czwartek, 26 września 2013

Retro wspomnienia: Dragon Ball - Songo, najsilniejszy Ziemianin we Wszechświecie



Po szkole marzyłem tylko zasiąść przed telewizorem oglądając przygody Songa i jego przyjaciół. Akira Toriyama stworzył postać, która dla mnie stała się bohaterem dzieciństwa. RTL7 okazał się dla mnie kanałem, na którym bardzo chętnie oglądałem anime, ale to Dragon Ball spowodował, że czekałem za nim codziennie spragniony kolejnych wyzwań mojego ulubieńca, a seria wcale nie była krótka. Pierwszy sezon osiągnął 153 odcinki, seria Z sięgnęła 291 odcinków i mogłoby się wydawać, że do tego czasu ochłonę i zaprzestanę oglądać tasiemca. Nic z tego! To było jak święto, na które nie każdy mógł sobie pozwolić. Zamiast brać się do lekcji, dumałem nad tym, co wydarzy się w kolejnym odcinku. Przez to miałem lekkie kłopoty w nauce, ale własnych idoli się nie zdradza. 

Seria GT nie wiele dla mnie znaczy. Trzeci sezon nie podszedł mi za bardzo. Fani serialu nie podołali. Akira Toriyama był jednak niezastąpiony. Coś nie zaskoczyło. Starcia były zdecydowanie słabsze, a sprowadzenie głównego bohatera do malca wywołało u mnie oburzenie.

Przejdźmy do serii Dragon Ball i Dragon Ball Z.
Bawił mnie prosty humor, wynikało to najczęściej z tego, że IQ naszego protagonisty nie należała do najwyższych, ale oznaczał się czystym sercem i chęcią do walki - miał ogromną siłę, już w pierwszym odcinku udowodnił, że potrafi przerzucić samochód na drugą stronę, a rybkę przewyższającą jego wzrost pobić kopniakiem i usmażyć na obiad. Wadą Songa, a jednocześnie zaletą było wchłanianie ogromnych ilości pożywienia po stoczonych pojedynkach. Wadą jest, to że rachunki za jedzenie osiągały niebotyczne sumy, a zaletą okazało się, jak bardzo zabawne jest widzieć taką sytuację.


Manga - posiadam kilka tomów. Jednakże sporo mi brakuje do pełnej kolekcji. Bez cenzury w porównaniu z anime.
Kierunek czytania od prawej do lewej - jak to w Japonii.
Ulubiona chmurka Songa - chciał ją zjeść ^^


Jednak czym byłby Dragon Ball bez smoczych kuli. Już w pierwszych odcinkach Songo i nowo poznana przyjaciółka, Bulma - nie wiedział, że jest dziewczyną. Co to są dziewczyny? Sztuczka polegała na tym, że gdy zebrało się siedem takich smoczych kul można było wypowiedzieć jedno życzenie, dobrowolne - więc pomysły były różne i sprawiały mnóstwo uśmieszków. Z wyjątkiem panowania nad światem, bo nigdy nie marzyłem, by jakiś złoczyńca pokrzyżował plany naszym pobratymcom. Smok Shenron (całkiem niżej na obrazku) był właśnie takim władcą spełnienia własnych zachcianek. Jedno życzenie z czasem zamieniło się na trzy. Co ciekawe, smoka można było zabić - nie spodziewałem się tego.


Od lewej: Piccolo, Son Gohan, Son Goku, dwaj malcy - Son Goten i Little Trunks, Krillin i 
Vegeta.

Zanim opowiem o innych postaciach, chciałbym przytoczyć i omówić Turnieje sztuk walki. W sadze o smoczych kulach, co pięć lat organizuje się turniej o tytuł Najlepszego pod słońcem. Do eliminacji zapisać się mógł każdy, ale jak wiadomo, tylko wielcy wojownicy byli w stanie dostąpić tak szlachetnego miejsca w wielkim finale. Tu także nie zabrakło humoru. Zawsze z przyjemnością czekałem na ten turniej (nie licząc drugiego sezonu, bo tam sprawa z turniejami polegała już zupełnie na innych zasadach i najczęściej nie chodziło o zwycięstwo). O ile w eliminacjach czas wyeliminowania przeciwnika był ograniczony, tak w wielkiej ósemce (tyle osób brało udział w finałach) pozostał nieograniczony. Nigdy nie zapomnę, z jakimi potentatami zmierzyli się Krillin i Songo (druhowie na dobre i na złe). Bo kto by pomyślał, że naszym przeciwnikiem jest ktoś, kto nigdy się nie mył? 

Dragon Ball, to cała paleta prześwietnych postaci. Nawet jeśli grają małą rolę, jak kocur Karin. Jedna z takich bardziej zabawnych postaci, to żółwi pustelnik. Mistrz sztuk walki, a jednocześnie staruszek lubujący się w pismach z gołymi kobietami. Zawsze szukał okazji do poznania młodej panny na wspólną kolację. W telewizji uwielbiał tańczące kobiety. Jego uczeń Krillin nigdy nie zrozumiał, jak w tak podeszłym wieku można być tak zboczonym. Ja miałem ubaw, co nie miara. Yamcha, to też niezły as. Paniczny lęk przed kobietami powodował, że znikał z pola walki, jak tylko ujrzał niewiastę. Później mu przeszło, a jego moc ataku robiąca wrażenie w pierwszej serii przestała być już zaskakująca w Dragon Ball Z. Vegeta, marzy za każdym razem być silniejszym od Songa. Co często powodowało nie lada kłopoty. Piccolo, szatan we własnej osobie, ale co z tego, skoro nawet w najczarniejszych charakterach tkwi cień bieli. Jak tu nie kochać, to uniwersum? Wrogowie, to też nie lada wojownicy. Szczególnie w serii Z, tam obrońcy Ziemi przeważnie byli słabsi od kosmicznych zawalidróg. Wyjaśnia się dlaczego Songo jest tak potężnym ,,człowiekiem'' od dziecka.


Saiyanie - Najpotężniejsi wojownicy z kosmosu we Wszechświecie - i smok Shenron
Jednak dopiero seria Z ujawniła cały uśpiony potencjał w naszych postaciach. Ziemia nie raz została przejęta przez arcywrogów. Nie raz starcia potrafiły trwać kilka, kilkanaście odcinków. Saga Freezer  (trwa 70 odcinków) i Saga Cell Game (trwa 76 odcinków) należą do moich ulubionych. W końcu syn Songa staje się wojownikiem godnym własnego ojca. Łatwe pojedynki się skończyły, seria Z jest poważniejsza, bardziej dramatyczna, przez co też, wzruszająca. Słowa płynące z ust bohaterów zawsze powodowały mocny kopniak na uczuciach. Każda śmierć z identyfikowaną przez siebie postacią był nie do zniesienia, nawet jeśli na uwadze mieliśmy fakt, że będą żyć poza ziemską sferą. 

Morał tego tasiemca był prosty. Nigdy się nie poddawaj, walcz uczciwie, a o przyjaciół dbaj. Son Goku, to jeden z tych bohaterów, dla których duma jest najważniejsza. Nie pozwalał tknąć od siebie słabszych, wrogom dawał drugą szansę, czasem dochodziło do sytuacji, że sprowadził ich na dobrą ścieżkę - przestali być ,,źli'' - na długie lata. Prawdziwy wojownik, gotowy na wszystko. Zawsze chce walczyć z silniejszymi od siebie, trenować nieustannie, poznawać nowe sztuki walki. Idol dzieciństwa i jednocześnie wciąż żywię do tej postaci ogromny respekt w życiu dorosłym. Nigdy się nie poddawaj!


Maniakalnie zbierałem karty z chipsów. W szkole potrafiłem się wymieniać z innymi dzieciakami.  Zbierałem to, gdziekolwiek się dało.


P.S. W prawdzie Son Goku nie pochodzi z Ziemi, ale to tam nauczył się wszystkiego, co potrafi. Orzekł, że Ziemia jest dla niego domem i miejscem, gdzie odnalazł spokój i harmonię. W końcu tak jego dziadek wychował. 










0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz