środa, 2 kwietnia 2014

Niezgodna - Przyjemne patrzydło


Frakcja ponad krwią, niezgodność ponad regułami*

Biorąc się za kino młodzieżowe miałem z nim kłopot w trakcie przeglądu. Nie należę do kasty ze znaczkiem ograniczeń wiekowych i dlatego jestem bardziej wybredny niż za czasów, gdy buzowały hormony na alarm. Mogę wybrać się na dowolny film, bez pozwolenia, ale prawda jest taka, że kino bardziej dba o młodszą widownię, oni zasiedlają kasę budżetową sprzedanych biletów. Problem z filmami dla młodzieży jest taki, że są to produkcje stworzone na tak ogranych patentach i tanich sztuczkach inscenizacyjno-realizacyjno-narracyjnych, że student w I-II roku na kierunku scenopisarstwa napisałby go i rozplanował lepiej. 


Zostawmy jednak czcze gadanie, bo towar nie jest skierowany dla osób powyżej osiemnastego roku życia - i można zarzucić mi niepotrzebne czepialstwo, lecz myślenie w kategorii ,,pobierzmy znane motywy'' i zaróbmy na tym krocie dawno przestały mnie bawić. Chyba, że ktoś robi to umiejętnie, jak Bryan Singer czy niepokonany geek filmowy Quentin Tarantino.




Osią fabularną jest przyszłość w dystopijnym Chicago, gdzie społeczeństwo składa się z pięciu frakcji na podstawie cech charakteru: Prawości, Altruizmu, Nieustraszoności, Serdeczności i Erudycji. Nastoletnia Beatrice (później nazwana sztywniarą, co dodaje humoru i spuszczenia rozdmuchanego baloniku z powagi) przydzielona zostaje do kilku frakcji i tym samym nieoficjalnie władza uznaje ją za zagrożenie - niezgodni stają się buntownikami, więc trzeba ich unieszkodliwić. 

Przez większą część czasu obserwujemy, jak blondwłosa trenuje i przechodzi szkolenie, ucząc się samej siebie, przechodząc z grzecznej dziewczynki do wytrwałej i skażonej przemocą wojowniczki. Unika podejrzeń, uprawia parkour, przechodzi testy, mocuje się z przywódcami, którzy szkolą inicjatorów na żołnierzy. Fabuła przechodzi gładko, jak po sznurku, a wątki poboczne są tylko dodatkiem do ukazania nieprzyjaznego świata w jakim znaleźli się młodzi ludzie.




Główna bohaterka, Beatrice (Shailene Woodley) gra mało przekonująco. Często stawia na jedną minę i rozszerzone źrenice - ma przebłyski i potrafi zagrać targającymi emocjami, lecz nie robi to tak często, jak powinna. Brakuje pogłębienia psychologizacji. Miło się na nią spogląda, ale nikt nie odważył się wrzasnąć aktorką ,,Hej, jesteśmy na planie, udawaj, że przeżywasz rozterki i rozbieżność osobowości!''.

Męska część planu radzi sobie znacznie lepiej, chociażby dlatego, że bardziej koherentnie przekonują widza w ich sferze charakterologicznej. Obowiązkowo pojawił się wątek romansu - stale obecny w literaturze dla dziewcząt - ale ten ku uciesze fanek jest przemyślany i stopniowo prowadzony na odpowiednie tory. Iskrzy między głównymi protagonistami, nawet jeśli i ten element był do przewidzenia. Łatwo zdiagnozować, kto dla historii jest wrogiem numer jeden - Kate Winslet zagrała na miarę bezdusznej, bezwartościowej suki (nie boję się użyć owego sformułowania), która uważa, że wszystko jej wolno i takowo się należy. Cieszy fakt, że mamy sporą grupkę postaci zróżnicowanych pod kątem umiejętności czy analizy sytuacji. Szkoda jedynie tego, iż łatwo wyrokować konsekwencje i to, co za chwilę ma się wydarzyć. Pod względem narratologii nie różni się niczym od Igrzysk Śmierci lub podobnych filmów skierowanych dla młodzieży. Problem jest taki, że Igrzyska Śmierci zachęciły mnie do książki, zaś Niezgodna nie miała na tyle charyzmy, żeby zachęcić do czytania - choć podejrzewam, że jak to się ma w przypadku ekranowych zrzutek utwór jest spłaszczony i umowny w wydźwięku konglomeratu.




Daleko temu tytułowi do nieszkodliwej chałtury, ale nie oglądając go nic nie stracisz. Fankom nie polecam, bo te spragnione ekranowego afiszu trafią do kin z przyjaciółkami. Neil Burger to nie jest ani Neill Blomkamp czy Joseph Kosinski, żeby wybić się na tle gatunku Sci-Fi, choć wciąż dobrze mu życzę, bo ma ogromny potencjał. To prosta rozrywka z której wyrosłem, bo temat związany z przynależnością do grupy dawno mam za sobą. Młodzież powinna być usatysfakcjonowana. Dziewczyny zakochają się w młodym Theo James, zaś starsi osobnicy mogą tylko pomarzyć, żeby za ich czasów filmy dla nastolatków były tak brutalne. Nowa generacja oczekuje czegoś innego, i dobrze, niech mają własne zdanie. Nie dajcie się zaszufladkować i zmanipulować - życie w jednej frakcji musi być smutne.

P.S. Będzie kontynuacja, jestem tego pewien. W końcu film powstał na kanwie powieści Veronicii Roth - opowieści rozłożonej na trylogię.

* Cytat z filmu



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz