środa, 18 grudnia 2013

Haruki Murakami - Przygoda z owcą: Codzienność utkana z przypadkowych zdarzeń



Ten świat jest absurdem.

                                           Albert Camus

Harukiego Murakami bez nadmiernej powagi można uznać za postmodernę. Jego dzieła splatają się z absurdalnych i surrealistycznych pomysłów. I to właśnie dlatego go doceniam.

Główny bohater, przeciętny mieszkaniec przeciętnego współczesnego miasta, żyje sobie spokojnie swoim przeciętnym życiem (autor lubi powtarzać wybrane słowa we własnym zakresie). Pewnego dnia przyjaciel przesyła mu tajemniczą fotografię owiec na pastwisku. Jedna z nich ma na grzbiecie gwiazdę (wyjątek musi być). Od tego momentu życie bohatera przestaje być zwyczajne.


Zaczyna się opowieść kryminalna obfitująca w niesamowite wątki. Bohater wraz ze swoją przyjaciółką wyposażoną w niezwykłe zmysłowe uszy o właściwościach paranormalnych przemierza Japonię, spotyka Człowieka - Owcę i przygody niczym z filmów Kubricka albo Lyncha (opis przyciągnął mnie z powodu dwóch wymienionych reżyserów).

Czy słusznie ten odcinek historii ma coś wspólnego z Kubrickiem i Lynchem? Nie do końca, ale faktycznie można doszukać się aluzji. U Kubricka los ludzki często jest poddany losowym zdarzeniom (szczególnie w filmie Barry Lyndon) i tu ten motyw można przypisać. Z Lynchem łączy go jedynie filozofia Człowieka - Owcy, albo kolokwialnie ujmując, prostota życia.

Każdy z jego (w domyśle autor) bohaterów jest anonimowy. Nigdy nie pada żadne nazwisko lub imię. Są za to określenia, jak chłopak lub dziewczyna, lecz pozostają bez nakreślonego wyrazu (jacyś tacy bezpłciowi, ale seks ze sobą uprawiają - palą, piją, choć dobrze, że nie ćpają). Są równie anonimowi, co czytelnicy i zdaje się nam, że mamy w nich odnaleźć siebie. Zwyczajnych, lecz nieprostolinijnych ludzi. Postacie są okazem buntu wobec skostniałej codzienności, w którym zatacza się koło.

W swej wymowie pozostaje płytka, bo oto mamy przed nami niezwykło - zwykłe przypadki ucieczki od długich i samotnych czynności (nie licząc profesora, który odnajduje towarzystwo w księgach). Dwaj kochankowie, przeciętniacy i ,,najważniejsze'' postacie starają się wykazać tym, że prowadzą nic nie intrygujące życie do momentu, gdy będąc razem, zechcą przekonać się w zachłanności, że od tej pory będzie ciekawiej i będą mogli zapobiec jałowej bezczynności. Sądzą, że pojawi się przygoda i zapoznanie z niewiarygodnymi przypadkami i przewodnikami po ich krętych schematycznych ścieżkach?

A tak prezentuje się człowiek, który ma w sobie owcę
- Ach, ci Japończycy, co im w głowach siedzi? :)


Książkę polecam tym, którzy docenią przyziemnych bohaterów. Uważacie, że Wasz żywot jest miałki? Zajrzyj do owej lektury, bo nieimienni też nie mogą się pochwalić żywotnością. W jakiś sposób doszedłem do wniosku, że ta ich wyprawa na spotkanie z owcą w ludzkiej skórze jest niczym innym, jak kolejnym wydumanym, wymyślonym powodem, by odciąć się od marności, zabijając w ten sposób czas i żeby mieć coś wspólnego z literackim archetypem. Pisarz musiał uzupełnić stronice czymś, co sprawi, że czytelnik nie odłoży ją przed ukończeniem. Któż by chciał czytać o tym, co znamy z rzeczywistości?  Dodajmy pikanterii czemuś, co nie służy literaturze. I oto mamy gotowy produkt do sprzedaży, który wybrałem pośród innych tytułów z koszyka w supermarkecie (przypadek?)

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz