środa, 30 kwietnia 2014

Dwa tygodnie z superbohaterami: Niesamowity Spider-Man 2 - Zapuść pajęczynę




















 Pierwszą część uważam za przeciętną produkcję. Historia Petera Parkera została oderwana od komiksowego pierwowzoru. Sam Raimi był bliższy przedstawienia sceny, jak doszło do ukąszenia przez radioaktywnego pająka i tego, dlaczego stał się Super-Manem. Marc Webb lepiej wypadł jeśli chodzi o charakter Spider-Mana. Potrafił zażartować - czerstwe dialogi mnie nie śmieszą - bawił się swoją supermocą, poznał pierwszą szkolną miłość. I o ile pierwsza część zapadła w zapomnienie (przez jednowymiarowego przeciwnika), tak Niesamowitego Spider-Mana 2 będę wspominał przez bardzo długi nieokreślony czas. Marc Webb sprawił, że wszystko stało się lepsze, szybsze, ciekawsze - i co najważniejsze wyważone role Petera między życiem prywatnym a bycie superbohaterem odniosły zamierzony sukces.




W drugiej części przygód pająka umiera Norman Osborn, więc korporację OsCorp przejmuje jego syn, Harry. W tym odcinku Człowiek-Pająk toczy walkę z trzeba złoczyńcami, ale tylko jeden z nich dostaje na tyle czasu ekranowego, by okazać się głównym zagrożeniem dla miasta Nowego Jorku. Jest nim Electro - człowiek ciskający błyskawicami, zabierający energię z otoczenia (od razu kojarzył mi się z InFamous). Pozostała dwójka ma mniej do pokazania, ale są istotni dla linearnej konstrukcji i ścieżki fabularnej. Reżyser postawił na ponad dwugodzinny ekwiwalent komiksowej historii. Dzięki czemu mamy sporo czasu, by zrozumieć motywacje przeciwników i poznać lepiej przeszłość Parkera, z jakimi problemami się boryka. W tej części nie zagłębimy się w psychikę pająka, trzyma równowagę pomiędzy tożsamością a alter ego.




Aktorsko jest powyżej miernego poziomu. Emma Stone jest zjawiskowa, przyjemnie się ją ogląda, gdy miota się między życiowym wyborem. Jamie Foxx sprawia zakompleksionego faceta po trzydziestce. Gra uroczego faceta, który potrzebuje rozgłosu, doprowadzając się do zejścia na złą stronę (mocy). Andrew Garfield całkiem sprawnie prowadzi swojego przyjaciela w kostiumie. Przyjmuje różne pozy podczas szybowania, wygłupia się i sprawia luzaka (jak ktoś ma supermożliwości, to się nie ma co dziwić). Duży plus za to, że Spider-Man staje się autorytetem dla dzieciaków - takie cechy, jak odwaga są bardzo pożądane w mieście, gdzie panuje trwoga. Nowy Człowiek-Pająk ma mniej kłopotów niż Peter Parker, który nie kryje się ze swoją miłością i chęcią noszenia pomocy dawnemu przyjacielowi. Ponownie odbudowując znajomość z Harry Osbornem.




W filmie czuć chemię między Parkerem, a Gwen Stacy (prywatnie aktorzy są parą). Ich miłość ma wzloty i upadki - dominuje styl rozstań i powrotów. Scena pocałunku na tle nocnego Nowego Jorku spodoba się nawet najmniej zagorzałym fanom melodramatów. Humor cechuje się slapstickiem, komizmem sytuacji, zgrywą z superłotrów i nieszkodliwą wyobraźnią. Jest sporo różnorodnej muzyki - od klasyki, po dubstep i pop - wpisując się we współczesne kanony popularnych motywów. Akcenty są świetnie dopasowane - film kładzie większy nacisk na ludzkie postacie, superbohaterowie są dodatkiem, ale jak tylko się pojawiają zbierają triumfy i uśmiech ze strony odbiorcy.


Uwielbiam tą scenę!


Nowy Spider-Man jest naprawdę niesamowity - przedrostków można mnożyć. Wpisuje się w letnie kino z jego najlepszymi składnikami - masą zdrowego humoru, efektownymi pojedynkami, nieprzeszkadzającymi górnolotnymi słowami, łącząc akcję z romansem dla nastolatków. Wszystko jest bardziej przemyślane - od zabawy wizerunkiem Spidera, po rosnącą z każdą minutą dramaturgią i przerysowaniem, by widzowie nie zapomnieli, że mają do czynienia z komiksowym superbohaterem. To czyni ten film niesamowitym, każdy kto pójdzie do kina nie powinien czuć się rozczarowany. Przednia zabawa, niedoświadczeni widzowie nie zaznajomieni z kinem na przestrzeni ostatnich czterdziestu lat mogą się wzruszyć i zapomnieć o tym, że niektóre sceny rażą komputerowym wspomaganiem bez kaskaderki. Oni nie dostrzegą wad, będą zadowoleni. Nie przyjmujcie się krytykami - na takich filmach trzeba zapomnieć o naciągnięciach fabularnych, nic nie wnoszących scenach, uproszczeniach tworzenia dramaturgii. Bawcie się dobrze w kinie - ja zakładam kostium i zapuszczam pajęczynę.



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz