wtorek, 27 maja 2014

DreadOut: Act 1 - O rajuśku, będzie strasznie?



Ostatnio nie mam szczęścia do gier sygnowanych jako survival horror. Gatunek na wyczerpaniu, który swoje najlepsze lata ma za sobą (choć chciałbym się mylić - tę wiarę przywraca Frictional Games wraz ze swoją  Amnesią: Mroczny Obłęd). Liczę na to, że powstanie jeszcze wiele świetnych tytułów - ciekawie zapowiada się Among The Sleep (demo prezentuje się wyśmienicie) i z wielką niecierpliwością wyczekuję na premierę Asylum - szpital psychiatryczny to klasyka lokacji!


Zapomnijmy jednak o przyszłości i skupmy się na DreadOutcie, który został podzielony na dwa akta. Pierwsza aktówka jest już dostępna, więc postanowiłem wypróbować tytuł. Główną rolę otrzymuje licealistka, którą pokierujemy przez opuszczone miasteczko - jako grupa uczniów schodzimy z bezpiecznego szlaku do mrocznego, wyniszczonego miejsca pełnego upiorów. Jako zgrabna uczennica przemierzać będziemy starte, brudne, niezadbane i nieestetyczne lokacje. Wypełnione śmieciami, zrujnowane oraz zapomniane przez świat. Czas nietolerancyjnie obszedł się z tutejszym krajobrazem. 

Odwiedzamy starą szkołę, w której wytoczy się dramat ekipy. Naszym zadaniem jest przetrwać w niesprzyjającą noc, która nadeszła przedwcześnie (efekt zgubnego braku poczucia czasu?). Aby tego dokonać zmierzymy się z duchami, które przepędzić możemy za pomocą smartfona, cykając im fotki (bynajmniej nie do albumu). Jesteśmy pozbawieni światła - nie liczcie na pełnowartościowe oświetlenie - dlatego korzystanie z gadżetów jest tak ważne. Jest jedynym źródłem wyjścia z opresji przed indonezyjskim folklorem. Przed tym, co kryje się w kątach i zakamarkach mroku.




Problemem tej gry jest brak wskazówek. Jeśli coś przeoczysz, prawdopodobnie utkniesz. Głównie spacerujemy po nawiedzonym budynku przez duchy, zbierając przedmioty i notatki. Zabijamy potworki wykonując zdjęcia na wzór japońskiej grozy spod znaku Fatal Frame (znane też pod nazwą Project Zero). Bardzo często otwieramy drzwi od zakurzonych sal lekcyjnych w poszukiwaniu czegoś, co popchnie fabułę do przodu (rozbudowana to ona nie jest). A to kot poprowadzi nas przez mroczne przejściówki, a to napotkamy na mini bossów, których katujemy na śmierć aparatem od zdjęć wbudowanym w smartfonie. 

Jeśli idzie o wywołanie strachu w odbiorach: jest on w małych ilościach, ale jak już do tego dochodzi, robi to z pełną petardą! Nie jest to co prawda sztuka na najwyższym poziomie, lecz trafi do sporej grupy graczy. Potrafi spowodować niepokój przez dynamiczny soundtrack, który zachowuje się nieprzewidywalnie. Ciekawie poprowadzono cutscenki, ale są wykonane tak sobie. Widać, że studio jest debiutantem na rynku, a i ich zdolności nie są proporcjonalne do jakości gier z mainstreamu i katalogu AAA. Natknąłem się na błędy, jak problemy z optymalizacją, które potrafią napsuć krwi, ale nie oczekujmy od Indie produktu doskonałego.




Polecam tylko wtedy, gdy szukacie czegoś na jedną noc. Uwielbiacie, gdy klimat przygody jest stopniowo podkręcany, a mity przeradzają się w prawdę. To tytuł, który wymaga cierpliwości, spostrzegawczości i odrobiny dobrej woli - niektóre korytarze łudząco są do siebie podobne, czasem nie wiadomo co zrobić, więc błądzimy bez celu natykając się na głupich przeciwników. Plus jest taki, że gdy zakupisz akt pierwszy, drugi otrzymasz za darmo. Czekam, bo jestem ciekawy jak zakończy się historia naszych wędrowców. Nie jest to gra, którą musisz odpalić, ale warto dać jej szansę.

Do zakupienia na Steamie

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz