieniegdzie wyjaśnia niedopowiedzenia, ale nie jest ona na tyle rozbudowana, żeby mówić, że mamy do czynienia z ciekawszą wizją od wersji kinowej.

Hellboy film online

Różnice między zwykłą a reżyserską wizją

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz