piątek, 6 września 2013

Definicja strachu: Omen (1976) - dziecko szatana

Definicja strachu, to seria, która ma zaoferować Wam, drodzy czytelnicy, historie, które mrożą krew w żyłach, okiem Chrisa wzbudzają odpowiednie reakcje. Manipulują wydarzeniami, podsycają podświadomie strach, zagrożenie, obawę i lęk. 



Strasznie upodobałem się w horrorach psychologicznych. Mimo, że na samą myśl w mojej głowie o horrorze plasują się takie słowa jak: tani twór pozbawiony charakteru, miałkie w odbiorze dzieło, czy niezamierzona śmieszność, która jednak mnie przeraża swoją głupotą, to są w tym gatunku rarytasy. Jeden z nich to,,Omen''.

Historia ma miejsce w rzymskiej klinice, gdzie przychodzi na świat martwe dziecko. Ojciec, amerykański dyplomata Robert Thom, jest pogrążony w głębokim smutku. Obawia się o stan psychiczny Katherine, która tak bardzo pragnęła dać mu potomka. Za namową spotkanego w szpitalu księdza Spiletto, w tajemnicy przed żoną adoptuje niemowlę, które urodziło się w tym samym czasie. Jego matka zmarła przy porodzie, chłopczyk nie ma żadnych krewnych. Szczęście Katherine nie ma granic, nawet nie domyśla się, że słodkie maleństwo nie jest jej synkiem.

,,Omen'' obejrzałem trzykrotnie, co w sumie nieczęsto mi się zdarza - tylko przy naprawdę udanych, kapitalnych, totalnie ,,skończonych'' tytułach. Film od początku do końca emanuje mocno chrześcijańskim klimatem - okraszony symbolami, motywami apokalipsy, nawiązaniami biblijnymi.

,,Omen'' atakuje nas bardzo z dobrej strony, no bo kto, by dał ,,łatkę'' szatana dziecku, które (z pozoru) wygląda na sympatyczne stworzenie. Mały chłopczyk przyprawia o dreszcze? Nie uwierzycie, ale tak. W tej roli Harvey Stephens daje popis, jak mało który aktor w tak młodym wieku. Rola nie do pobicia, jeśli chodzi o zło wcielone. Cała reszta ekipy również sprawdziła się wyśmienicie. Ojciec, który coraz bardziej zaczyna wątpić w dobre intencje własnego dziecka napędza tą historię i próbuje rozwiązać problem, który zauważa ksiądz. 



Wiele scen zapada w pamięć. Sama podróż samochodem w ,,prologu'' do kościoła przez rodzinę Roberta daje nam wyraźny sygnał, że film nie będzie straszyć nas przypadkowymi wydarzeniami. Muzyka podkreśla tą atmosferę i daje uczucie podskórnego opętania. Wszystko zostało świetnie wyreżyserowane przez Richarda Donnera i ma się wrażenie uczestnictwa w wyjątkowej ceremonii na nadejście Antychrysta. ,,Omen'' straszy nas pomału, w przemyślany sposób, odkrywając coraz więcej tajemnic w posegregowany materiał. Jest to bardzo ,,prawdopodobny'' obraz tego, co wydarzyło by się, gdyby świat naszedł czarci pomiot.

Nie chcę Wam zbyt dużo zdradzać, jest to film całkowicie w swej wymowie realny, apokaliptyczny, zwiastujący najgorsze. Choć nie ,,uśmierca'' widza, to żałość nie obejrzeć horroru religijnego, który zarówno w latach 70' i nam współczesnych, wciąż możemy się obawiać szatana w niewinnych istotach - brakuje tylko córy szatana, ale to japońscy twórcy od długiego czasu serwują nam dziewczynki w formie grozy.

,,I ujrzałem Bestię wychodzącą z morza, mającą dziesięć rogów i siedem głów, a na rogach jej dziesięć diademów, a na jej głowach imiona bluźniercze. (...) Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy: liczba to bowiem człowieka. A liczba jego: sześćset sześćdziesiąt sześć''.

fr. Apokalipsy św. Jana - Biblia Tysiąclecia 


0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz