poniedziałek, 16 grudnia 2013

Definicja strachu: Noc żywych trupów - Komentarz społeczny na tle apokalipsy



Romero zapoczątkował klasyczne postrzeganie żywych nieboszczyków. Jako powolne, niezdarne, bełkoczące i zapatrzone w ludzkie mięso istoty. Wprawdzie wcześniej powstały filmy klasy B z udziałem zombie, ale działały w odmiennej koncepcji - nie pożerali ludzi ze skór, narządów i mózgu, były osobami silnie zniewolone przez polecenia kontrolujące ich panów za pomocą voodoo.

Film niemrawo się zestarzał, ale warto zerknąć chociażby z tego powodu, by dowiedzieć się, jak rozpoczęto boom na chodzące umarlaki (choć jeszcze nie tak w zaawansowanej formie - sporo czasu minie nim ,,sztywniaki'' zaczną biegać lub być gwiazdą slapsticku).


Amerykańska rakieta zostaje wystrzelona w kierunku planety Wenus. Z nieznanych przyczyn eksploduje przed osiągnięciem celu. Wybucha radiacja, dociera na ziemię i ni stąd ni zowąd umarli powstają z grobu, by zemścić się na ludzkości (żart).

Johnny i Barbara, zmierzają w odwiedziny na grób swojej matki. Po dotarciu na miejsce spotykają dżentelmena, który atakuje dziewczynę. Johnny rzuca się na pomoc, lecz niestety zostaje zabity, tymczasem Barbara przerażona ucieka do samochodu, rozbijając go chwilę później. Kontynuując ucieczkę na piechotę dziewczyna, ścigana przez żywego trupa trafia do położonego na całkowitym odludzi, domu jednorodzinnego. W niedługim czasie trafi tam także czarnoskóry mężczyzna, Ben oraz pojawi się kilku innych ludzi. Wszyscy będą musieli stawić czoła coraz liczniejszym grupom zombie otaczającym domostwo. 
Nagła inwazja spycha ich do zabarykadowania się w zdezelowanym domu.



 Gdy w Ameryce panował rasizm, który do dziś jest bolączką i parszywą wadą homo sapiens Romero postanowił obsadzić w głównej roli namiestnika o czarnej karnacji. To właśnie ta postać ma wzbudzać u widza sympatię, przywiązanie i symbolizować dobroć wynikającą z wnętrza. To biali w zombie movie najczęściej popadają w błędny tok rozumienia, nie potrafią się opamiętać i wytykają cudzoziemcu szaleństwo, i nierozumienie powagi sytuacji.

Cały obraz jest kameralnym komentarzem na temat ludzkich zachowań w obliczu narastającej katastrofy bez ostrzeżenia. I o ile dziś nie wywołuje głębszych przekazów, bo temat został przez współczesną (pop)kulturę doszczętnie zbadany, przeczesany przez tuzin innych rzemieślników, to jest sprytnie poprowadzony  - nie wybija się na plan pierwszy, ale łatwo go zauważyć, gdy następuje pauza przed dynamicznymi ujęciami.

Strona techniczna filmu stoi na niskim poziomie, czarno - biała oprawa kojarzy się nam z zabytkiem. Cennym, ale jednak zabytkiem. Aktorsko przyzwoicie, ale bez odkrycia kunsztownych talentów. 




Co do strachu, jaki ma wywołać u widza, jest delikatny (niektórzy, bardziej wybredni, rzekliby przeciętny). Naturalna odizolacja od świata zewnętrznego nie powoduje u nas ataku napadu, nie czujemy klaustrofobicznego zamknięcia, nie wywołuje dyskomfortu, jak w filmie Coś. Broni się kilkoma naprawdę ,,mocnymi'' scenami i mogą przywołać dreszcze, niepokój, a nawet obrzydzenie. Telewizyjne wiadomości nadawane z odbiornika są jedyną szansą na to, aby mieć nadzieję na nadciągającą pomoc, czy jednak może pozostaną obojętni na decyzję władz?

Bohaterowie wiedzą, że nie mogą czuć się bezpiecznie w potrzasku, a chwila nieuwagi może zakończyć się powłóczącą śmiercią (sami staną się zombi, gdy dojdzie do ugryzienia). Nerwy nie opuszczają ich do końca seansu. Uciec nie ma dokąd, a drzwi i okna zakryte deskami mogą nie wytrzymać pod naporem niedojedzonych truposzy - ale to wątpliwe, nigdy nie odmówią mięsa!




Film sprawdza się wtedy, gdy łatwo Was przestraszyć, jesteście zainteresowani klasyką i macie chęć poznania tworu, który ma miejsce w opuszczonym domu. Męczą Was horrory z nadmierną akcją, bez klimatu i politycznych odniesień? Noc żywych trupów zrekompensuje to wam, a nawet jeśli cierpicie na niechęć do leciwych produkcji - powstał remake przez Toma Saviniego - z kolorowym ,,opakowaniem''. 

Z tego, co wiem, jest wierna spuściźnie Romera, ale nie powiem, czy warto się z tą wersją zapoznać. Nie jestem osobą, która ceni odświeżanie zapomnianych przez czas utworów.  




Namawiam jednak do oryginału - nie jest to film, który musisz zobaczyć, ale jeśli jeszcze nie zawiodłeś(aś) się na moim cyklu Definicja strachu - powinno się spróbować, a nuż a widelec może się udać. Jest tylko jeden warunek - nie lubisz zombi, ten film cię do nich nie przekona.

P.S. Jak się Wam podoba ta seria?

Wersja Romero

Wersja Saviniego

2 Komentarz(e):

Mitonga03 pisze...

Chris, dodawaj do tej serii nowsze filmy, za bardzo zasypujesz nas starociami. Fajnie, że masz bogata wiedzę, ale liczę na coś bardziej świeżego. Brakuje mi filmów z okresu nowej dekady. Chyba, że nie ma dla Cb nic ciekawego z ostatnich lat. A remake jest dobrze zrealizowany i musisz go obejrzeć. Seria jak najbardziej na plus, dużo dobrych straszaków. Niektóre tytuły znałem, ale dopiero po Twojej wypowiedzi przejrzałem.

Oby tak dalej :)

Chris pisze...

Hej. Wielkie dzięki za wpis, czekałem na reakcję :)

Co do nowości filmowych. Problem w tym tkwi, że mam kiepskie rozeznanie we współczesnych horrorach. Dwukrotnie wypowiadałem się na temat świeżych straszaków (pisałem o Sinister i Obecność ). Na pewno jeszcze się coś pojawi z nowinek. Jeśli wpadnę na coś choć odrobinę klimatycznego i napisane z ,,jajem''.

Poza tym nie chcę się skupiać na mniej istotnych horrorach. Ten gatunek ma tyle świetnych ,,staroci'', że warto je odkurzyć.

Pozdrawiam :)

Prześlij komentarz