Któż z nas nie zna tej książki? Bodaj moja druga, czy też trzecia lektura, którą naprawdę z przyjemnością przeczytałem na zlecenie polonistki.
Osamotniony pilot ląduje na ziemię, gdzie szybko spotyka małego chłopca, który prosi go o narysowanie baranka. Ten zmienia nieco koncepcję, umieszczając baranka w skrzynce (nie potrafi rysować baranków). Usatysfakcjonowany malec nawiązuje z nim przyjaźń. Później kolejno nasz mały książę spotykać będzie przeróżne postacie, latając po dalekich planetach, na których ujrzymy karykatury dorosłych w ich najtragiczniejszych rolach? Pamiętam pijaka, bankiera, był też lis, a także róża, która okazała się symbolicznie kapryśną i nigdy nie zadowoloną kobietą.
Ta niedługa książeczka zawierała proste rysunki, których szczerze mówiąc, nie pamiętam. Jednakże z przebłysków pozostała mi asteroida na której znajdował się nasz mały przyjaciel. Rysunki wyglądały zdecydowanie tak, jakby je namalował sześcioletni chłopiec.
Mały Książę jest uniwersalny. Zadaje odwieczne pytania na temat więzi ludzkich, bądź podstaw wartości tj. miłość, czy przyjaźń. Ten mały spryciarz udowodnił też, że dzieci stoją wyżej z rozsądkiem niż dorośli. Czyż to nie jest ironia doskonała?
Propozycja dla dzieci, ale i starsi odbiorcy mogą się z niej wiele nauczyć. Jeśli już ktoś teraz utracił świadomość hierarchii wartości, to jest to dobry moment na poświęcenie czasu małemu chłopcu i jego przygodom.
Ciekawostka: Pierwsze tłumaczenie z francuskiego nastąpiło na nasz ojczysty język. Nieprawdopodobne, prawda?
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz