środa, 23 października 2013

Spec Ops: The Line - Amerykanie w Dubaju



Współczesne gry poszły naprzód. W końcu fabuła nie jest tylko pretekstem do likwidowania kolejnych zastępów przeciwnika. Deweleporzy coraz chętniej opowiadają o współczesnych konfliktach. Konflikty zbrojne z przełomu XX i XXI wieku w serii Call of Duty. Wojna w Afganistanie w Medal of Honor (2010).

Pamiętacie kontrowersje związane z ,,Modern Warfare 2'', gdzie na lotnisku mogliśmy zabijać cywilów z Rosji? Tutaj są jeszcze mocniejsze sceny.




Wcielamy się w kapitana Walkera, wraz z dwoma innymi towarzyszami - z oddziału Delta Force (Adams, Lugo).  Zostajemy wysłani na misję do Dubaju, ponieważ główny dowódca pułkownika stracił z nami kontakt z powodu niesprzyjających okoliczności w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Mamy za zadanie uspokoić sytuację, która panuje na jednym z najbogatszych ziemi na świecie. Amerykanie jednak nie są ciepło przyjęci przez terrorystów i cywilów. Nie chcą ich na tej ziemi. Nic dziwnego, kiedy to amerykańskie oddziały specjalne działają na nie szkodę?

Dubaj upada, kapitanie Walker
Wraz z postępem likwidujemy coraz większą liczbę żołnierzy, wojna nabiera wymiar, który mógłbym nazwać Rzeźnią. Jesteśmy w poszukiwaniu zbrodni, jak bardzo przyzwyczajamy się zabijać. Wiemy natomiast jedno, jeśli my nie poślemy kuli w zasieki wrogów, oni zrobią to za nas i poślą gracza w sześć stóp pod ziemię. Jest to gra interaktywna, która realnie chce nas uświadomić, jak łatwo stajemy się mordercami, wirtualnymi, ale jednak naznaczeni z przylepioną plakietką seryjnego szaleńca. Nie pamiętam FPS'a, w którym czułbym się tak niespokojny i dręczony wyrzutami sumienia, że popełniłem zły wybór, może niewiele znaczący w stosunku do całości, ale bieg historii mógłby zostać bardziej łaskawy dla kilku ludzi. 


Gra nikogo nie oszczędza. 

Fabularnie jest to król strzelanek. Gra robi wszystko, byśmy znienawidzili własnego siebie, a posłuchali głosu towarzyszy. Komu odbiło? Nam, czy postacią, którą kierujemy. A może obu? Czy granica została zatarta między bezrefleksyjnym strzelaniem do celu, a producenci przybliżyli odbiorcy istotę problemu, w jak bezdusznym ciele żołnierza rodzi się pierwiastek współczucia lub popadnięcie w jeszcze większe bagno złych decyzji i dylematów moralnych? Odważysz się dobić człowieka, który walczy za własną sprawę? Spec Ops ci to umożliwia, wręcz zachęca, czy jednak okażesz się litościwym przymiotem? Nikt się nie szczędzi, nie hamuje z bluzgami. Koledzy potrafią na siebie nakrzyczeć, a podjęte decyzje przez kapitana niekoniecznie podobają się szeregowym. Kwestionujesz rozkazy, kwestionujesz działania na froncie.

Przyjdzie nam odwiedzić wiele lokacji, które zapierają dech w piersiach. Pustynna zawierucha zrobiła to, czego oczekiwałem od prawdziwego dramatu wojny. Wszyscy przestają posyłać strzały wraz z szalejącą burzą sypiącego piasku na twarz, a starają się przetrwać, bo lada moment, zostają zgładzeni przez rozgniewaną naturę. Etapy po pustynnych szlakach robią wrażenie, nie oszałamiają, ale jednak się podobają. Wiele scen jest tak unikatowych, że spokojnie deklasuje gier o tematyce w szeregach konfliktów między państwami. Czego tu nie ma? Podróżujemy przy chwytaku na cysternie z wodą. Burzymy słynny wieżowiec Cayan Tower, wydostajemy się na zewnątrz z budynku w rytmie wprost z dyskoteki, tak jakby miało to na celu ukazać sielankę, jak łatwo i sprawnie zabija się ,,przeszkody''. Przemierzamy miejsca, gdzie w realnych warunkach dostalibyśmy odruchów wymiotnych i nabawili się traumy na całe życie.

Nie polecam osobom, które są wrażliwe na drastyczne, wręcz makabryczne sceny. Nie polecam, gdy tylko sięgacie po strzelankę, by zabrać karabin za sobą i pozbyć się tych stojących po złej stronie barykady. Oczywiście, możecie potraktować to jak kolejny tytuł, w którym przesz do przodu i bez zastanowienia klikasz myszką. Jednak nie chcę mi się wierzyć, że ktoś zamierza zabijać z premedytacją. Z początku może nie będziecie mieć oporów, ale gdy sytuacja nabierze rozmachu, nie będziecie pewni, czy zaprzestać wojny i wyłączyć grę - bo to nie na wasze nerwy. Jeśli już nie wrócicie do gry, bo w jakiś sposób czujesz się winny za śmierć cywilów i osób postronnych, to znaczy, że dałeś się wciągnąć w tą nieprzyjemną historię i zrozumiałeś, że nigdy więcej nie zapragniesz zabijać wirtualnych przeciwników, którzy po prostu mieli pecha, że znaleźli się na twoim celowniku i przejrzystym wzrokiem robisz zamęt wśród Dubańskich żołnierzy. Po tej grze będę potrzebował sporo czasu, nim wrócę do zasiekania nieprzyjaciół. 

Powodzenia, żołnierzu, możesz już nigdy nie wrócić!








0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz