sobota, 1 lutego 2014

Dmitry Glukhovsky - Metro 2034: Społeczeństwo się nie zmienia


Rok 2034, od pamiętnych wydarzeń, które początek i finał miały na stacji WOGN, minął niespełna rok. Czarni, ponoć śmiertelne zagrożenie dla tych nielicznych, którzy w czeluściach moskiewskiego metra przetrwali atomową apokalipsę, zniknęli na dobre, zgładzeni przez Artema i jego towarzyszy. Na drugim krańcu metra mieszkańcy Sewastopolskiej toczą walkę o przetrwanie z nowymi formami życia, wdzierającymi się od tego ostatniego schronienia ludzkości. Los stacji i jej mieszkańców zależy od dostaw amunicji, a te nagle ustają. Karawany giną bez wieści, urywa się łączność. 

Zadaniem wyjaśnienia zagadki i przywrócenia dostaw wyruszają: młody Ahmed, leciwy, niespełniony kronikarz metra Homer i Hunter, który niegdyś zaginął wśród czarnych, a teraz się odnalazł, choć jego tożsamość budzi wątpliwości. Do wyprawy dołącza Sasza, córka wygnanego naczelnika Awtozawodzkiej.

Nie trzeba mieć za sobą Metro 2033, by zabrać się za sequel. Jednakże pomaga się odnaleźć wśród postaci. Drugoplanowe role zastępują tych, którzy dominowali w poprzedniej książce Glukhovsky'ego. Tym razem ponownie obędzie się bez strzelania na każdym postawionym kroku. Bohaterowie starają się uniknąć epidemii. Milczą, rozmyślają, a nawet darzą się uczuciami. Nie są to postacie wyróżniające się z tłumu. Mają jednostronne motywy działania. Są przewidywalni, żadni z nich bohaterowie. 

W Metro 2034 jest sporo filozofowania. Mikro świat nie ma w zwyczaju do zaoferowania zbyt wiele. Brakuje bezpiecznych miejsc, śmierć czyha w najmniej dogodnym momencie. Tułaczka wydaje się bezużyteczna, ale i bez wędrówki nie pozostaje nic, na czym można byłoby się skupić. Załączona mapa do książki ułatwia lokalizację naszej kompaniji i dzięki niej możemy ich śledzić, wodząc palcem po stacjach. Jest to też jeden z tych tytułów, które ciężko recenzować. Dostajemy do rąk suche fakty bez nadmiernych emocji, nuklearny holokaust sprawił, że nie wiele się dzieje. 

Plan moskiewskiego metra A.D. 2034

Metro 2034 spodoba się nielicznym. Nie jest ani wartka, ani wstrząsająca, w mało dynamiczny sposób rozwija wątki. Brakuje jej suspensu, posiada zbyt archetypiczne postacie, ciut poszatkowane zakończenie. Nie będzie to książka na jedną noc. Brakuje elementów zaskoczenia, ale trudno winić za to autora książki, bo taka jest właśnie postapokaliptyczna rzeczywistość. Głucho i cicho wszędzie. Ludzie są pozostawieni samemu sobie, zaś społeczeństwo nigdy się nie zmienia. Zmienne warunki to za mało, by odmienić naszą paskudną naturę dzielenia obszarów. Metro 2034 łatwiej byłoby uznać za gorszą od pierwowzoru, ale uważam to za nadużycie. Druga część również niesie ze sobą pytania na które czy się odpowie, czy nie, nie ma znaczenia. Nadzieja pozostała, ale klaustrofobiczne korytarze niosą ze sobą wątpliwości.


0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz