środa, 9 października 2013

Definicja strachu: Ukryty wymiar - Sci-Fi najwyższej próby



Dobre horrory zachodzą w pamięć. Gdy szukam we wspomnieniach odrobiny strachu od razu nasuwa mi się ,,Ukryty wymiar''. Film widziałem kilka razy. Pierwszy raz oglądałem go z ojcem. Czerwony znaczek u góry ekranu w telewizorze nakazywał mi, bym go nie oglądał. Ojciec jest jednak wyrozumiałym człowiekiem i pozwalał mi obserwować filmy w kategorii wiekowej, do której mi brakowało. Poza jednym wyjątkiem. Tato nigdy nie pozwolił mi obejrzeć obrazu pt. ,,Eksperyment'' (wersja z 2001 roku). Uważał, że jest to jedyny film, do którego nie powinienem zaglądać przed ukończeniem osiemnastego roku życia, ale jest to temat na osobny artykuł. Pozostałe dzieła ze znaczkiem +18 oglądałem przy rodzicach, a gdy już trochę podrosłem starałem się sam wynajdywać takie perełki. Były to lata na przełomie bezpowrotnie utraconego dzieciństwa, a powoli wkradającego się buntu i naporu.


Mamy rok 2047. Ekipa ratunkowa odnajduje statek Event Horizon, który zaginął 7 lat wcześniej w okolicach Neptuna. 

Z góry uprzedzam, że owy tekst jest jedynie wspomnieniem mojego zafascynowania filmem reżysera Paula W.S. Andersona (,,Mortal Kombat'', ,,Resident Evil''). 

Dlaczego ten tytuł należy do grona z gatunku definicji strachu? Głównie dzięki nastrojowi jaki zastałem przy szklanym ekranie. W swojej narracji był wyjątkowo niepokojący. Kosmos jest tłem wydarzeń, ale sam w sobie przerażał. Równoległe wszechświaty zawsze mi się kojarzyły z taką sielanką i wspaniałością - no nie do końca, ale w coś ten deseń. Przecież to takie wspaniałe, odkrywać nieznane nam zagwozdki fizyki. Piękno tajemnicy. Nie, drodzy kinomaniacy. Po obejrzeniu tego spektaklu odechciało mi się szukać alternatywnych ścieżek wszechświata. Obawiam się, że źle wpłynęłoby to na moją psychikę i dobre samopoczucie. Przynajmniej z percepcji okazanej przez reżysera. 

Do dziś sekretem pozostaje dla mnie zakończenie. Tak naprawdę nie wiem jak interpretować ten inny, konspiracyjny wszechświat. Rzeczywistość załogi na statku kosmicznym zmienia oblicze rozumowania własnego położenia. Otaczająca próżność kosmosu tak niekomfortowo wpływa na ludzi?



Aktorzy dobrze wywiązali się ze swoich ról. Z tego co pamiętam, grali całkiem przekonująco i nie miałem absolutnie żadnych zastrzeżeń. Subiektywnie mówiąc na stan dzisiejszy nie kojarzę, czy występowały jakieś błędy i ,,głupoty'' w scenariuszu. Nie potrafię się odnieść do jakości zdjęć i ujęć - poza sceną bodajże w wentylatorze: strach podświadomy, którego osobiście nie cierpię z powodu wyniku mojej bujnej wyobraźni.

Sprawdźmy o czym dziś Chris wspomina...


Szczerze muszę się przyznać, powinienem jeszcze raz zasiąść wygodnie na kanapie i wsiąknąć w ten obcy mi świat. Samo pisanie o tak inspirującym tytule, aż zachęca do powtórnego zajrzenia. Ostatni raz oglądałem go przed pójściem do szkoły w czasach gimnazjum!

Film wciąż mam na płytce. Wprawdzie kopia, nagrywana jeszcze na nagrywarce DVD - zapamiętanie takich szczegółów musi oznaczać jedno, że naprawdę polubiłem to dzieło i jest za każdym razem wciągające, i jakże przerażające w swoim odbiorze. Jest to kino Sci-Fi, które ja uwielbiam i doceniam, bo zapewnia mi solidną dawkę dygotek, gęsiej skórki i wywołuje ciary na plecach, ale głównie dlatego, że sensownie opowiada o życiu poza naszym płytkim postrzeganiem. Na tym świecie, nie wierzę, że nie ma innych wysoko postawionych intelektualnie i technologicznie zaawansowanych istot. Kto wie, czy czasem nie wylądowali prosto z piekła (nie dosłownie)?





0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz